28

403 53 5
                                    

Kunzite

Nadszedł ranek. Z jednej strony chciałem już wrócić do domu, ale z drugiej w pałacu Zagreusa było mi tak wygodnie, że trudno było rozstać się z tym miejscem. Miejscem, w którym spędziłem wiele lat swojego życia.

Rey obudziła się, przeciągając się i mrucząc słodko. Kiedy się wyciągała, pocałowałem ją w czoło. Moja ukochana od razu się uśmiechnęła i puściła mi oczko. Byłem na nią cholernie napalony. Nie pomagało mi to, że miałem poranną erekcję. Zdradzieckie ciało.

- Dzień dobry, moja piękna żono. Jak ci się spało?

Rey znowu uroczo mruknęła. Zarzuciła mi nogę na nogi tak, że nie mogłem się ruszyć. Nie wstałbym stąd jednak za nic, gdy miałem ją nagą i do swojej dyspozycji. Taką chętną i piękną. Po prostu szalałem na jej punkcie. Nie było w moim życiu bardziej cudownej istoty niż ona.

- Dobrze, mężu. Śnił mi się twój penis.

- Słucham?

Parsknąłem śmiechem. Jaka szkoda, że ja nie miewałem znów o jej cipce. Choć wszystko mogło się przecież wydarzyć.

- Poważnie. Atakował mnie kutas gigant, a ja przed nim uciekałam.

- Rey, ty jesteś zboczona!

- Hej! - krzyknęła na mnie, klepiąc mnie lekko w policzek. Po chwili poczuła jednak pod dłonią moje zęby. Ach, tak. Te przeklęte dziury w policzkach. Nienawidziłem ich. Gdybym mógł się ich pozbyć, zrobiłbym wszystko, aby to uczynić. Szkoda, że moja magia nie sięgała tak daleko.

- W porządku. Nic nie mówiłem, skarbie. Choć nie da się ukryć, że podoba mi się, gdzie sięga twój niegrzeczny umysł, aniołku.

Ucałowałem ją w czoło. Rey z zadowoleniem jęknęła i powoli wstała z łóżka. Napawałem się widokiem jej jędrnych pośladków i pięknego ciała. Rey może nie była tak szczuplutka jak Ruby, ale wolałem ją taką. Była cudowna i onieśmielająca. Jej pewność siebie rosła w zastraszającym tempie. Byłem z niej dumny. Obiecałem sobie, że pomogę jej w przemianie tak bardzo, jak mi na to pozwoli. Na niczym nie zależało mi tak bardzo jak na jej szczęściu.

Rey odwróciła się przodem do mnie. Jęknąłem na widok jej piersi. Nie były za duże, ani za małe. Idealne do moich dłoni. Mogłem je miętosić i masować do woli.

Wstałem i podszedłem do Rey. Zanim jednak zdążyłem ją przytulić, mój ogon objął dziewczynę i ją do mnie przyciągnął. Ten dupek owinął się cały wokół mojej żony i ściskał ją tak mocno, że biedna ledwo oddychała. Ona jednak tylko się śmiała. Nie miała mi za złe tego, jak zachowywał się mój ogon. Nie odpowiadałem za niego. Rządził się swoimi prawami i zwykle robił, co chciał.

- Twój ogon chyba mnie już kocha.

- On cię kochał od początku, dziecinko - zauważyłem, jakby sama jeszcze tego nie zrozumiała. - Wszyscy kochają wspaniałą Rey.

- Nieprawda. Tylko ty mnie kochasz, Kunzite. Tylko, a może aż.

Położyłem dłoń na tyle głowy Rey. Dziewczyna się we mnie wtuliła, obejmując mnie swoimi rękoma. Zrozumiałem, że w pewnym sensie zrobiło jej się smutno.

Rey była samotna. Podobnie zresztą jak ja. Łączyło nas to, ale teraz nie byliśmy już sami i nigdy więcej nie mieliśmy być sami. Mieliśmy mieć siebie nawzajem. Oczywiście, że chciałem mieć z nią dzieci, ale wiedziałem, że nie było to możliwe. Należeliśmy w końcu do odrębnych gatunków. Wiele nas łączyło, jednak równie wiele dzieliło.

Moja żona zaszłaby w ciążę jedynie wtedy, gdy zgodziłaby się zdjąć sobie obrożę, która hamowała przepływającą przez jej ciało magię. Nie miałem pojęcia, jak Rey wyglądałaby jako przedstawicielka naszego gatunku, ale z pewnością byłaby przepiękna. Ubóstwiałem ją w jej ludzkiej formie, jednak bardzo chciałem móc zobaczyć ją po przemianie. Choć czułem, że to nigdy nie miało się wydarzyć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sea MonsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz