Rozdział 7

1K 70 51
                                    

Tris

Dziewczyna rzuca się na mnie i zaczyna mnie ściskać.
- Przepraszam, wiem, że nic nie pamiętasz, ale nie mogłam się powstrzymać - odsuwa się ode mnie i uśmiecha się szeroko. - Gdzie ten pomyleniec cię wywiózł?
- Mówisz o Ericu? - Dziwię się. - On nie jest żadnym pomyleńcem.
- Porwał cię i zrobił mnóstwo innych złych rzeczy, więc owszem, jest.
- Chciał mnie chronić przed Cztery! - Krzyczę i zaczynam się denerwować.
- Przed Cztery? - Dziewczyna zaczyna się śmiać. - Niby dlaczego?
- Cztery wstrzyknął mi serum pamięci, zabił rodziców i brata, to mało?!
- Tris, twój brat jest cały i zdrowy, a przynajmniej tak wyglądał gdy widziałam go miesiąc temu.
Marszczę brwi. Ona zaczyna opowiadać o ataku symulacji, w którym zginęli moi rodzice. Nie wiem, czy mogę jej wierzyć, więc na razie postanawiam zostać przy wersji Erica.
- Skąd mam mieć pewność, że nie kłamiesz?
Dziewczyna zaczyna szukać czegoś w kieszeni i wyciąga zdjęcie, na którym jesteśmy obydwie i chyba akurat się z czegoś śmiejemy.
- Jestem Christina, twoja najlepsza przyjaciółka od nowicjatu Nieustraszoności - patrzy mi prosto w oczy. - Pochodzę z Prawości, nie mogłabym cię okłamać.
- Nie wiem, Christina - zaczyna mnie boleć głowa - Muszę to wszystko przemyśleć.
Może faktycznie byłyśmy przyjaciółkami? Jestem jej w stanie zaufać, ale nie wierzę w to co mówi o Cztery. Sama nie wiem dlaczego, ale podświadomie czuję, że może mi zrobić krzywdę.
- Przyjedź do Nieustraszoności - proponuje Christina.
Zaczyna mi tłumaczyć, w którym momencie mam wyskoczyć z pociągu. Patrzę na zegarek i zaczyna mi się robić gorąco. Eric będzie w domu lada chwila.
- To do zobaczenia - mówię i przygotowuję się do skoku.
- Poczekaj, gdzie teraz mieszkasz?
- Nie mogę ci powiedzieć - odpowiadam i wyskakuję. Udaje mi się wylądować bez szwanku i biegnę do mieszkania ile sił w nogach. Na domiar złego są nieczynne windy i muszę iść schodami. Bardzo szybko robię się zmęczona, a na piątym pietrze zaczyna mi się robić ciemno przed oczami.

Tobias

W końcu docieramy do Agencji. Zeke jest uparty i nie wychodzi z auta, więc idziemy sami z Uriahem.
Wszystko wyglada tak, jak przyjechaliśmy tu pierwszy raz. Nie ma takiej dziwnej ciszy, jak za czasów rządzenia Nity. Przechodzimy przez kontrolę, za którą czeka na nas Matthew.
- Cześć, jak tam? - Pytam, witając się z nim.
- Próbujemy przywrócić ład i porządek - odpowiada i rozgląda się. - A Christiny nie ma?
- A po co ci ona? - Odpowiada nieco agresywnie Uriah.
- Nic, po prostu miałem nadzieję, że przyjedzie z wami. Ale może innym razem.
- Wątpię, jest zaangażowana w poszukiwania Tris.
Marszczę brwi. O co chodzi Uriahowi? Czyżby coś było na rzeczy między nim a Christiną i broni swojego terytorium? Ale nie interesuję się plotkami, więc przestaję o tym myśleć.
Nagle dzwoni mój telefon. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do jego posiadania. Wyświetla mi się śmieszne zdjęcie Christiny, gdzie z buzi zwisa jej makaron. Zeke bawił się akurat moim telefonem, zrobił to zdjęcie i ustawił jako kontakt. Nie czuję potrzeby, aby je zmienić.
- Coś się stało? - Odbieram.
- Cześć Cztery, mnie też miło cię słyszeć - odpowiada sarkastycznie.
- No - odpowiadam niecierpliwie.
- Lepiej usiądź. Nie zgadniesz kogo spotkałam w pociągu.
- Christina, do cholery, jestem zajęty! Jeśli chcesz poplotkować to idź do Shauny.
- Tris! - Krzyczy, a ja zamieram.
- Co?! Jak to?!
- Kompletnie nic nie pamięta, a Eric tak jej naściemniał, że łatwo nie będzie. W każdym razie wracaj szybko, bo umówiłam się z nią, że przyjdzie do Nieustraszoności.
- Dlaczego od razu jej tam nie zabrałaś? - Pytam ze złością.
- Ona musi nam zaufać! Jakbym ją tam zaprowadziła siłą, to by nam nie uwierzyła.
- Dobra, powinienem być za parę godzin.
Rozłączam się i czuję, że w końcu mogę prawdziwie odetchnąć. Wiem, że Tris jest cała i zdrowa, choć z kompletnie wymazaną pamięcią.

Tris

Otwieram oczy i stwierdzam, że leżę na kanapie w salonie. Na przeciwko mnie siedzi Eric, ma zacięty wyraz twarzy.
- Gdzie byłaś? - Pyta chłodno.
Przechodzą mnie ciarki.
- Spacerowałam w pobliżu.
- Kłamiesz! - Krzyczy i ściska moje nadgarstki.
- Puszczaj, to boli! - Wyrywam mu się. - I mówię prawdę! Nie mogę tu siedzieć jak w więzieniu, podczas gdy ty znikasz na całe dnie!
- Mam swoje sprawy. Nie rozumiesz, że to dla twojego dobra? Sama zresztą widzisz, że to dla ciebie niebezpieczne. Zemdlałaś!
- Ostatnio źle się czuję - przyznaję.
- Zauważyłem, dlatego zrobiłem ci badanie krwi - nagle jego twarz rozjaśnia uśmiech. - Jesteś w siódmym tygodniu ciąży.
Otwieram szeroko oczy ze ze zdziwienia. Wychodzi na to, że musiałam w nią zajść tuż przed utratą pamięci.

CDN.

Miłej niedzieli! ❤️

SZUKAJĄCA (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz