Rozdział 36 - Niezapowiedziany Gość...

303 42 5
                                    

*  Per. Kenay *

Gdy moja ciekawość zmusiła mnie do pójścia za Dagurem , przegrała ona z moją sennością. Ospale wróciłem do domu, do ciepłego łóżka. Było bardzo cicho. Teraz było słychać wszystkie inne dzwięki co nigdy nie słyszałem w czyimś towarzystwie. Skrzypienie podłogi,  świerszcze, wiatr.. Cały czas mi się wydawało, że ktoś jest w moim domu. To było bardzo przytłaczające. Przykryłem się kołdrą po sam czubek nosa. Drzwi do mojego pokoju lekko zaskrzypiały i poruszyły się powoli w moją stronę. Przykryłem się jeszcze bardziej. Nikogo tam nie było. Jednym logicznym wyjaśnieniem był wiatr. Ale niestety nie było tu żadnego przeciągu..nic nie czułem, nie czułem żadnego powiewu. Jedno co doświadczyłem, to niepewność.. niepewność i czyjąś obecność. Szybko wyskoczyłem spod kołdry i zamknąłem  drzwi na klucz, po czym przycisnąłem je miotłą, żeby mieć pewność, żę nikt ich nie otworzy. Wróciłem na miejsce spania. Wbiłem wzrok w ciemne drzwi. Poczułem, jak lodowaty powiew muska mi twarz i wypełnia sypialnię.Klamka lekko się poruszyła, bardzo delikatnie. Zapaliłem świece i do ręki wziąłem miecz. Nagle usłyszałem za oknem krakanie .Bezskutecznie próbowałem zamknąć okno, które najwidoczniej się zacięło. Zza moich pleców usłyszałem kluczyk w drzwiach, który powoli zaczynał się przekręcać. Poczułem jak cierpną mi ręce. Z trudem łapiąc powietrze, odwróciłem się i z całych sił rzuciłem w drzwi toporem, który miałem pod ręką.Cisza. Nic nie słychać. Żadnego kluczyka, wiatru, skrzypienia. Nie na długo...kluczyk zrobił jeszcze jeden obrót, po czym przestał się nagle obracać i jak popchnięty niewidzialnymi palcami, wypadł z zamka na podłogę. Drzwi mimo miotły zaczęły się otwierać, skrzypiąc przejmująco. Chciałem wrzasnąć na całe gardło bo miałem tego już po dziurki w nosie. Z półmroku drzwi  wyjrzała para błyszczących oczu. Westchnąłem z ulgą. To był kot. Tylko kot. Chwilę wcześniej myślałem, że ze strachu serce mi wyskoczy z piersi. Uklęknąłem, by podnieść małego czarnego zwierzaka, i wtedy odkryłem, że oprócz kota w głębi cienia jest jeszcze jakaś istota. Zwierzę rozdziawiło szczęki, wydając z siebie ostry, podobny do syku węża dzwięk, od którego skóra cierpła, po czym cofnęło się z powrotem w ciemności drzwi, do swojego pana. Świetlisty uśmiech rozbłysł w półmroku i na mnie spoczęło spojrzenie par oczu koloru jaskrawej zieleni. Krzyknąłem na całe gardło i rzuciłem się w kierunku okna, które zatrzasnęło się tuż przed moim nosem. Obróciłem się gorączkowo w kierunku drzwi. Złowieszczy uśmiech przekroczył próg . Z jego każdym krokiem  wydawał przeraźliwy dźwięk, żelastwa ? Jakby miał zbroję. Wokoło niego była czarna mgła. Był bardzo duży, większy ode mnie. Oparłem się plecami o ścianę, nie mając dokąd się cofać... Zmora wyciągnęła rękę zza mgły w moją stronę. Faktycznie to była zbroja, bo sama rękawica na to wskazywała. Popatrzyłem na niego z przerażeniem w oczach.

- CZEGO CHCESZ?! - krzyknąłem,przerażony, wymachując na ślepo mieczem.

Czarna postać uśmiechnęła się lekko.

- Przyłącz się do mnie... - powiedziała oziębłym, męskim , groźnym, przenikającym jadem kości człowieka głosem. Zadrżałem.

Słońce wschodziło i powoli robił się dzień.

Popatrzyłem się na niego z przerażeniem. Gdy słońce przedostało się przez dziurki ścian, i jedno z nich trafiło na czarną postać, ta zasyczała i przemieściła się do cienia.  Jakby ją to światło raziło.

- Głupcze! Zapłacisz za to! - wykrzyczał, opuszczając rękę i znikł. Znikł. Tak po prostu.Znikł.

Upadłem na ziemie, ciężko dysząc. Złapałem się ręką za pierś i próbowałem złapać oddech. W głowie dopiero sobie przyswajałem co tu zaszło. Tu. W moim DOMU! Jakiś koleś, nie wiadomo skąd? , jak?, gdzie?, O co mu chodziło? Thorze! Oni mnie namierzają czy co? Skąd wie gdzie mieszkam? Może się przeprowadzę do jakiejś jaskini? Mam już dość tych najść! Myślałem, że tu na zawał zejdę.  Zerwałem się z miejsca i pobiegłem do drzwi wejściowych.Chciałem jak najprędzej złapać solidny wdech świeżego powietrza. Kopnąłem je mocno nogą z taką siłą, że wypadły z zawiasów. Zupełnie nie myślałem teraz o niczym innym, czy o tym, że jest tam klamka. 

Słońce powoli wyłaniało się zza drzew, trafiając swoimi promyczkami na moją przerażoną twarz. Nie zastanawiając się pobiegłem do Dagura. Pchnąłem jego ciężkie, drewniane drzwi. Wpadłem jak poparzony, do domu szukając go po pomieszczeniach. To co zobaczyłem w jego sypialni, totalnie mną  wstrząsnęło. Oczy wypadły mi z orbit. A buzia wypadła z zawiasów.


___________________________________________________________________________

Kolejny rozdział :D Ciekawe jak zareaguje  Kenay na Dagura i Eris w łóżku xD ?!

Zobaczycie w kolejnym opowiadaniu.

Zostawcie po sobie ślad w postaci :

- gwiazki

- koma

Dzieks :*





Czarna Krew  - Inny  TOM I   ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz