I dwóch z głowy. Poszło gładko.
Muszę się zastanowić.
Właśnie zaczęła się nocna zmiana.
Zajmę się tylko doktorem Freemanem. Jestem już zmęczona. Nie miałam żadnego ruchu od długiego czasu.
Tylko jest jeden problem. Gdzie jest szatnia dla lekarzy ?
Błądzę między białymi ścianami. Szukam jakiego kolwiek znaku ,że zabłądziłam, ale nie.
Marne szanse.
Wszystko wygląda tak samo.
Znajduję drzwi. Nie , nie tych szukałam. Są tu tylko pielęgniarki. Nie będę zajmowała się czyimś sługami. Skuszę się na szefa.
Przyśpieszam kroku. Nie mogę sobie pozwolić na ani jedną chwilę do stracenia i tak nie wiem ile mi jeszcze zostało.
Jest ! Stoję właśnie przed drzwiami do mojej zemsty. Do mojego wybawienia. Ale jednak się waham.
Po co mi to ?
W środku krzyczę na siebie za to pytanie. Niepoto tyle przeszłam, by teraz się wahać. Otwieram je. Moim oczom ukazuje się mój oprawca i prześladowca.
Wiek daje mu się już we znaki. Łyse włosy zdecydowanie przeważają nad brązowymi. Z twarzy jest przeciętny. Kwadratowa broda i zimne, wręcz lodowate oczy. Wpatrują się we mnie bez cienia zaskoczenia czy stachu.
Niepokojące.
Co mam teraz robić ?
Kompletnie zbił mnie z tropu.
Głośno wzdycha i pokazuje na fotel.
- Spodziewałem się. Może usiądziesz ? - zapytał ze stoickim spokojem.
Nic nie odpowiedziałam. Szczerze nie wiedziałam co.
- Nie masz żadnych pytań ? Bo rozumiem ,że nie przyszłaś na herbatę.
- Dlaczego ja ? - pytam. Nurtujące mnie pytanie tylko czekało, by je wypowiedzieć
- Od lat prowadzimy badania nad gatunkami nadnaturalnymi. Takimi od urodzenia , albo od przypadku. Za każdym razem ponosiliśmy porażkę. Ale ty jesteś inna Lydio, i wiesz o tym. Twój dar jest od w Twojej rodzinie od pokoleń. Jesteś jedną z ostatnich ze swojego gatunku. Jesteś banschee. Wyjącą kobietą. Wystarczająco piękną kobietą , by zwabić ofiarę i ją zabić.
Zwiastujesz śmierć. To ty jesteś śmiercią. Twój krzyk zabija, potrafisz sprawić , by ktoś robił to co chcesz i to było warte naszej uwagi
- Dlaczego ja ?
- Wykazywałaś wyjątkowe zdolności już od początku. Zwinność , bystrość, inteligencja, siła. Byłaś dla nas zagadką. Z tobą nasze badania i plany mogły stać się rzeczywistością.
- Jakie plany ?
- Kochanie, tego nie mogę Ci powiedzieć ,ale sądząc po Twoim zaangażowaniu w tę sprawę szybko odkryjesz prawdę. A ja ci w tym nie pomogę.
- Czy Ci wszyscy ludzie byli tego warci ? Zabijaliście je dla zabawy ?
- Oni to inna sprawa. Byli źle dobrani. Mówiłem , by poczekali i wybrali prawidłowych. Nie chcieli słuchać. I tak jakoś wyszło. Rozumiesz, nie wygrasz z większością - mówił to nadal ze spokojem i lekkim rozmażeniem.
- Nie mogę już tego słuchać.
- Rozumiem i czekałem na ten moment. Możesz mnie zabić - powiedział.
Roześmiałam się. On myślał ,że to ja go zabiję ?
- To nie ja Cię zabiję. Ty to zrobisz. A zarazem zabijesz każdego lekarza , który prowadził eksperymenty na ludziach. Zrobisz to i na końcu sam się zabijesz - powiedziałam z wielkim uśmiechem.
W końcu na jego twarzy. Widniało coś co mnie ucieszyło
- Nie zrobisz tego. Nie zaszarpniesz mojego dobrego imienia ! - wykrzyczał.
- Masz rację. Ty to zrobisz.
I zaczęłam krzyczeć.
Nie głośno, lecz tak , by mnie zrozumiał. Będzie jak zahipnytyzowany. Myślał ,że nie znam swoich mocy. A to błąd. Znam je na wylot.
Znam je tak dobrze ,że wiem ,że gdy krzyczę z oczu płyną mi czarne łzy. Nie wiem dlaczego. Są gęste jak smoła. Pewnie są rzadkie , bo lekarze wiele razy próbowali doprowadzić mnie do krzyku.
Skończyłam. Zrozumiał.
Już go nie było. Jego dusza zniknęła. W oczach była straszna pustka. I tak już jego przygnębienia sylwetka. Przygnębiła się jeszcze bardziej. Dobrze z nim już skończone.
Zerknęłam jeszcze raz na moje dzieło i wyszłam.
Znałam drogę. Zrobiłam to co miałam zrobić. Czuję się szczęśliwa. Szczęśliwa ,że w końcu dokonałam zemsty.
Zdążyłam przyjść do swojej celi. Stało tam tylko łóżko i mały stolik. Wszystko przymocowane śrubami do podłogi, bym ich do niczego nie wykorzystała.
Uśmiechnęłam się i położyłam spać.
I po prostu zasnęłam............................
Sorki za błędy.
YOU ARE READING
kRzYk
FanfictionOPOWIADANIE W TRAKCIE POPRAWEK ! O tej samej porze. Codziennie. Przynajmniej nigdy się nie spóźnia. Jedyna trwała rzecz w moim życiu. Niezliczone dni w zamknięciu. Budzę się z krzykiem. Nie pamiętam nawet co mi się śniło, co spowodowałoby mni...