Rozdział 32. Czy to wszystko jakieś żarty?

120 23 142
                                    


           Dla niektórych ten rok szkolny rozpoczął się niezbyt pozytywnie. W grupie tych osób zdecydowanie nie było jednak Rabastana Lestrange. Arystokrata przyjechał do Hogwartu w wyśmienitym nastroju. Gwarancja mile spędzonego września spoczywała bezpiecznie w kieszeni jego szaty. Jedyne, co musiał teraz zrobić, to porozmawiać z pewną uparta Krukonką, która w maju postawiła przed nim pewne niewykonalne zadanie.

          Okazja na rozmowę nadarzyła się dość szybko. Co prawda miał nadzieję na rozmowę w pociągu lub podczas Uczty Powitalnej, lecz dziewczyna celowo unikała jego obecności. Los uśmiechnął się jednak do niego już pierwszego dnia zajęć, gdyż szczęśliwie dla niego: pierwszą lekcję mieli z Krukonami.

          – Zaraz wrócę – zaanonsował kolegom.

          Wziął głęboki oddech i wyprostował plecy. Pewnym krokiem ruszył przed siebie, czując, że idzie po zwycięstwo. Tym razem musiało mu się udać. Stanął przed dwoma Kukonkami i uniósł w stronę Natalie rękę na przywitanie. Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi. Stojąca obok niej Murphy patrzyła przed siebie, jakby wcale nie zarejestrowała obecności Ślizgona.

          – Ładny kolor w tym roku – skomplementował nową fryzurę Krukonki. – Chociaż trochę za bardzo gryfoński.

          – Zielony nie pasuje mi do moich szarych oczu – odparła od niechcenia szesnastolatka.

          Rabastan zmarszczył brwi i spojrzał w dół na swoją zieloną szatę Slytherinu. Zdecydował się jednak zignorować ten komentarz i od razu przejść do meritum.

          – Wygrałem – oznajmił z dumą.

          – Że co? – Spytała Jo, mrużąc jedno oko, jakby próbowała sobie przypomnieć, o co może chodzić Ślizgonom.

          – To – westchnął Rabastan. Podał jej dzierżony w ręce pergamin, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Wygrałem zakład.

          Czerwonowłosa uśmiechnęła się z powątpiewaniem i wzięła od niego kartkę z wynikami egzaminów. Przesunęła wzrokiem po tekście, licząc pod nosem ilość ocen Wybitnych. Spojrzała na chłopaka spod byka, a następnie wyciągnęła różdżkę.

          – Revelio. – Stuknęła w pergamin. Nic się nie stało.

          – Nie rzuciłem żadnego zaklęcia na wyniki, Murphy – żachnął się Lestrange. – Nie jestem aż tak zdesperowany.

          – Po tobie spodziewam się wszystkiego – mruknęła cicho, jeszcze raz przyglądając się jego ocenom. – Jakim cudem z praktycznie samych Zadowalających wskoczyłeś na prawie same Wybitne?

          – Słodka tajemnica. – Mrugnął do niej okiem. – To jak? Najbliższe wyjście do Hogsmeade?

          – Zgodnie z umową miałeś nie ściągać – rzuciła oskarżycielskim tonem, zakładając ręce na piersi.

          – Kto powiedział, że oszukiwałem? – Wywrócił oczami. – Zero zaufania i jakiejkolwiek wiary w moje możliwości! Jestem zdolny. I przystojny.

          – I narcystyczny – dodała złośliwie.

          – Może trochę – potwierdził. – Ale oceniasz to po naszej randce.

          – Mam zajęte wszystkie weekendy do końca siódmej klasy, więc wybacz, ale nie.

          Uśmiech na twarzy arystokraty zrzedł. Podszedł bliżej niej i pochylił się, aby zrównać się z nią wzrokiem.

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz