"zanim wejdziecie musicie oddać broń", odezwał się uzbrojony mężczyzna, "co?", zapytał kpiącym tonem Lee.
"Szef dał taki rozkaz", powiedział strażnik a minho jedynie prychnął, "to on chce się spotkać a nie ja więc niech nie pierdoli głupot".
"To znaczy że wolisz żebym zabił wszystkich twoich strażników?", całą czwórką odwrócili się w stronę mężczyzny który szedł w ich stronę.
"Śmiesz mi grozić skurwysynie?", powiedział na skraju wytrzymałości podczas gdy mężczyzna jedynie się zaśmiał.
"Wybór należy do ciebie", powiedział mężczyzna krzyżując ręce na piersi, minho zacisnął szczękę zanim wyciągnął pistolet i oddał uzbrojonemu mężczyźnie co też zrobili po chwili jego przyjaciele.
"Minho to jakiś podstęp", szepnął hwang idąc obok starszego, "wiem ale nie mogę pozwolić żeby chuj wyzabijał wszystkich moich strażników".
"Usiądźcie i czujcie się jak u siebie", powiedział mężczyzna siadając przy ogromnym stole, "przejdź do rzeczy....czego chcesz?", zapytał bez emocji minho.
"Czemu od razu tak groźnie może się czegoś napijecie co?", zapytał mężczyzna z uśmiechem, "przestań pieprzyć i mów do cholery czego kurwa chcesz", warknął na skraju wytrzymałości Lee.
"Chce rozejm....nie uważasz że powinniśmy się pogodzić, przecież już tyle lat minęło i przez cały ten czas mamy ze sobą konflikt...więc pora chyba w końcu się pogodzić".
"Skurwysynie zabiłeś mi rodziców powinienem cię kurwa od razu zabić więc nawet nie pierdol o żadnym rozejmie!", krzyknął a Bang złapał go za ramię aby młodszy nie zrobił niczego głupiego.
"Oj tam było minęło a pozatym powinieneś mi dziękować za to że ciebie też nie zabiłem".
Minho zacisnął dłoń czując narastający gniew, gdyby miał broń od razu by go zabił ale teraz wiedział że jeśli chociaż uderzy mężczyzne, to strażnicy którzy byli w pomieszczeniu od razu go zabiją.
"Posłuchaj minho minęło tyle lat, a ty wciąż masz do mnie żal...zrozum gdyby nie ja to byś musiał jeszcze długo czekać aż zostaniesz szefem mafii a tu proszę...zostałeś szefem mafii w wieku 10 lat...powinieneś mi dziękować".
Lee nie wytrzymał i wstał szybko łapiąc mężczyzne za kołnierz, "ty pierdolony skurwielu powiedz jeszcze słowo a zabije cię gołymi rękami!".
"A proszę bardzo", powiedział mężczyzna a do pomieszczenia weszło pięciu strażników.
★(° °)★
"A tobie co?", zapytał widząc jak jego przyjaciel jest czymś strasznie zamyślony.
"Jest już dosyć późno i....minho wciąż nie wrócił", młodszy zaśmiał się przewracając się na plecy, "czyżbyś się martwił o minho?".
Han lekko zarumienił się i spuścił głowę gładząc kota po główce, "ja nie....ja tylko", sam nie wiedział co powiedzieć na co kim jeszcze bardziej się zaśmiał.
"Cicho bądź ty niby nie martwisz się o hyunjina?", zapytał podnosząc trochę głos, "niby czemu mam się o niego martwić?...nawet gdyby coś się stało to i tak dałby sobie radę", powiedział cicho.
"Tak to czemu jeszcze nie wrócili?", seungmin westchnął wbijając wzrok w sufit.
"Zadzwonię do niego", powiedział po chwili jisung, szybko biorąc telefon z szafki, "nie dzwoń napewno jest zajęty...rozmawia z tym dupkiem więc im zajmie".
"Kim jest w ogóle ten facet?", zapytał zdezorientowany han, "ten wróg z którym mieli się dzisiaj spotkać to mężczyzna który zabił rodziców minho".
CZYTASZ
Mafia| Minsung
Fanfiction"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co tylko?...dostałeś jebany rozkaz i miałeś go przestrzegać czego nie rozumiesz?", zapytał podchodząc...