Rozdział 20

1K 73 30
                                    

Tris

Przechylam głowę, ale nie czuję jego oddechu. Kładę palce na jego szyi i nie wyczuwam pulsu. Zaczynam się trząść, ale szybko się zbieram i rozpoczynam resuscytację. 30 uciśnięć i wdmuchuję powietrze. Moje łzy kapią na jego ciało, ale się nie poddaję, nie mogę, on musi żyć, do cholery, on nie może umrzeć!
- Tris?! - Do mieszkania wpada tłum ludzi, na czele z Calebem. Szybko do nas podchodzą i próbują mnie odepchnąć, ale nie zostawię teraz Cztery, muszę być przy nim.
- Odsuń się, Tris, oni chcą go uratować! - Woła Caleb i odciąga mnie siłą.
Ludzie w niebieskich strojach rozrywają koszulkę Cztery, uruchamiają defibrylator i naklejają na jego klatkę piersiową elektrody. Jeden z nich wciska przycisk i przez ciało Cztery przechodzi wstrząs, po czym wznawiają masaż serca.
Nie mogę tego wytrzymać, biorę broń i ponownie oddaję strzały w nieruchomego Erica. Niemalże natychmiast czuję rękę oplatającą mnie w pasie, a druga wyrywa mi pistolet.
- Przestań, Tris, on nie żyje! - To Zeke. - Tak nie pomożesz Cztery!
Czuję jak uginają się pode mną nogi i upadam na kolana. Chyba zaczynam głośno płakać, a może brzmi to jak skowyt zranionego zwierzęcia? To jest silniejsze ode mnie, czuję straszny ból w klatce piersiowej, który odbiera mi oddech. Moja reakcja jest instynktowna, choć wspomnienia nie wróciły, to podświadomie wiem, że Cztery jest dla mnie bardzo ważny i nie zniosę jego straty.
- Mamy go! - Krzyczy blondynka w okularach.
- Dzięki Bogu - odpowiada Zeke i oddycha z ulgą. - I dzięki tobie, Cara.
- Na razie przeniesiemy go do szpitala do Erudycji i wyjmiemy kulę z brzucha - odzywa się Caleb. - Przenoszenie go teraz do Nieustraszoności nie byłoby mądrym posunięciem, mógłby umrzeć w drodze.
Kiwam głową, ale jestem w stanie tylko myśleć o tym, że Cztery nadal żyje. Erudyci przenoszą go na nosze i niosą pospiesznie na salę operacyjną do siedziby głównej.
- Co z nim? - Pyta Uriah, patrząc na Erica z obrzydzeniem.
- Trafi na chwile do kostnicy i spalimy zwłoki - odpowiada Caleb.
Wszyscy zaczynają wychodzić z mieszkania, więc też się zbieram, choć trochę kręci mi się w głowie.
- O nie, ty musisz odpocząć - zatrzymuje mnie Christina. - Spójrz na siebie, ledwo trzymasz się na nogach!
- Nie zostawię teraz Cztery! - Upieram się, odpychając ją. - Przyszedł mnie uratować, a teraz sam walczy o życie!
- On jest silny i wyjdzie z tego - odpowiada Zeke, po czym dodaje jakby do siebie. - Musi wyjść!
- Dobrze, chodźmy wszyscy - odpowiada Shauna, która też nie wygląda najlepiej.
Nie mogę tu zostać ani chwili dłużej, niedobrze mi się robi gdy patrzę na te ściany, nie chcę być tu już nigdy więcej.
Zjeżdżamy windą na parter i kierujemy się do siedziby głównej Erudytów. Zeke podtrzymuje Shaunę, a Christina i Uriah mnie. Jestem im wdzięczna, bo niezbyt ufam swoim nogom, czuję, że w każdej chwili mogę upaść.
Dochodzimy do skrzydła szpitalnego, pod salę operacyjną. Siadam na krzesełku i chowam twarz w dłoniach. To oczekiwanie jest najgorsze, odratowali go, ale wciąż nie wiadomo, czy kula nie uszkodziła jakiegoś ważnego narządu.
Po dwóch godzinach w końcu z sali wychodzi Erudyta w białym fartuchu. Widać, że jest wykończony.
- I co z nim? - Doskakujemy do niego pospiesznie.

CDN?

W sumie chciałam skończyć na tym opowiadanie i dopisać mały epilog, ale nie wiem?
W każdym razie - POLSKA MISTRZEM POLSKI! Hehehe, nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo mam zdarte gardło po golu Milika 👏🏽👏🏽👏🏽 😂😂😂 
Kocham piłkę nożną! ❤️
🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱

SZUKAJĄCA (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz