47

1.4K 132 19
                                        

Czułam jak Zayn nieruchomieje. Jego ciało napięło się jak struny w gitarze. Jego ręka coraz mocniej zaciskała się na mojej. Dopiero, gdy go pociągłam wyszedł z windy, ale nie ruszył się dalej. Spojrzałam na jego twarz, bo nie miałam pojęcia co się dzieje. Zayn wpatrywał się przed siebie, więc podążyłam za jego wzrokiem.

Kawałek dalej może jakieś dwa trzy metry dalejna wózku siedział starszy mężczyzna, za nim stała pielęgniarka, a po obu jego stronach stali funkcjonariusze policji.

Mężczyzna również wpatrywał się w Zayna. Na jego twarzy malował się szok i niedowierzanie, jakby nie wierzył w to kogo widzi.

Zaczęłam patrzeć raz na Zayna, a raz na nieznajomego mężczyznę i dopiero po chwili mnie olśniło. Te same rysy twarzy, ten sam kolor oczu, ta sama ciemna karnacja. To jest jego ojciec. Ten sam, który powinnien siedzieć w więzieniu w Bradford.

Teraz wiem, dlaczego Zayn tak zareagował. To jest ich pierwsze spotkanie po tylu latach. Zayn nienawidził ojca po tym co zrobił. Nie znam całej historii tylko jej część i wiem, że Zayn ma powody, aby czuć do niego nienawiść.

Patrzyli na siebie, ale żadne z nich się nie odezwało. Czułam jak ciało bruneta zaczyna się powoli trząść. Jego ręka jeszcze mocniej zacisnęła się na mojej. Powoli zaczynało mnie to boleć.

- Zayn? - ciszę przerwał głos jego ojca, który mieszał się z niedowierzaniem.

W tym momencie czułam jak Zayn się rozpada. To dla niego zbyt wiele. Puścił moją rękę i po prostu wybiegł ze szpitala. Pobiegłam za nim.

- Zayn! - krzyczałam.

- Daj mi spokój Lily! - warknął i wsiadł do samochodu i odjechał zostawiając mnie samą przed szpitalem.

Znów się ode mnie odsunął, a ja nie potrafiłam nic z tym zrobić. Czułam się bezsilna.

***

Do mieszkania dostałam się taksówka i od razu zadzwoniłam do Emmy. Musiałam z kimś porozmawiać. Nie chciałam być teraz sama. Muszę z kimś o tym porozmawiać, a wiedziałam że Em mogę ufać, że to co jej powiem zostanie między nami.

Em zjawiła się u mnie dwadzieścia minut po moim telefonie. Odpowiedziałam jej o tym co wydarzyło się w ostatnich dniach. O listach z pogróżkami, o tym czego dowiedział się Ethan i o dzisiejszym dniu.

Em tuliła mnie do siebie, a ja po prostu płakałam. Czułam się taka bezsilna.

- Boję się o niego Em nie ma co już kilka godzin.

- Wszystko będzie dobrze. On po prostu musi ochłonąć.

- A jeśli zrobi coś głupiego?

- Nie zrobi to rozsądny facet.

- Ale nie widziałaś w jakim był stanie, gdy odjeżdżał. - pociągnęłam nosem.

- Zadzwoń do niego - zaproponowała.

- Już to robiłam, ale za każdym razem włącza się poczta.

Bałam się o niego, tak cholernie się bałam. Nie miałam pojęcia gdzie jest, z kim i co robi, a najważniejsze czy jest cały.

Wiem, że jego ojciec zrobił okropne. Gdy usłyszałam, że zgwałcił jakoś kobietę od razu przypomniał mi się mój własny koszmar. To jak ja się wtedy czułam. Do tego tamta kobieta zaszła w ciążę i nie zniosła tego wszystkiego, dlatego popełniła samobójstwo, osierocając syna.

Do głowy nasuwają mi się słowa Zayna " odebrał mi kogoś kogo kochałem". Czyżby kogoś zabił? Na myśl nasuwa mi się tylko jedna myśl. Jego matka, ale czy ten mężczyzna byłby zdolny do czegoś takiego? Nie potrafię nawet sobie tego wyobrazić. Odebrać matkę własnemu synowi?

Szybko potrząsam głową, aby odgonić od sobie te okropne myśli. Nie będę miła pewności dopóki Zayn mi o tym nie opowie.

Spoglądam na zegarek, na którym dochodzi północ, a Zayna jak nie było tak nie ma. Już man spróbować znów do niego zadzwonić, gdy słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Zrywam się na równe nogi, a Em idzie w moje ślady.

Do salonu wchodzi Zayn. Wygląda okropnie. Jakby całe życie i radość z niego wyparowała, ale najważniejsze, że jest cały i zdrowy. Spogląda na mnie i wtedy dostrzegam jego zaczerwienione oczy. Czyżby płakał?

Mimo tego jestem na niego okropnie zła. Zostawił mnie pod tym szpitalem samą, nie mówiąc gdzie jedzie. W ogóle nie liczył się z tym co ja będę czuła, że będę umierała z nerwów martwiąc się o niego.

Podchodzę do niego i uderzał go w twarz. Zayn nic nie mówi, bo wie, że na to zasłużył.

- Jak mogłeś mi to zrobić? - uderzam do pięśćmi w klatkę piersiową. - Jak mogłeś zostawić mnie samą? - nadal go uderzam, a Zayn w ogóle mnie nie powstrzymuje. - Tak cholernie się o ciebie bałam. Nie wiedziałam gdzie jesteś i czy nic ci nie jest. Jak mogłeś? - łzy strumieniami spływają po moich policzkach.

Zayn chwyta mnie za nadgarstki i przyciąga mnie do siebie.

- Przepraszam - mocno trzyma mnie w swoim uścisku, a ja poddaje się jego dotykowi.

- To ja będę wracała do siebie - odzywa się Emma. Spoglądam na nią i kiwam głową i mówię bezgłośnie dziękuję. - A ty Zayn jeśli jeszcze raz zrobisz coś takiego sama ci przywale - ostrzega go i opuszcza mieszkanie.

Zayn ciągnie mnie na kanapę i sadza siebie na kolanach.

- Gdzie byłeś? - pytam.

- W Bradford na grobie matki - mówi i zamyka oczy, jakby chciał, aby łzy które zdążyłam dostrzec nie opuściły jego oczu.

- Mogłeś do mnie chociaż zadzwonić - mówię z wyrzutem.

- Wiem i przepraszam za to, ale potrzebowałem chwili samotności. To wydarzyło się w szpitalu trochę wytąciło mnie z równowagi.

Czuję jak jego ciało znów się trzęsie. Zdaję sobie sprawę, że miał nadzieję, że już nigdy nie spotka ojca, jednak los chciał inaczej.

***

Dwa dni od zdarzenia w szpitalu Zayn dostał telefon, że jego ojciec jest ciężko chory i dlatego został przewieziony do Londynu i chcę się z nim spotkać.

Od tamtego dnia Zayn nie jest sobą. Nie wiem co się z nim dzieje. Cały czas chodzi podenerwowany i wściekły. Chciałam z nim o tym porozmawiać, ale za każdym razem mnie zbywa, a gdy zaproponowałam żeby może go jednak odwiedził wpadł we wściekłość.

Siedzimy właśnie przy wyspie kuchennej i w ciszy jemy śniadanie, gdy dzwoni telefon Zayna.

- Malik - mówi do telefonu. Po chwili na jego twarzy pojawia się złość. - Już mówiłem, że to nie odwiedzę. - czyli chodzi o jego ojca. - Nie obchodzi mnie, że może umrzeć, dla mnie może gnić w piekle. - krzyknął i się rozłączył.

Patrzyłam na niego lekko zaskoczona jego ostrym wybuchem.

- Co? - warknął, gdy nadal się na niego patrzyłam.

- Może powinieneś jechać do szpitala. Twój ojciec chce z tobą tylko porozmawiać. Może chce Ci wszystko wyjaśnić.

- Tu nie ma co wyjaśniać! Gdybyś wiedziała co zrobił wcale byś tak nie mówiła! - uniósł się.

- To mi w końcu powiedz co takiego Ci zrobił! - też uniosłam głos.

- Naprawdę chcesz wiedzieć co mi zrobił. Naprawdę chcesz? - krzyczał, jakby wpadł w furie. - Kurwa naprawdę chcesz wiedzieć? - wstał i nerwowo zaczął chodzić po kuchni.

Był cholernie roztrzęsiony.

- Tak - wyszeptałam bardzo cicho, bo zaczynałam się go bać. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.

- Chcesz usłyszeć, że ten skurwiel zabił moją matkę?! - wrzasnął na całe gardło. - Tak właśnie, zabił moją mamę.

***

I jak?

Do następnego kochani xx

Postaram się go dodać jak najszybciej.

Shadows Of The Past // Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz