6

2.8K 149 32
                                    

Kunzite

Rey była niezwykła. 

Delikatna. Czuła. Wrażliwa. Przepełniona strachem. 

Kiedy wsadzałem ją do wanny, płakała i trzymała się moich ramion tak, jakby nie chciała, abym ją puścił. Nie rozumiałem, dlaczego sądziła, że zrobię jej krzywdę. Uwielbiałem ludzi, choć niektórzy byli niedobrzy, ale ona miała w sobie tylko dobroć. Była bardzo skrzywdzona, czego dowodem było jej zachowanie. Miała niskie poczucie własnej wartości i bardzo się wszystkiego bała. Rozpaczliwie chciałem jej pomóc, ale jak mogłem to zrobić, skoro patrzyła na mnie tak, jakby chciała mnie zamordować? 

Od dawna byłem sam. Potrzebowałem kogoś, kto dotrzymywałby mi towarzystwa. Nigdy jednak nie porwałbym żadnego człowieka z własnej woli. To, co zrobiłem z Rey, musiałem zrobić. Gdybym jej nie uratował, umarłaby. Nie darowałbym sobie tego, dlatego ją ze sobą zabrałem. 

Dziewczyna trzymała się mnie jak ostatniej deski ratunku, gdy zatkałem odpływ wanny i zacząłem lać do środka wodę. Upewniłem się, że woda miała odpowiednią temperaturę i delikatnie głaskałem Rey, gdy ta mocno się mnie trzymała. 

Chciałem zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Bardzo pragnąłem jej pomóc, ale musiałem się pilnować, aby nie przesadzić. Nie spodobało mi się to, gdy zainsynuowała, że miała zostać moją niewolnicą. W obroży Rey wyglądała rozkosznie, ale nie miałem tutaj żadnego podtekstu seksualnego. Moje życie seksualne prawie nie istniało. Dotychczas przespałem się tylko z dwiema kobietami, ale obie uciekły po seksie. Twierdziły, że nigdy nie będą w stanie być z takim mężczyzną jak ja. Nie chodziło im jednak o mój charakter, a o to, że miałem na policzkach całkiem spore dziury odsłaniające mi zęby, które dodatkowo utrudniały mi jedzenie, gdyż niemal wszystko, co wsadzałem sobie do ust, wypadało przez te dziury. Nikt jednak nie wiedział, skąd miałem te dziury. Nikt oprócz mojego najbliższego przyjaciela, którego Rey niebawem miała poznać. 

Ostrożnie polewałem ciało rozdygotanej Rey prysznicem, gdy woda dalej lała się z kranu i wypełniała wannę. Nie chciałem, aby moja ukochana tak bardzo się bała, ale nie wiedziałem, jak miałem jej pomóc. Byłem żałosny w kontaktach z innymi stworzeniami. 

- Kunzite, proszę... 

Uwielbiałem, gdy wymawiała moje imię. Szczególnie spodobała mi się ksywka, którą mi nadała. Kunz. Wolałbym, aby nazywała mnie właśnie w ten sposób, ale do niczego nie zamierzałem jej zmuszać. 

- Tak, kochanie? 

Dziewczyna powoli oderwała twarz od mojego ramienia i spojrzała mi w oczy. 

- Mógłbyś zostawić mnie samą? 

Zaciskając usta w wąską kreskę, pokręciłem przecząco głową. 

- Przykro mi, ale nie zrobię tego. Nie zostawię cię ani na chwilę. 

- Kunz, proszę. 

Och, znowu nazwała mnie w ten sposób. Jakie to było kochane. 

- Nie mogę tego zrobić, ale jeśli nie chcesz, abym się do ciebie odzywał, będę milczał. Mogę pozwolić ci umyć się samej, choć twoje ciało jest zmęczone i sama raczej sobie nie poradzisz, kochanie. 

Rey załkała. Pociągnęła nosem. Reprezentowała sobą obraz rozpaczy. Nie rozumiałem, jakim cudem jej popieprzony brat wrzucił ją związaną i bezbronną do morza. Przecież ten sukinsyn skazał ją tym sposobem na pewną śmierć. Miałem nadzieję, że pewnego dnia go dopadnę i potraktuję tak, jak on potraktował swoją siostrę. Nie miałem skłonności sadystycznych, ale ktoś, kto źle traktował słodką Rey, zasługiwał na piekło. 

Sea MonsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz