Rozdział 55. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

106 23 223
                                    


          Charity weszła do salonu i uśmiechnęła się pod nosem, patrząc na zastany widok. Jej narzeczony leżał rozłożony na kanapie, z jedną ręką zwisającą nad podłogą i chyba właśnie był w trakcie poobiedniej drzemki. Trudno go za to winić. Dzisiejsza pogoda była osłabiająca. Najwyraźniej zbierało się na burzę.

          – Dzień dobry, śpiochu!

          Antonin poderwał się gwałtownie do pozycji siedzącej, tym samym strącając na ziemię sportowe czasopismo, które czytał, zanim zrobił sobie nieplanowaną drzemkę. Rozejrzał się dookoła zaspanym wzrokiem i ziewnął.

          – O, Merlinie – mruknęła Burbage, podnosząc z ziemi gazetę – Smith naprawdę przeszedł z Armat do Huraganu?

          – Jestem tak samo zaskoczony. Musiałem się z tym przespać – odparł zaspanym głosem. – Kiedy przyszłaś?

          – Chwilę wcześniej, twoja mama mnie wpuściła do środka. Robi właśnie podwieczorek.

          Szatyn pokiwał głową i wstał, żeby się przeciągnąć. Chwilę później zamknął ją w uścisku. Na tyle mocnym, aby wydusić z niej trochę przesadzone sapnięcie. Skradł jej jednego buziaka i cofnął się o krok. Char wciąż czuła się niekomfortowo przy jego rodzicach, nawet jeśli jego matka uwielbiała ją bardziej, niż własnego syna.

          – Czekaj... – mruknęła, przyglądając się mu uważnie. – Czy ty masz okulary?

          – Nie... – mruknął, pośpiesznie ściągając szkła z nosa.

          – Nie nosił ich w szkole? – Zapytała Katherina, wchodząc do salonu i lewitując przed sobą tacę z trzema lodowymi deserami.

         – Nie – odparła z rozbawieniem Char.

          – No, ładnie – westchnęła kobieta, opuszczając tacę na stolik kawowy. – Miał je nosić podczas czytania.

          – Wyglądają głupio – burknął Toni.

          – Tak samo, jak ty, gdy marszczysz się, żeby przeczytać, co jest napisane na pergaminie – skomentowała jego matka.

          – Wszystko widzę – żachnął się Toni.

          – Skoro magomedyk stwierdził inaczej, to nie widzisz jednak wszystkiego.

          – Mamo...

          – No co? Chodzi o twoje zdrowie, a ty się stawiasz – ofuknęła go kobieta. – Okulary to nie wstyd. Prawda, Charity?

          – Oczywiście – zgodziła się Char. – Wyglądasz w nich na mądrzejszego niż w rzeczywistości – podsumowała wymownym tonem, a starsza czarownica zachichotała.

          – No, dzięki.

          – Całkiem szczerze – dodała trochę poważniej – jeśli lekarz powiedział, że powinieneś nosić okulary: rób to.

          – Robię.

          – Jak nikt nie widzi – sapnęła, siadając na sofie. – Nie denerwuj mnie.

          – Szanuj przyszłą żonę – poparła ją Katherina.

          – Nie powinnyście się nie lubić? Wiecie, synowa z teściową i te sprawy? – Zasugerował Toni, wymownie poruszając brwiami.

          – Czemu? – Zdziwiła się jego matka. – Kobieta, której oddałeś serce, jest tak urocza, że nie mam żadnego powodu do nienawiści.

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz