Rozdział 65. Zerwane mosty.

77 19 153
                                    


          "Tak bowiem musi być: cokolwiek znajdziesz, zgubisz."

          J.R.R. Tolkien, Drużyna Pierścienia



          Zdenerwowana Charity zapukała mocno do drzwi. Odczekała chwilę i ponowiła czynność. Przy trzecim puknięciu drzwi otworzyły się, a ona sama prawie wpadła do środka. Otworzyła jej Katherina.

          – Dzień dobry. Jest Toni?

          – Toni?

          – Twój jedyny syn, Ketherino – fuknęła Burbage. – Czy jest w domu?

          – Toni? – Katherina powtórzyła jak zdarta płyta. – Nie jestem pewna...

          – Och, serio?

          Zirytowana blondynka wcisnęła się do domu przez szparę między framugą drzwi a przyszłą teściową. Kobieta pisnęła z zaskoczenia, gdy młodsza odepchnęła ją na bok.

          – Charity! – zawołała za nią.

          Ale Burbage nie słuchała. Zdenerwowana postawą Antonina wtargnęła do domu i ruszyła w stronę schodów. Pokonała je kilkoma susami i wkrótce dopadła do drzwi pokoju Ruskiego. Otworzyła je zamaszystym ruchem i wparowała do środka.

          – Czy ty jesteś normalny? – Charity od samego wejścia zaczęła krzyczeć. – Wszyscy na ciebie czekali, idioto! Taki wstyd!

          Antonin aż podskoczył. Właśnie stał przy szafie i szukał czegoś do ubrania. Całą poprzednią noc spędził na nogach, wałęsając się po lasach gdzieś w Walii. Nie znał adresu. Po prostu się tam teleportował.

          Wrócił do domu około piątej rano i padł na twarz, przez co zaspał na rodzinny obiad u Charity. Pech chciał, że to był obiad w celu świętowania rocznicy ślubu jej rodziców. Gdy tylko się obudził, poszedł pod prysznic, a teraz chciał się ubrać i udać się do Burbage'ów z przeprosinami. W tym momencie stał przed szafą w samych spodniach, wybierając koszulę.

          Na jej widok szybko obrócił się twarzą w jej stronę i złożył nagie ramiona za plecami.

          – Charity?

          – Nie. Święty Walenty!

          – Wiem, że zaspałem...

          – Nie przerywaj mi. Zmusiła wszystkich, żeby czekali dwie godziny z obiadem, bo przecież na pewno za chwilę przyjdziesz!

          Podeszła do niego i wyzywająco stuknęła go palcem w mostek.

          – Przepraszam...

          – Co miałeś lepszego do roboty? Umówiłam się z tobą na tę niedzielę już miesiąc temu!

          – Wiem... Zaspałem i...

          Nie dokończył. Zapomniał się i wyciągnął ręce, żeby złapać ją za ramiona. Wtedy zobaczyła. Jej usta otworzyły się w szoku.

          – Co to jest? – spytała szeptem, palcem wskazując na jego lewe ramię.

          – Pozwól mi wyjaśnić...

          – Czy to jest... – Chwyciła go za przegub i zaraz puściła jego ramię, gdy pod palcami poczuła wijącego się węża. – Toni... coś ty najlepszego narobił?

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz