29

1.7K 140 8
                                        

- Tak, nazywa się Josh Mills - z wypowiedzeniem tego nazwiska czuje jak robi mi się słabo.

Znałam to nazwisko i to bardzo dobrze. Wiem dokładnie do kogo należy. Spoglądam na Elliota i Em. Na ich twarzach maluje się szok. Oni również znają posiadacza tego nazwiska. Na reszcie twarzach maluje się zdziwienie i wcale się im nie dziwie, bo na pewno nigdy nie mieli z nim styczności.

- Czy ktoś z was wie kim jest ten mężczyzna? - pyta Ethan.

Rodzice Zayna kręcą głowami i tak samo robi Max i jego żona oraz pan Robert.

- Ja wiem - mówię w końcu. Wszystkie spojrzenia kierują się na mnie. - Josh to dobry przyjaciel Brendona. - ciąge dalej.

- A kim jest Brendon?

No tak zapomniałam, że Ethan nie wie kim jest Brendon. Oprócz Elliota i Em tylko rodzice Zayna wiedzą kim on jest, chociaż oni również nie wiedzą wszystkiego.

Opowiadam Ethanowi wszystko na temat Brendona. Mówię mu jak go poznałam, że był moim narzeczonym, że po tym jak się do niego wprowadziłam przychodził do domu coraz częściej pijany i był wobec mnie agresywny, aż w końcu mnie pobił. Opiadam mu również o tym co się wydarzyło na imprezie i o tym, że prawie mnie zgwałcił. Gdy skończyłam wszyscy mi się przyglądali. Widziałem szok na twarzach Maxa i Scarlett. Nie było mi łatwo opowiedzieć mu to wszytko, bo są to zbyt bolesne wspomnienia, ale jakoś dałam radę.

- Myślisz, że to on za tym wszystkim stoi?

- Nie wiem...pamiętam, że groził nam, że oboje tego pożałujemy - informuję. - Ale przecież Brendon jest w więzieniu - spoglądam na niego. - Myślisz, że John jakoś się z nim skontaktował?

- Wszytko możliwe - mówi. - Sprawdzimy kto odwiedzał Brendona w więzieniu. To powinno ułatwić nam sprawę, a wiesz gdzie możemy znaleźć tego całego John'a? - pokiwałam głową, a Ethan podał mi notes, w którym zapisałam mu adres.

- Mieszkał tam, gdy jeszcze byłam z Brendonem i nie mam pojęcia czy nadal tam mieszka.

- Sprawdzimy to, gdyby coś jeszcze Ci się przypomniało dzwoń do mnie, każda nawet najmniejsza informacja może nam się przydać.

- Dobrze - kiwam głową.

Ethan opuszcza szpital informując nas, że jeśli będzie coś wiedział od razu do nas powiadomi. Po oddaleniu się Ethana dociera do mnie, to co powiedział. John stoi za wypadkiem Zayna, a w takim razie Brendon na pewno maczał w tym palce. Dociera do mnie, że gdyby Zayn mnie nie poznał nic by mu nie było. Nie leżałby w stanie krytycznym w szpitalu. Jego rodzice i przyjaciele nie martwiliby się o niego. To wszystko moja wina. To przeze mnie Zayn tu leży. Momentalnie zaczynam się cała trząść, bo dociera do mnie to wszystko. Spoglądam na zmartwione twarze rodziców Zayna i to dla mnie za wiele. Na drżących nogach podchodzę do nich. .

- Przepraszam, tak bardzo was przepraszam - mówię łamiącym się głosem, po czym zaczynam biec w stronę łazienki.

Po prostu nie mogę tak dłużej. Nie mogę być blisko nich, gdy wiem, że to przeze mnie ich syn leży w szpitalu. Słyszałam za sobą ich wołanie, ale się nie zatrzymuje. Wbiegam do łazienki i zamykam się w jednej z kabin. Opieram się o ścianę i osuwam się na podłogę. Podkurczam nogi, a po moich policzkach spływają łzy. Po chwili słyszę ciche pukanie, ale się nie odzywam.

- Lily, to ja Kate, proszę otwórz - nie ruszam się z miejsca. - Lily proszę - po kolejnej prośbie, podnoszę się, otwieram drzwi i z powrotem siadam na podłodze. Po chwili do środka wchodzi Kate. Siada obok mnie i mocno mnie przytula. Gdy tylko to robi po moich policzkach spływa jeszcze więcej łez.

- Przepraszam Kate to...to wszystko moja wina - łkam. - Gdyby nie ja Zayn nie leżałby teraz w szpitalu.

- Lily to nie jest Twoja wina. Zayn jest dorosły i wiedział co robi stając w Twojej obronie i możesz mi wierzyć lub nie, ale wiem, że zrobiłby to jeszcze raz, abyś była bezpieczna i nie zważałby na konsekwencje, bo Cię kocha. I wiedz, że nikt nie uważa Cię za winną tego co się stało - moja tama pęka, a ja niekontroluje już spływajacych łez.

Kate już nic wiecej nie mówi i pozwala mi się wypłakać w swoich ramionach. Czuję, że ona również płacze, bo wiem, że to wszystko co się wydarzyło dla niej również nie jest łatwe . Płaczemy razem tuląc się do siebie i w ten sposób dodając sobie otuchy.

***

Nie wiem ile czasu spędziłyśmy w łazience, ale wracając z powrotem na OIOM obie byłyśmy już trochę spokojniejsze. Po słowach Kate czułam się trochę inaczej. Nadal czuję się za to wszystko winna, jednak świadomość, że ani Kate, ani jej rodzice nie winią mnie za to wszytko sprawiła, że czuję się trochę lepiej, jakby kamień spadł mi z serca.

Gdy pani Evans mnie zobaczyła od razu do mnie podbiegła i mocno przytuliła. Nic nie mówiła, ale wiedziałam, że przez ten uścisk chce powiedzieć, że nie uważa, że to moja winna. To tak wiele dla mnie znaczy. Nie wiem czy jakby było inaczej potrafiłabym kiedykolwiek spojrzeć w oczy. Rozejrzałam się po korytarzu i zauważyłam, że nie ma wśród nas pana Roberta. Pewnie pojechał do domu, do żony i dzieci oni również go potrzebują. Już miałam siadać na krzsełku, gdy usłyszałam za sobą głos, który słyszałam tylko raz w życiu, ale dobrze wiedziałam do kogo należy. W naszą stronę szła Karen. Co ona tu robi? W ogóle nie powinno jej tu być. Czułam jak wszystko w środku się we mnie gotuje. Już miałam się odezwać, ale uprzedził mnie Max. Po jego twarzy widać było, że jest zły, że ona się tu pojawiła.

- Co ty tu robisz? - pyta z wyczuwalną wrogością w głosie.

- Przyszłam sprawdzić co z Zaynem - mówi swoim słodkim głosem. - Byliśmy przyjaciółmi, więc chciałam... - nie dane było jej dokończyć.

- Słusznie zauważyłaś, byliście przyjaciółmi.

- Ale...

- Nie ma żadnego ale, a teraz idź już stąd, bo nie jesteś tu mile widziana - Karen z wyraźnym szokiem na twarzy odwraca się i odchodzi, ale za nim to zrobiła spojrzała na mnie wzrokiem w stylu jeszcze tego pożałujesz.

***

Minęły trzy dni od feralnego dnia. Zayn nadal leży nie przytomny. Nic się nie zmieniło. Czuwam nad nim całe dnie i noce. Rodzice Zayna próbowali mnie przekonać do powrotu do domu, abym się choć trochę przesłała, jednak ja nie dałam się przekonać. Nie chcę zostawić Zayna samego. Chcę być przy nim, gdy się wybudzi. Doktor Johnson mówi, że jego wyniki są lepsze niż trzy dni temu, ale nie wie kiedy Zayn się wybudzi. Mówi, że to zależy od niego i jego organizmu. Pytałam się również co z jego prawą ręką, która dość poważnie ucierpiała podczas wypadku i doktor stwierdził, że Zayna będzie czekała rehabilitacja, aby odzyskać dawną sprawność w ręce.

Nadal nie udało złapać się John'a. Wiadomo tylko tyle, że jedyną osobą, która odwiedziła Brendona w więzieniu to jego młodsza siostra. Ethan przesłuchiwał ją bardzo długo i w końcu powiedziała, że Brendon kazał jej iść do John'a i powiedzieć, że ma zrobić to o czym rozmawiali zanim trafił do więzienia. Po tym wszystkim idzie wywnioskować, że Brendon już od dawna to planował. Ethan przekazał mi również, że Brendon stanie przed sądem po raz kolejny. Poczułam ulgę, gdy mi to przekazał. Brendon zasłużył sobie na to.

Podniosłam się z krzesełka i wyszłam z sali Zayna. Muszę rozprostować nogi i napić się kawy. Byłam zmęczona, a spanie na niewygodnym krzsełku daje mi się we znaki, ale to nic muszę być przy Zaynie. Kupuję gorąca kawę z mlekiem w automacie i kieruję się prosto do sali Zayna. W drzwiach o mało się z kimś nie zderzam. Tym kimś okazuje się być Ethan.

- Właśnie Cię szukałem - mówi. - Miałem do Ciebie zadzwonić, jednak wolałem poinformować Cię osobiście - spoglądam na niego wyczekując tego co ma mi do powiedzenia. - Udało nam się złapać John'a.

***

Do następnego kochani xx

Shadows Of The Past // Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz