oDmieNNośĆ LoSU

39 11 2
                                    

Lydia pov :
Po porannym prysznicu postanowiłam coś zjeść. Wciąż nie mogłam uwierzyć ,że spędzałam czas z tym kretynem. I o dziwo podobało mi się. Obudziłam się szczęśliwa jak nigdy dotąd. Muszę pamiętać co mi zrobił.  Zobaczył moje blizny , a tego nie da się zapomnieć.
Jeśli już mowa o bliznach. Brakuje mi ruchu fizycznego.  Chciałabym skopać tyłek Stilsowi. Odwdzięczyć się za parę rzeczy.  W zamyśleniu wyszłam z pokoju.  Stał tak Stiles w pełni ubrany i chyba gdzieś wychodził.
- Idziesz gdzieś ? - pytam
Dopiero teraz mnie zobaczył i jak zwykle otaksował mnie wzrokiem.  Typowe. 
Przewróciłam oczami.
- Mam parę rzeczy do zrobienia. - oznajmia.
- Okey - rzucam i go omijam. Podchodzę do lodówki w celu wzięcia czegoś do jedzenia.
- Aa i miałem Ci powiedzieć , byś się ubrała i zeszła na śniadanie z Elenor. 
- O której ?
- O 10:30 - mówi. Jestem coraz bliżej zabicia go. 
- Przecież to za 15 minut ! - krzyczę
- Bystra jesteś - mówi. 
Warczę i szybko wbiegam do pokoju.  Szybkie ubranie się , lekki makijaż i jestem gotowa.  Wychodzę a jego już nie ma.

Stiles pov:
- Co tak późno ? - pyta ojciec
- Jest 10 rano. Normalnie wstaję później - przewracam oczami - co się znowu stało ?
Rick podchodzi do monitora. 
- Wezwaliśmy nowego , by pomógł Lydii się dostosować i by pomógł wam w akcji - no nie ! Znowu wszystko nie idzie według mojego mistrzowskiego planu.
- Kto ? - pytam już wściekły. Chyba mam lekki problem z agresją. 
- Issac Lahey - o jejku ! Z nad burzowych chmur.  Kolejny rebeliant. Może być jeszcze lepiej niż myślałem. 
- Issac ? On nie jest fanem integrowania się - mówię
- Gdy się dowiedział ,że będziemy likwidować stado Scotta Mcalla sam się zgodził.  A do tego , jest Lydia.  Wiele o niej słyszał i chciałby ją poznać.
- Kiedy przyjeżdża ?
- Jutro rano.  W Paryżu są niezłe zamieszki. 
- Z kim będzie mieszkał ?
- Jak to z kim ? Z wami.
Znowu jestem wściekły.
- A co to ? Moje mieszkanie stało się jakimś pieprzonym schroniskiem.  !! - Warczę na niego.  Nie robi to na nim żadnego wrażenia.
- Wszyscy macie się wspierać i zrzyć.  Rozkazy z góry.  Nie masz wyboru.  A do tego Lydia musi mieć wsparcie po tym jak przejedzie test.  A na Tobie nie można polegać. 
- Oczywiście ,że można.
- Ona Cię nie znosi.  Co jest Twoją winą !
- I to ma niby znaczyć , że pobiegnie do Isaaca.  Tak ?
- On pobiegnie do niej.  Ma słabość do pięknych dziewczyn. - mruga do mnie. Fuuj. Chyba nie można mnie bardziej obrzydzić. Jak mam myśleć o Isaacu i Lydii to mniej mdli i zaczynam być zły.
- To nie jest towarzystwo dla niej.
- On jest miły.  To ty nie jesteś towarzystwem dla niej.
- Gdy tylko czegoś chce.  Jestem idealny dla niej. 
- Daj już spokój.  Takie rozkazy.  Gdybyś zachowywał się normalnie , mogliśmy tego uniknąć. 
- Kolejne rozkazy ?! Chcecie jej ustawić każdy moment życia. -
Wzrusza ramionami. 
- Idę na śniadanie. 
- Nie zapomnij o treningu. 
A dlaczego miałbym ?

Lydia pov:
Elenor już na mnie czekała. Przynajmniej zamówiła już jedzenie.
- Prawie na czas - powiedziała.
  Mi też miło Cię widzieć.
Zaczęłyśmy jeść śniadanie. Gdy skończyliśmy rzuciła. 
- Jak ci się mieszka ze Stilesem ? - omal nie zakrztusiłam się kawą. 
- Myślę ,że dobrze. Jest irytujący i głupi, dzięki Bogu ,że mam własny pokój- mówię.  Udało mi wybrnąć.  Tylko po co wspominałam o pokoju , może jeszcze każą mi z nim zamieszkać.
- To dobrze. Przejdę może do sedna.  Dostaliście misję. Ty i Stiles - robi się ciekawej - macie zlikwidować Scotta Mccalla.  Wilkołak. Alpha.  Trudny przeciwnik.
- Jeśli jest alpha to znaczy ,że ma stado. Je też trzeba załatwić.
- Pewnie tak.
- A czemu ? W sensie Co on takiego zrobił ?
- Zagraża naszej koalicji.  A nie możemy do tego pozwolić. 
- Okey. A kiedy ?
- Za dwa tygodnie. Przez ten czas. Cały czas trenujesz.
- Ok.
- A i jeszcze kogoś wam dodadzą. 
- Kogo ?
- Isaaca Lahey.  Wilkołak. Pomoże Ci w treningach i w misji.  Zamieszka z wami.
- oke. ... co ? Czemu ? pytam
- Nie wiem. Rozkazy.
- Mam mieszkać z dwoma facetami ? Ja z jednym nie daję sobie rady !
- Poradzisz sobie.
- Yhy. ... już to widzę.
Patrzy na zegarek
- Za piętnaście minut masz  trening
- O jacie !! Nie możecie mówić mi wcześniej.

                    ************

Przynajmniej się nie spóźniłam.  Czekałam na niego i zabijałam czas na bieganiu.  W końcu książę się pojawił.
- Nie uczyli cię ,że nie powinno się spóźniać - mówię.
- uczyli. A co ?
- Nie nic. Zwykła ciekawość.  To co bijemy się ? - pytam.  Śmieje się.
- dzisiaj nie , mała. Ty biegasz ,ja pakuje. 
- Boisz się ,że Ci dowalę.
- Boli mnie to jak bardzo tego wyczekujesz - dotyka miejsca , gdzie powinno być serce - jestem dotknięty.
- Chyba nie pierwszy raz. - szczerze się jak głupia.
- Biegaj i nie gadaj.  Łamago.
Posłusznie zaczęłam biec.  Kątem oka , patrzyłam jak nakłada sztangi. Kładzie się na tym krześle i zaczyna to podnosić.  Teraz to nie mogę oderwać wzroku.  Patrzyłam jak jego mięśnie się napinają.  Wyglądał bardzo seksownie.
- Nadal się na mnie patrzysz ? - pyta.  Szybko obraca głowę
- Skąd ten pomysł ?
- Bo masz otwartą buzię. 
- Co ?! Nie nie prawda.  Jesteś okropny. 
- A ty masz brudne myśli.
- Wcale,  że nie !! Ahh przestań już.
- Przecież to ty się na mnie patrzyłaś ! Nie wiem czy mogę się czuć tu bezpiecznie. Może będziesz chciała mnie wykorzystać.
- Chyba ci to nie grozi. 
- Nie wiem.
- Kim jest Issac ? - pytam w celu zmienienia tematu.
- Moim kolegom. Jest wilkołakiem.  Spoko gość.
- Przystojny ? - pytam.
- Przecież chcesz zostać zakonnicą.  Nie powinnaś pytać o takie rzeczy - mówi.
- Pytam poważnie. 
Wzdycha
- Nie mi to stwierdzić.  Ale myślę ,że uchodzi za przystojnego po ilości dziewczyn jakie miał.  Oczywiście ja jestem przystojniejszy.  O to się nie martw.
- Gdzież bym śmiała.
- Uważaj.  On lubi rude. - mruczy.
- Yhy.  Dobrze wiedzieć. 
Po jakiejś godzinie nieustannych ćwiczeń.  Byłam tak zmęczona , że wróciłam do pokoju i jedyne na co miałam siłę to rzucenie się na łóżko.  Jak ma być tak codziennej to wątpię bym dała sobie radę , ale jak nie dam sobie rady to Stiles będzie miał kolejny powód do naśmiewania się ze mnie.  A do tego nie mogę pozwolić. 
Będę ćwiczyć dopóki nie wyzionę ducha.
Co może nadejść wkrótce.

kRzYkWhere stories live. Discover now