Rozdział 36. Porozmawiajmy.

150 23 125
                                    


           Pierwsza niedziela stycznia przyniosła ze sobą wysyp uczniów wracających do Zamku po świętach. Skończył się błogi spokój, który panował w szkole przez ubiegłe dwa tygodnie. Kilkuset młodych czarodziejów i czarownic było właśnie w drodze z peronu do szkoły.

          – Murphy!

          Joanne zerknęła przez ramię i zaklęła pod nosem.

          – Znowu on – mruknęła do Natalie, która szła obok niej.

          – Mówiłam ci – odparła ściszonym głosem Fawley. – Szukał cię już w pociągu. Nie chciałaś z nim rozmawiać przed świętami. Nie odpuści.

          – Dobra. Zajmij mi miejsce w Wielkiej Sali – sapnęła czerwonowłosa i zatrzymała się, aby poczekać na zmierzającego w jej kierunku Ślizgona.

          Natalie kiwnęła głową i poszła dalej.

          – Jak minęły ferie? – Zapytał Bastian, gdy w końcu dotarł do Krukonki.

          – Przejdź do meritum – odparła oschłym tonem. Wolnym krokiem ruszyła w stronę Zamku.

          – Przepraszam – powiedział, równając się z nią krokiem.

          – No nie wierzę...

          – Nie wierzysz w to, że mi przykro, czy ogólnie, że przeszło mi to przez gardło? – Rzucił sarkastycznie Ślizgon.

          – Muszę wybierać? – Syknęła takim samym tonem. – Bo to mi wygląda na test wielokrotnego wyboru.

          – Też mógłbym powiedzieć cokolwiek na temat twojego zachowania.

          – Dawaj. Dobrze znoszę konstruktywną krytykę.

          – Nie wygląda mi na to – wymamrotał pod nosem.

          – Nie, Lestrange. – Zatrzymała się gwałtownie. – Ze mną wszystko jest w porządku, tylko ty masz wieczny przerost ego, z którym nie potrafisz walczyć.

          – To pozwól mi udowodnić, że jest inaczej – rzucił, posyłając jej wyzywające spojrzenie.

          – Miałeś na to wiele szans. Męczysz mnie swoją osobowością. – Ominęła go i ruszyła dalej przed siebie.

          – Nie uosabiam nawet połowy epitetów, którymi mnie określiłaś. A nie szczędzisz słów.

          – Prawda boli?

          – Sama nie jesteś święta. Kryształ, z którego jesteś wykonana, nie jest bez rys.

          – Więc po co zawracasz sobie głowę? – Prychnęła.

          – Bo jestem upartym dupkiem, kretynem, idiotą, melepetą, czy jakkolwiek jeszcze mnie nazwiesz.

          – Jak to powiedziałeś? Chciałeś mnie tylko zabrać na jedną randkę – przypomniała mu. – Odhaczyłeś. Jedna randka była. Poszłam też na przyjęcie do Ślimaka. Nie chcę więcej zakładów, spotkań, niczego.

           – Popełniłem błąd – wycedził, łapiąc ją za rękę, aby ją zatrzymać. Zbliżali się do bram Zamku. – Nie jesteś ignorantką, która...

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz