ProPoZYcjA

48 14 2
                                    

Obudziłam się wypoczęta jak nigdy dotąd.
Od rana w szpitalu panował jeden wielki chaos. Pielęgniarki latały z jednej do drugiej strony. Wystraszone. Podchodzę do drzwi i patrzę, że nie ma strażników.
Moje plany się powiodły.
Jestem taka szczęśliwa.
Zostaje mi tylko jedno. Czekać.
....
Właśnie medytowałam, gdy drzwi od mojej celi się otworzyły. Podniosłam wzrok na tego kto miał czelność mi przeszkadzać. W drzwiach stał nie kto inny jak generał. Nikt z nas się nie odzywał. Był bez ekskorty. Dziwne. Po prostu usiadł obok mnie na mojej pryczy. I po prostu włożył twarz w swoje ręce.
- Słyszałaś , wczoraj wydarzyła się straszna tragedia - popatrzył na mnie , czekał na jakąkolwiek reakcję
- Nie. Może się pan zdziwić ,ale nie mówią mi tu wszystkiego- odparłam spokojnie.
- Doktor ,który się Tobą opiekował , zabił siebie, czterech lekarzy i dwóch strażników- powiedział wciąż czekając na reakcję.
- Mówi się trudno. Nic nie mogło się zrobić. Wie pan co się mówi o szalonych- skończyłam.
A więc zabił czterech. No nie powiem trochę to rozczarowujece. Myślałam ,że zabił więcej. Ale to też dobrze świadczy, że nie wszyscy przyczynili się do tych wszystkich śmierci.
- Wiem , że to ty. Czytałem Twoje akta- powiedział wciąż ze stoickim spokojem.
Dobra. Przejżeli mnie. Nie będę kłamać. Po co ? Niech dowiedzą się z kim mają do czynienia.
- I co z tego ?
- W sumie. Zabiłaś łącznie siedem osób
Wzruszyłam ramiona. Przecież to nic takiego. Pewnie robili gorsze rzeczy. A do tego nie byli bez winy.
- Nic mnie to nie obchodzi
- I muszę Ci powiedzieć , że jestem bardzo zadowolony...- czekaj co ? - jesteś dokładnie tym czego się spodziewaliśmy.
Jeszcze raz. CO ?
-Nie do końca rozumiem o co Panu chodzi ?
- Widzisz, nastały ciężkie czasy. Szykuje się wojna i to nie byle jaka. Każda ze stron szuka sojuszników. I to nie byle jakich. Twoje zdolności bardzo nam się przydadzą- ciągnął
- Czy dobrze rozumiem ? Mam dla was torturować waszych wrogów ? Za pomocą moich zdolności. Taka jakby sekretna broń. Tak ? - zapytałam. Musiałam się upewnić, bo nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam.
- Tak - po prostu bez żadnych wyjaśnień.
Nie muszę się zastanawiać.
Teraz będę tajna bronią. A co ważniejsze wyjdę stąd.
- Oczywiście ,że się zgadzam.
- To dobrze. Pakuj się. Wyjeżdżamy.
- Nie muszę się pakować. Jestem gotowa od 10 lat.
W końcu wszyscy zobaczą na co mnie stać.

kRzYkWhere stories live. Discover now