Rozdział 50. Niewłaściwe zachowania.

130 22 110
                                    


          – Nie śpisz? – Zdziwił się Rabastan, gdy chwilę po czwartej nad ranem wrócił do dormitorium.

          – Jutro, a właściwie dziś sprawdzian z Transmutacji – wyjaśnił Snape, przeciągając się na krześle. Corban i Jonathan spali na swoich łóżkach. – Wyglądasz jak trup.

          – Bo wracam z pogrzebu – wymamrotał pod nosem arystokrata.

          – Kto?

          – Ja.

          – Moje kondolencje – skwitował Snape.

          – Niepotrzebne. Dogorywał, przynajmniej już się nie męczy – stwierdził cicho Bastian.

          Złapał za paczkę papierosów leżącą na jego biurku i zamknął się w łazience. Wrócił po czterdziestu minutach, ponownie zakłócając spokój w pomieszczeniu. Ku utrapieniu Severusa, zamiast położyć się spać po dyżurze, arystokrata usiadł przy stole i wbił w niego zmęczone spojrzenie szarych oczu.

          – Opalony? – Mruknął Severus, nawet nie podnosząc głowy znad książki do Transmutacji.

          – Średnio. Miałem ostatniego – odparł cicho Bastian. Zamilkł na chwilę, a później dodał: – Masz fajki?

          – A co ci trucizny będę żałował.

          Severus sięgnął do kieszeni i wyciągnął paczkę czarnych Kentów i położył je na blacie. Pstryknął palcami w denko opakowania, a kartonik przesunął się na stole, zatrzymując tuż koło łokcia Rabastana. Druga ręka młodego mężczyzny wylądowała miękko na opakowaniu. Zerknął do środka, sprawdzając zawartość i kiwnął głową w podziękowaniu.

          Zanotował w myślach, żeby przeanalizować własne uzależnienie pod względem ilości wypalanych papierosów, bo od początku września palił ich zdecydowanie zbyt dużo. Rytualna monotonia tego procesu działała jednak kojąco na jego nerwy. Pamiętał czasy, gdy Rudolf zaczął palić. Wtedy nie rozumiał tego fenomenu. Gdyby nie młodzieńca głupota i ciekawość, które przerodził się w uzależnienie, zapewne wciąż by tego nie rozumiał.

          – Dzięki, odkupię ci przy najbliższej okazji. Co to za pisk? – Zapytał, gdy w pewnym momencie do jego uszu dotarł cichy, bliżej niezidentyfikowany dźwięk.

          – Rzuciłem Muffliato na Corbana – wyjaśnił Snape. – Chrapie tak głośno, że miałem ochotę wyprostować mu przegrodę nosową. Butem.

          – Nie każdy ma tyle przestrzeni w nosie co ty, Severusie – westchnął z emfazą Bastian.

          – Jest krzywy w sprytny sposób – skwitował wyniosłym tonem Snape, odruchowo drapiąc się po nosie.

          – Paskudny – wyszeptał złośliwym tonem Lestrange, uśmiechając się półgębkiem. – Swoją drogą, jeśli już o sprycie mowa... Potrzebuję partnera w zbrodni.

          – Kolejne włamanie? – Westchnął Severus, unosząc brwi.

          – Nie – zaprzeczył Bastian – muszę sprytnie zrobić komuś koło dupy.

          – Co masz na myśli?

          – Mały żart. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, też na tym skorzystasz.

          – Rozwiń.

          – Mam sprytny plan, żeby na najbliższej lekcji Eliksirów komuś wybuchł kociołek. Puchoni i Gryfoni mają lekcję zaraz po nas.

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz