Rozdział 18

944 64 27
                                    

Tris

Unoszę głowę i widzę młodego chłopaka, który wpatruje się we mnie z wytrzeszczonymi oczami.
- Kim jesteś? - Krzyczę do niego.
- Jestem twoim bratem - odpowiada i zamyśla się. - Poczekaj chwilę - dodaje i wchodzi do swojego mieszkania. Po chwili wraca i rzuca mi jakąś słuchawkę, którą łapię w locie. Zakładam ją i teraz wyraźnie słyszę, co mówi.
- Teraz nie musimy do siebie wrzeszczeć.
- Jesteś Caleb, tak? - Pytam, chcąc się upewnić.
- Pamiętasz mnie? - Wyraźnie się ożywia.
- Nie, Cztery mi o tobie opowiadał.
- Ach, tak. Eric porwał cię w nocy z siedziby Nieustraszonych - mówi pospiesznie. - Muszę ich zawiadomić, że cię znalazłem. Czy jesteś w stanie wyjść z domu?
- Nie, Eric zamknął mnie od zewnątrz.
- Dobrze, wejdź do mieszkania i czekaj spokojnie, a ja zadzwonię do Cztery - rzuca i znika w swoim mieszkaniu, a w słuchawce następuje cisza.
Wchodzę do sypialni i pospiesznie się przebieram. Mam złe przeczucia, ale staram się o tym nie myśleć, bo tylko jeszcze bardziej się denerwuję. Zaczynam przeczesywać mieszkanie w poszukiwaniu broni, ale nie ma jej tam, skąd ją brałam poprzednim razem. Spanikowana, kieruję się do pokoju, który Eric zawsze zamyka na klucz. Jestem zaskoczona, kiedy naciskam klamkę i drzwi się otwierają. Chyba się rano bardzo spieszył, skoro zapomniał je zamknąć. W środku jest pracownia z laboratorium, tak chyba powinien wyglądać typowy pokój Erudyty. Podchodzę do biurka i zaczynam szukać broni. Po chwili znajduję ciężki pistolet z pełnym magazynkiem. Udaje mi się go odbezpieczyć i wracam do salonu, czekając w napięciu.

Tobias

Siedzę przy stole, patrząc na swoje nietknięte śniadanie. Reszta też nie kwapi się do jedzenia, tylko Shauna szybko pałaszuje zawartość swojego talerza. Nagle odzywa się mój telefon, więc wyciągam go z kieszeni i odbieram.
- Tak, Caleb?
- Eric przetrzymuje Tris w swoim mieszkaniu w Erudycji, dwa piętra pod moim.
Natychmiast wstaję i upewniam się, czy mam przy sobie broń.
- Czyli które dokładnie piętro?
- Piętnaste. Obliczyłem, że musi być to mieszkanie numer 187.
- Zaraz tam będę - rzucam i rozłączam się.
Wybiegam ze stołówki, nie zważając na krzyki przyjaciół. Ważne jest dla mnie w tej chwili tylko to, żeby zdążyć na czas, żeby nie wywiózł jej jeszcze gdzie indziej. Czuję, że przepełnia mnie adrenalina, buzuje w żyłach, sprawiając, że biegnę tak szybko jak jeszcze nigdy. Wskakuję do rozpędzonego pociągu i siadam pod ścianą. Zastanawiam się, co zrobię, gdy spotkam Erica. Za wszystkie jego winy, powinienem zabijać go powoli, ciągnąc jak najdłużej jego cierpienie. Czasami przechodzi mi przez myśl, czy strata pamięci dla Tris nie wyszła jej na dobre. Przeżyła tyle strasznych rzeczy, w tym gwałt tego zwyrodnialca, więc czy jest sens przypominać jej o wszystkim? Jednocześnie wiem, że te złe wydarzenia sprawiają, że staje się jeszcze silniejszą osobą i że mimo wszystko wolałaby być świadoma.
Wyskakuję z pociągu, kiedy znajduje się na wysokości Erudycji. Biegnę do wieżowca i wchodzę do środka. Nie mam czasu na wspinaczkę schodami, więc wybieram windę. Gdy z niej wysiadam na piętnastym piętrze, szukam mieszkania 187.

Tris

Jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Wydeptuję ścieżkę w salonie od okna do ściany i z powrotem. Nagle słyszę donośny huk, jakby ktoś próbował dostać się do mieszkania. Serce podskakuje mi do gardła. Po kilku próbach osobie z zewnątrz udaje się wyważyć drzwi. Do środka wbiega Cztery, z wyciągniętą bronią , rozglądając się szybko.
- Cztery! - Wołam, a on podbiega do mnie, rzuca broń na kanapę i przytula mnie mocno.
- Tris - mruczy mi do ucha. - Tak się o ciebie martwiłem.
- Słusznie - odzywa się głos za nami.
Do mieszkania wszedł Eric, a w wyciągniętej ręce trzyma broń.

CDN.

Także tego 😏😏😏

SZUKAJĄCA (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz