Rozdział 27

999 77 17
                                    

Tris

- No mówże, o co ci chodzi - mówi zniecierpliwiona Shauna, kiedy Christina milczy.
- No bo... Trochę mi głupio... Czy uważacie, że mam jakieś szanse u Uriaha? - Duka w końcu, o dziwo rumieniąc się. Pierwszy raz widzę ją taką, zazwyczaj jest wyszczekana i pewna siebie.
- Z tego co zauważyłam, to on chyba też jest tobą zainteresowany, bo nie odrywa od ciebie wzroku - stwierdzam.
- Mogę wysłać Zekego na przeszpiegi - proponuje Shauna. - Zorientuje się, jak wygląda sytuacja.
- Bez urazy, ale mam wrażenie, że Zeke tylko narobi bigosu, z którego później trudno będzie się wyplątać - mówi Christina.
- Dlatego musimy znaleźć sposób, jak masz go zdobyć - Shauna klaszcze w dłonie, podekscytowana. - Chyba mam. Zeke mówił, że idą na piwo z chłopakami, więc muszą być gdzieś niedaleko. - Wyciąga komórkę z kieszeni i dzwoni. - Chodźcie do baru. Do mojego ulubionego. Boże, ten na prawo od studia tatuażu. Nie, wszyscy. Nie dyskutuj ze mną i tak, musisz. - Rozłącza się i robi triumfalną minę.
- Trzymasz go pod pantoflem - stwierdzam, unosząc brwi.
- Tylko tak jestem nad nim w stanie zapanować, znacie Zekego.
- Niezbyt, ale z każdym dniem się to zmienia - poruszam brwiami.
Do baru w końcu wchodzą chłopaki. Cztery uśmiecha się do mnie z daleka i siada obok.
- Ładnie wyglądasz - mówi, zbliżając usta do mojego ucha, niemalże czuję je na skórze i przechodzą mnie ciarki.
- Czasami mi się udaje - wzruszam ramionami, a on parska śmiechem.
Rozmawiając z Cztery, obserwuję dyskretnie Uriaha i Christinę. Wydaje mi się, że obydwoje mają się ku sobie, widać to po nich i po spojrzeniach, jakie sobie wysyłają. Patrzę znacząco na Shaunę.
- Zeke, wracajmy do domu, źle się czuję - odzywa się i wstaje.
- Ojej, już? - Pyta zawiedziony i szybko dopija swojego drinka. Shauna przewraca oczami i ciągnie go za rękę do wyjścia.
- Cztery, oprowadzisz mnie trochę po Nieustraszoności? - Proponuję, również wstając. Chłopak patrzy na mnie zaskoczony.
- Eee, dobrze, chodźmy.
Chwytam go za rękę i wychodzimy. Przez chwilę spacerujemy bez celu, po czym Cztery zatrzymuje się i patrzy na mnie podejrzliwie.
- Coś mi tu śmierdzi - stwierdza.
- Mam nadzieję, że to nie ja - śmieję się, poruszając brwiami. On też wybucha śmiechem i kręci głową.
- Nie, pachniesz bardzo ładnie. Chodzi mi o Christine i Uriaha... - marszczy brwi. - Bo nagle Shauna zaczyna się źle czuć, ty chcesz zwiedzać Nieustraszoność... Jestem facetem, ale umiem poznać takie sztuczki.
Patrzę na niego, przechylając lekko głowę i mrużąc oczy.
- Mogę ci zaufać? - Pytam.
- No oczywiście, że tak! - Odpowiada żarliwie.
- Christinie podoba się Uriah - wyznaję z uśmiechem.
- No coś ty?
- Tak, ale to tajemnica! - Mówię szybko. - I ani słowa Zekemu, bo jest straszną paplą i w ciągu paru godzin dowiedziałoby się pół Chicago.
- No nieźle - komentuje Cztery i uśmiecha się.
- Okej, teraz już wiesz, więc pokaż mi jakieś wyjątkowe miejsce w Nieustraszoności.
- Znam takie jedno - puszcza mi oczko i ponownie chwyta za rękę, ciągnąc za sobą.
Gdy się tak trzymamy, czuję dziwną energię, która mnie pobudza.
Poruszamy się wąską ścieżką, która prawdopodobnie prowadzi na dno przepaści. Dziwię się, bo wcześniej jej nie zauważyłam, jest niemalże niewidoczna na tle skalnej ściany.
Kiedy ścieżka dobiega końca, stajemy na niestabilnym podłożu dna przepaści. Przeciskamy się przez małe dziury i kanciaste grzbiety, w końcu docierając na dosyć płaski głaz. Pomaga mi usiąść i sadowi się obok mnie. Nasze stopy kołyszą się nad niebezpieczną wodą, choć w tym miejscu prąd nie jest aż tak bardzo silny.
- Pięknie tutaj - zaczynam, rozglądając się, oczarowana. - Choć pewnie już tutaj byłam.
- Tak - przygląda mi się z dziwnym smutkiem wypisanym na twarzy. - Tutaj pierwszy raz cię pocałowałem.
- Och - tylko tyle jestem w stanie wydusić. Pewnie mu przykro, że nie pamiętam tamtej chwili. No cóż. Mnie też jest.
- Kiedyś sobie to przypomnisz - mówi cicho.
- Mam nadzieję.
- A tam - wskazuje wysoko, na metalową balustradę na górze. - Trzej inni nowicjusze próbowali cię zepchnąć, bo byłaś pierwsza w rankingu.
- Naprawdę? - Marszczę brwi. - I dlaczego nadal żyję.
- Wychodziłem akurat z sali kontrolnej i usłyszałem krzyk. A gdy zobaczyłem ciebie, wszystko inne przestało istnieć, liczyło się tylko to, żeby cię uratować.
- Musiałeś mnie bardzo kochać - stwierdzam.
Cztery unosi mój podbródek i patrzy mi głęboko w oczy. Rumienię się pod jego spojrzeniem.
- Nadal tak jest - odpowiada i zbliża usta do moich. Całuje mnie z wielką pasją i zaangażowaniem. Chwytam go za szyję i obejmuję mocno. Czuję łaskotanie w brzuchu i dziwna radość wypełnia moje serce. Nie potrafię tego przerwać, nawet kiedy brakuje nam tchu.

CDN.

Tadaaaaaaam 💓💓💓

SZUKAJĄCA (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz