chapter 38

893 87 123
                                    

Nadąsany szedł wzdłuż korytarza z małym kotem na rękach zaraz potem wzdychając.

"Och jisung co się dzieje czemu jesteś taki zdenerwowany?", zapytała starsza kobieta podpierając się laski, "dzień dobry pani Lee", powiedział kłaniając się, "no już dobrze nie trzeba a teraz mów o co chodzi".

"Dori nie może już dłużej tutaj mieszkać", powiedział przygnębiony, "co?, dlaczego?".

"No bo ta pieprzona suka ma alergię", powiedział podnosząc głos na wspomnienie o dziewczynie, "kto?".

"No jihee...rządzi się jakby była u siebie", wymamrotał, "czekaj czekaj chcesz mi powiedzieć że państwo Kang przyjechali?", chłopak skinął głową.

"Nie wiedziała pani?, są tu już od dwóch dni a ja już mam ich dosyć", powiedział kręcąc głową, "byłam zbyt zajęta by zauważyć że przyjechali", powiedziała wzdychając.

"O boże co ci się stało w rękę?", zapytała przejęta widząc bandaż owinięty wokół nadgarstka chłopca, "oficjalnie zostałem strażnikiem", powiedział z uśmiechem na twarzy.

"Musiało boleć prawda?", jisung pokręcił głową zaraz potem rozglądając się wszędzie czy aby na pewno nikogo nie ma, "minho dał mi znieczulenie a teraz jestem na lekach przeciwbólowych".

Kobieta skinęła głową zaraz potem uśmiechając się, "jisung chcesz mi coś powiedzieć?".

"Wsęsie co?", zapytał zdezorientowany, "między wami coś jest?", policzki hana automatycznie zaczerwieniły się dlatego szybko odwrócił wzrok, "n-nie, czemu pani tak myśli?".

"Przecież widzę....mnie nie oszukasz", powiedziała, "my....znaczy nas nic nie łączy....to tak jakby...no...niewiem", wymamrotał spuszczając wzrok.

"Jesteście ze sobą blisko ale mimo to nie jesteście oficjalnie razem mam rację?", jisung od razu na nią spojrzał rozszerzając oczy, "skąd pani wiedziała?".

Kobieta zaśmiała się, "ja wiem wszystko...a teraz mów...czujesz coś do minho?", chłopak spuścił głowę jeszcze bardziej się czerwieniąc.

"Ja....chyba...t-tak", wyjąkał, "co to znaczy chyba?", zapytała spokojnie, "bo ja niewiem czy on....też coś do mnie czuje...boje się że nie odwzajemnia moich uczuć i woli traktować mnie jak zabawkę".

"Jisung nie myśl tak na pewno to nie prawda", powiedziała kładąc rękę na jego ramieniu, "gdyby traktował cię jak zabawkę to czy dałby ci znieczulenie a potem leki przeciwbólowe?, troszczył by się jak o nikogo innego?, pozwoliłby ci wtedy wejść do pokoju z pianinem jego matki?....nawet ja tam nie mogę wchodzić".

"No wsumie", wymamrotał cicho, "no właśnie więc porozmawiaj z nim zamiast dusić to wszystko w sobie", chłopak skinął głową, "dziękuję pani bardzo".

"O boże kogo moje oczy widzą myślałam że już dawno nie żyjesz", powiedziała kobieta podchodząc do nich wraz z córką i mężem, "co tu robicie?".

"A tak przyjechaliśmy zobaczyć jak minho sobie radzi i w ogóle", powiedziała krzyżując ręce na piersi, "macie się stąd wynosić ale już".

"Ten dom w połowie należy się nam", powiedział mężczyzna, "tak?, to pokaż mi testament chce zobaczyć ostatnią wolę mojego syna!", krzyknęła uderzając laską o podłogę.

"Boże mówiłam ci żebyś zrobił coś z tym kotem przecież mam alergię", powiedziała dziewczyna, "jeśli ci nie pasuje to wynoś się nikt cię tu na siłę nie trzyma!", krzyknęła pani Lee.

"Co tu się dzieje?, babciu czemu ty krzyczysz?", kobieta westchnęła patrząc na swojego wnuka, "to nic takiego...mała sprzeczka", powiedziała zanim odeszła.

Mafia| Minsung Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz