Od samego rana czułam ,że coś wydarzy.
To nie było takie same jak dwa dni temu. W sumie dobrze. Nie mam ochoty na stracenie panowania nad sobą.
Ze Stilesem nie gadałam od tego specjalnego dnia. A Isaaca miał coś do załatwienia , więc gdzieś wyjechał.
Miałam trochę czasu dla siebie. Ale to się wkrótce kończy , bo mam kolejny trening z Elenor. Super , aż nie mogę się doczekać.************
- Jeszcze raz ! - krzyczy mi do ucha.
Wstaję zirytowana.
- Idzie mi dobrze. - mówię.
- Nie dość dobrze. Gdy to inni to zobaczą umrą ze śmiechu - mówi.
- Trzeba czasem kogoś rozśmieszyć.
- Jeszcze raz !
Okej. Mam dość.
- Ćwiczymy od trzech godzin.
- O trzy godziny za mało.
- O co Ci chodzi ? - pytam.
- O co mi chodzi ?! Może po prostu, mam dość użalania się nad Tobą. - powiedziała
- Co ?
- Jesteś głucha ? Wszyscy tu użalają się nad Tobą. Jakbyś była kimś wyjątkowym. Chociaż tak naprawdę, jesteś ofiarą. I wszyscy to wiedzą. - powiedziała.
Dosłownie nie potrafię opisać co wtedy czułam. Milion emocji naraz. I to nie tych dobrych.
- Dlaczego ? Dlaczego to robisz ?
Roześmiała się.
- Bo jesteś żałosna. Sama się tego nie domyślasz , więc nadszedł czas , by Ci to powiedzieć prosto w twarz , byś zrozumiała. - zamyśliła się - Właściwe to nie powinnam się dziwić. Wszystkie banschee nie są zbyt mądre. Łącznie z Twoją babcią - co ? - Tak , znałam ją i była tak żałosna jak ty.
- Zamknij się ! - wykrzyknęłam.
I tu zrobiła to czego zupełnie się nie spodziewałam. Spoliczkowała mnie. Poczułam pieczenie tam , gdzie jej ręką zderzyła się z moją twarzą.
- A co ? Przeszkadza Ci to ? Twoja babka , była hańbą dla wszystkich istot nadnaturalnych.
- Przestań , tak o niej mówić !
- Wierzyła , że przekona ludzi do naszych gatunków. Była nie zrównoważona. Zupełnie jak ty. Wiesz jak to mówią. Jabłko pada niedaleko od jabłoni. Dobrze ,że zginęła.
Wtedy nie wytrzymałam. Odwróciłam się od niej. Zatkałam uszy. Krzyk dosłownie rozsadzał mi głowę. Nic nie mogłam zrobić. Nie mogłam tego powstrzymać. Zaczęłam krzyczeć. Byłam jak w transie. Nie pamiętam nic, do kiedy przestałam krzyczeć. Podniosłam się i odwróciłam. Elenor leżała na ziemi. Nie ruszyła się.
O Boże! Co ja zrobiłam ?
Zabiłam Elenor. Zabiłam Elenor. Jestem morderczynią. Stałam nad jej ciałem. Nie wiem ile. Nie mogłam jej dotknąć. Wiedziałam ,że nie żyje.
Nagle usłyszałam , że ktoś klaszcze ?
W drzwiach stał Vincent Osborn. I klaskał.
- Brawo. Jestem pod wrażeniem. Zdałaś - powiedział prze szczęśliwy. Nawet nie zauważyłam, że płakałam , ale odruchowo dotknęłam policzka. Był mokry.
- Co zdałam ? - spytałam.
- Test. Miał pokazać , czy jesteś zdolna do morderstwa -
- Ale już wcześniej zabijałam.
- Tak , ale to nie to samo. Chciałaś się zemścić , ale zabiłabyś bez powodu ?
Nie mogłam go słuchać.
- Zabiłam Elenor.
Machnął lekceważąco ręką.
- Wiedziała na co się pisze - powiedziała i zawołał jakiś ludzi , wskazał na ciało mojej byłej asystentki - posprzątajcie to.
- Co ?
- Tak. Poświęciła się, za wolność swojej siostry.
- Miała siostrę - załkałam cicho.
- Tak. Żałosne. Ale wykonałaś kawał dobrej roboty. Osobiście wysłałbym Cię do pokoju , ale lekarze chcą Cię jeszcze zbadać.
Więc nie zwlekajmy. - nie zareagowałam , gdy wziął mnie pod rękę. Patrzyłam tylko jak zabierają ciało moje martwej ,jedynej przyjaciółki , którą sama Zabiłam.********
Podczas badań siedziałam sztywno. Zadawali mi pytania. Jak się czuje ? Czy czuje jaki kolwiek ból ?
A tak naprawdę to czułam ogromną pustkę. Nie powinno mnie w ogóle tu być. Powinnam skończyć tak jak moje wszystkie ofiary.
Nie wiem czy płakałam.
Nic już nie wiem.Stiles pov:
Wiedziałem. Od początku. Taki był ich plan. Nic nie było można zrobić. Tak już robią. Każdego tak sprawdzają. Żałowałem, że była to Elenor ,w końcu to moja stara znajoma. Wiedziała co robi.
Za niedługo powinna wrócić Lydia. Będzie załamana. Powinienem się cieszyć. To wydarzenie przekona ją ,by przeszła na naszą stronę.
Usłyszałem jak winda się otwiera.
Słyszałem dźwięk jej butów.
W końcu ją zobaczyłem. Miała sińce pod oczami , może to przez to ,że zużyła dużo mocy.
Jej twarz nie wyrażała nic. Ale jej oczy , mówiły więcej niż trzeba.
Bez słowa podszedłem do niej i ją objąłem. Chwilę się wahała , ale mocno się we mnie wtuliła. Zaczęła płakać. Każda jej łza lądowała na mojej koszulce. Nie przeszkadzało mi to , jeśli dzięki temu poczuje się lepiej. Nie wiem ile tak staliśmy. W końcu zaczęła mówić.
- Zabiłam ją. Zabiłam Elenor - załkała. Pogładziłem ją za głowę.
- Cii.... to nie Twoja wina - wyszeptałem.
Nie wiem kiedy , ale przenieśliśmy się na kanapę. Wciąż płakała, a ja bezskutecznie próbowałem ją uspokoić.
W końcu przestała płakać. I domyśliłem się , że zasnęła.
Echh wziąłem ją na ręce. Była lekka , nawet bardzo lekka. Notatka dla siebie : kazać Lydii jeść więcej, ale i tak pewnie mnie nie posłucha. Nigdy nie słucha.
Delikatnie położyłem ją na łóżku. I patrzyłem jak równomiernie oddycha. Wyglądała tak niewinnie, tak pięknie.
Poprzysiągłem sobie ,że nic się jej nie stanie.
I mam zamiar dotrzymać tej obietnicy.
Nic mnie nie powstrzyma.
YOU ARE READING
kRzYk
FanfictionOPOWIADANIE W TRAKCIE POPRAWEK ! O tej samej porze. Codziennie. Przynajmniej nigdy się nie spóźnia. Jedyna trwała rzecz w moim życiu. Niezliczone dni w zamknięciu. Budzę się z krzykiem. Nie pamiętam nawet co mi się śniło, co spowodowałoby mni...