Rozdział 18. Każdy ma swoje zadania.

175 24 223
                                    

          Ciszę panującą na żwirowej drodze prowadzącej do Zamku przerwał dźwięk teleportacji. Tuż przed mosiężną bramą zabezpieczającą szkołę przed intruzami pojawiła się piątka postaci, ubrana w czarne płaszcze.

          – Nazwisko i cel wizyty – zapytała zdobiona kołatka.

          – Rudolphus Lestrange. Odprowadzam uczniów do szkoły i mam umówioną wizytę u dyrektora Albusa Dumbledore'a.

          – Wizyta potwierdzona, dyrektor Dumbledore oczekuje w swoim gabinecie.

          Chwilę później zamek przekręcił się i brama stanęła dla nich otworem. Nie czekając na nic więcej, Corban, Bastian i Nathan ruszyli przed siebie, nie chcąc przeciągać powrotu w nieskończoność. Ze względu na to, że była końcówka marca, na błoniach nie było wielu osób.

          Dziewczyna jednak stała nieruchomo w miejscu, obserwując Zamek i błonia przed sobą, tworzące zdecydowanie zbyt radosny obraz, jak na to, co teraz czuła. Dziesięć dni minęło zdecydowanie zbyt szybko. Jednocześnie minęło tyle czasu, że naprawdę nie chciała wracać do zimnych murów. Miejsca daleko od domu, w którym zostawiła połowę swojej rodziny.

          Wydarzenia sprzed dwóch tygodni uświadomiły ją, że każdego dnia może znów dostać informację o tym, że straciła kolejną osobę. Rudolfa. Bellę. Matkę. Jej rodzina ma wszystko, poza nieśmiertelnością. I boleśnie się o tym przekonali.

          – Idziesz? – Zapytał szatyn, spoglądając na dziewczynę przez ramię.

          – Tak – sapnęła, wydychając powietrze z płuc, przez co bardziej zabrzmiało to, jak westchnienie.

          Mężczyzna podszedł w jej stronę i uważnie spojrzał w jej oczy. Jego siostra przeżyła śmierć ojca zdecydowanie najmocniej z nich wszystkich. Nie dziwił się temu, ponieważ to właśnie siostra miała najbliższą relację z ojcem. O ile Remigius miał wysokie wymagania co do swoich synów, córkę traktował z większym pobłażaniem. W końcu miała być jedynie żoną jakiegoś arystokraty. Tak długo, jak zachowywała się odpowiednio, była idealną maskotką rodziny Lestrange.

          – Ból trwa tylko chwilę, ça noisette – wyszeptał w jej stronę. – Życie trwa zdecydowanie dłużej i składa się z wielu innych rzeczy.

          – Ja to wiem, frère. – Panna Lestrange uśmiechnęła się blado. – Obiecuję, że wyglądam gorzej, niż się czuję.

          – Wiesz co? – Zaczął poważnie mężczyzna. – Czasem żałuję, że czasy, w których goniliście po ogrodzie, jak trzy gnomy ogrodowe minęły tak szybko. Ile to już czasu minęło?

          – Nie pytaj kobiet o wiek – sarknęła dziewczyna. – Nie powiem ci ile mam lat, ale mój brat bliźniak ma piętnaście.

          – Zadowolę się tym skrawkiem informacji. Przedstawienie musi trwać, księżniczko – powiedział Rudolf, kładąc jej ręce na ramionach. – Nie odpowiadaj na pytania. Ignoruj tych, którzy będą próbować zranić cię twoją żałobą. Nic o tobie nie wiedzą. Nic nie wiedzą o nas.

          – Dam radę – powiedziała z wymuszonym uśmiechem, ale nogi za żadne skarby nie chciały jej słuchać i ruszyć się z miejsca.

          – Pamiętasz, jak się umawialiśmy, gdy Rabastan ciągnął cię za loki, gdy guwernantka nie patrzyła?

          – Niezłomna Księżniczka – parsknęła słabym śmiechem na wspomnienie dzieciństwa.

          – Czas na zmiany. Przestań piłować pazurki, kocico – żachnął się Rudolf, łapiąc ją za dłoń, którą bezwiednie uniosła do ust. – Koniec z Niezłomną Księżniczką. Jesteś na to zbyt dorosła.

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz