16 - letni chłopak mieszka wraz z rodziną na dużej wyspie znajdującej się na Archipelagu. Spokojnie czasy wikingów zakłócają niebezpieczne stworzenia. Po tragicznym wypadku siostry zamierza wziąć się w garść. Ucieka z wyspy, wraz ze swoim kolegą zos...
- Zaczekaj tu i się schowaj, póki nie wrócę z kluczem - powiedziała Eris oschłym głosem.
- Jak ma słabość do Ciebie? To masz zamiar go całować czy co? - zdziwiłem się.
- A co masz jakiś problem? Przecież nic do mnie nie czujesz - stwierdziła.
Wbiła nóż w moje okruszki serca.
- Idę poszukać Kenay'a - powiedziałem, ignorując jej prośbę, która przerodziła się w rozkaz. Nienawidziłem rozkazów. Od małego musiałem je posłusznie wykonywać i może od tego ta niechęć.
- Nie. - podkreśliła to stanowczą kropką.
- Bo mi niby zabronisz? - zadrwiłem.
- Owszem - rzuciła się na mnie, przygniatając mnie do podłogi. Przywarła moje ręce do ziemi, bym w żaden sposób nie mógł się uwolnić. Tak, mogę przyznać. Ta dziewczyna miała siłę, ale to nie znaczy, że ja też jej nie miałem. Poruszyłem jedną brwią w górę, by przyznać, że mnie zaskoczyła taką reakcją.
- Będziesz tu siedział?! To nie są przelewki. Jeden błąd i po tobie - powiedziała.
- A jednak Ci na mnie zależy - spojrzałem jej w oczy pełne nienawiści.
- Nie - powiedziała, po czym wstała ze mnie i otrzepując swoje ubranie skierowała się do drzwi.
Oczekiwałem innej odpowiedzi i innej reakcji. Może to ja znowu popełniłem błąd? To ona. To ona popełniła błąd. Jeśli, mówi prawdę, że nadal coś do mnie czuje? Tyle myśli miałem w głowie, że nie potrafiłem na żadną z nich odpowiedzieć. Nie potrafiłem się spiąć w sobie i wykonać ruch, którym bym pokazał dziewczynie, jak bardzo mi na niej zależy.
- Czekam - wydusiłem z siebie.
Eris wyszła i trzasnęła drzwiami.
* Per. Eris *
Debil. Jak mu na mnie nie zależy, to dlaczego mi ma zależeć? Szłam zdecydowanym i nerwowym krokiem do prywatnej komnaty Księcia. Po drodze spotkałam paru strażników pilnujących wejścia.
- Książę jest zajęty - powiedział strażnik zagradzając mi bronią drzwi.
- Odsuń się - powiedziałam wściekła.
- Będę zmuszony wezwać posiłki - powiedział niewzruszony.
Skupiłam w sobie moc i jednym celnym strzałem lasera zabiłam strażnika.
- Ktoś jeszcze? - szepnęłam, spoglądając na drugiego, który migiem wziął broń z mojej drogi i się wyprostował.
Kopnęłam drzwi, które się w hukiem otworzyły. Moim oczom ukazało się pomieszczenie w, którym dawno nie byłam. Ściany z kamienia, na których wisiały różne obrazy demonów. Kilka szafek, duże łóżko i na środku ogromny stół, przy którym stał Eredin. Układał jakieś strategie, ponieważ przesuwał jakieś postacie z drewna, które były na mapie. Książę był w zbroi, lecz bez hełmu na głowie.
- Jesteś wreszcie - powiedział, stojąc do mnie plecami.
Podeszłam do stołu i przyglądnęłam się uważnie wszystkiemu co się na nim znajdowało, po czym podparłam się rękami o kant mebla. Książę zerknął na mnie z myślą, że tego nie zauważę, ale niestety nie uszło to mojej uwadze.
- Znowu bitwa? - zapytałam.
- W końcu ktoś musi dowodzić, tą nędzną krainą - powiedział spoglądając na mnie kątem oka. Udałam, że tego nie widzę.
- Znowu o jednego strażnika mniej? - lekko uśmiechnął się do mnie.
Kiwnęłam głową, odwzajemniając uśmiech.
- Po co mnie wzywałeś? - spytała zdejmując kaptur z głowy.
Książę śledził każdy mój ruch.
- Widzisz... Odkąd tu pracujesz zastanawiałem się czy Cię nie awansować na dowódcę Łowców - powiedział, po czym odłożył swoje figurki i podszedł do mnie. Lekko się cofnęłam.
- Tak? A z jakiej to okazji? - zapytałam patrząc się w jego zielone oczy.
- Wykonujesz swoje zadania z poświęceniem, jesteś na każdy mój rozkaz. Według mnie będzie z Ciebie najlepszy kandydat na dowódcę - powiedział z błyskiem w oczach.
- Dziękuję. Jeśli to tyle miałeś mi przekazać, to już pójdę - powiedziałam, całkiem zapominając o misji. Byłam szczęśliwa, że mnie awansował, ale co to mi robiło, gdy miałam go jutro zniszczyć. Lubiłam go, zawsze go lubiłam. Wydawało mi się, że on również darzy mnie zaufaniem i przyjaźnią. Jako jedyna osoba przychodziłam do jego komnat i słuchałam jego problemów odnośnie rządów. Słuchałam jego strategi i mu doradzałam. Teraz mam to wszystko zniszczyć, bo jakiś chłopak przyszedł i chce go pokonać? Czy oni nie mogą żyć w zgodzie?! Dobra, rozumiem Eredin zabił mu ojca, ale on sam go do tego sprowokował. Nie spłacił długu, więc to był jego błąd, za który słono zapłacił. A ja mam teraz stawać między moim dotychczasowym życiem, a sprawami przyjaciół. Trema mnie zjadła. Już chciałam wychodzić, gdy Książę znienacka złapał mnie za rękę. Popatrzyłam się na niego osłupiałym wzrokiem.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Jeszcze nie skończyłem - powiedział, po czym pociągnął mnie w jego kierunku. Popatrzył się w moje czerwone oczy.
- Czy ktoś Ci to już mówił, że masz piękne, demoniczne oczy? - powiedział uwodzicielskim głosem.
- Tak. Czekaj, czekaj Tobie się na flirt zachciało? Królowi Ciemności? Królowi, który włada wszystkimi duszami w wymiarach? Królowi, który nie ma żadnych uczuć. Coś jest nie tak - stwierdziłam zerkając w jego oczy.
- Spodziewałem się takiej odpowiedzi - uśmiechnął się do mnie.
- Może i jestem Królem Ciemności, ale gdy Cię poznałem zaintrygowałaś mnie - powiedział, nadal nie puszczając mojej dłoni.
Muszę przyznać, że ma chłopak wyczucie czasu...
- No ja też Cię lubię, ale muszę już iść - wymyśliłam wymówkę, chcąc oderwać się od zimnej, stalowej zbroi mężczyzny.
- Doprawdy ? - chłopak nie dawał za wygraną. Pociągnął mnie na łóżko, po czym uklęknął przede mną. Zaczerwieniłam się na miejscu.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.