nOwiNA

36 10 2
                                    

W drodze do bazy nie odzywaliśmy się do siebie. Nie musieliśmy. Nie było słów, które by to wszystko opisało. Przy niej czułem się dobrze i szczęśliwe. Te małe gesty, gdy w drodze patrzyłem na nią jak z zawziętością patrzy na świat. Jakby miała wrażenie, że widzi je po raz ostatni. Albo, gdy zerkała na mnie, bo myślała, że tego nie widzę. Ten pocałunek coś zmienił. Zmienił sposób w jaki spostrzegałem ten świat. Miałem głęboką nadzieję, że ona czuła tak samo. Teraz to nie tlen podtrzymywał mnie przy życiu tylko Lydia. Zadziwiające jak za sprawą pozornie mało ważną, wszystko uległo tak drastycznej zmianie. Po wysiadce z auta, złapałem ją za rękę. Chciałem ją odprowadzić do pokoju, ale przerwał nam zdyszany Liam.
- Stiles, dobrze, że już jesteś. Scott wezwał spotkanie. Oczekuje Cię na nim- odbiegł, jakby nie brał pod uwagę tego, że może mam coś ważniejszego do zrobienia. Poczułem jak ręka Lydii dotyka mojego barku. Odwracam się do niej i napotykam jej pełen przejęcia wzrok, na którym piękną mi kolana.
- Powinnieneś iść. Dam sobie radę.- powiedziała. Uśmiechnąłem się do niej i objąłem ją w talii, przyciągając blisko do siebie, wciągając jej zapach, który działał na mnie odurzająco. Moje usta mocno przyglnęł do jej. Pocałowałem ją z pasją, jaką bym siebie nie podejrzewał, a ona zrobiła to samo. Boże, nigdy mi się to nie znudzi. Gdy się od niej oderwałem, wyszeptała
- Naprawdę musisz iść.
- Wrócimy do tego.
Dłonią dotknęła mojego policzka. Czułem się spokojny.
- Jeśli to nie będzie nic ważnego, to nie skończy się to dobrze- roześmiała się, miała taki uroczy śmiech.
- Idź już.
I tak zrobiłem, chociaż nie miałem najmniejszej ochoty.

***

Gdy weszłem do sali, powitały mnie gromkie brawa. Wszyscy tu byli. Nie powiem, że byłem zawstydzony, wręcz przeciwnie ukłoniłem się teatralnie.
- Gratuluję, w końcu. Myśleliśmy już, że jesteś gejem. Co oczywiście nie było, by nic złego. - jego słowa, spowodowały śmiech u innych ludzi tutaj.
- I po to mnie tu ściągnęliście ?! I jeszcze naruszacie naszą prywatność. Te kamery mają służyć do ochrony, a nie do podglądania nowych plotek.- nie byłem zły. Byłem w wyśmienitym humorze. Alfa machnął ręką.
- Eee..tam..jeśli chcesz wiedzieć to nagraliśmy to byś miał na pamiątkę.
Przewróciłem oczami.
- Dobra. Z chęcią zatrzymam to nagranie, ale na poważnie o co to całe zamieszanie ?
Wszyscy od razu,przybrali miny jakby już nigdy nie mogli być szczęśliwi. Scott odszedł ode mnie i podszedł do monitorów.
- Nadszedł odpowiedni czas.
Wciąż nie wiedziałem o co chodzi
- Na co ?
- Czas na zaatakowanie żądu, Stiles. Na powrót równowagi.
Wyglądałem pewnie, jakby mnie ktoś walnął cegła w twarz, a potem jeszcze przejechał autem.
- Czemu, teraz ?
- Przeprowadzili reformy. Pomordowali wszystkich młodszych i niektórych starszych agentów. Podobno dla przykładu, by ostrzec ich jak kończą krety.- niesamowite, jak zmienne są ludzkie uczucia, z szczęśliwego na przygnębionego można przejść w kilka sekund- Maxon przed śmiercią przesłał nam akta budynku, więc teraz to jest możliwe. Reszta żołnierzy odejdzie od nich. Stracili ich wierność i lojalność.
- Czyli co robimy ?
Zrobił poważną minę i spojrzał na każdego pokolei.
- Zbieramy siły. Szlifujemy ostatnie szlify. I wyruszamy za cztery dni, by rozegrać ostatnią bitwę.

***

- I wtedy powiedział mi, że spotyka się z kimś innym !- wykrzyczała Alison na cały korytarz. Opowiadała mi właśnie przebieg wczorajszej rozmowy z Theo, która nie skończyła się pomyśnie.
- Co ? Z kim ?
- Z Malią ! Wyobrażasz sobie ? On ją porównuje do mnie. Żałosne !- musiałam się obrócić, by sprawdzić czy nikt nas nie podsłuchuje.  Nie chciałabym, by nasze historie miłosne były na ustach wszystkich tutaj, ale moja przyjaciółka miała to najwyraźniej gdzieś, bo niczym się nie przejmowała. A co do Malii, nie mogłam nic o niej powiedzieć, bo jej nie znałam,ale skoro to była Stilsa już z góry powinnam jej nie lubić.
- Jeśli chcesz wiedzieć, to podobasz się Isaacowi. - dodałam tak na pocieszenie, by się nie załamywała. Ona tylko wzruszyła ramionami.
- Wiem.- natychmiast się zatrzymałam.
- Co ? Skąd ?- spojrzała na mnie jak na głupka.
- No wczoraj ?
- I co ?
- Jesteśmy przyjaciółmi.- pochwili szybko dodała, szybko ruszając brwiami - takimi z korzyściami.
- Nie. Jak mogłaś ? - dodałam - Jestem pod wrażeniem tego jak szybko sobie znalazłaś pocieszenie.
Westchnęła.
- Nie mam zamiaru plątać się w coś stałego z wilkołakiem.
Coś do mnie dotarło.
- Nie mów proszę, że wy wczoraj no wiesz - zaczęłam gestykulować rękami - w naszym pokoju.
Ona tylko się roześmiała.
- Okej nie powiem, ale to i tak niczego nie zmieni.
Wydałam okrzyk oburzenia, ale już stałyśmy w stołówce. Postanowiłam dokończyć tę rozmowę później kiedy już będziemy same i gdy ustalimy parę zasad co można robić w naszym pokoju, a czego nie.
Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu dobrze mi znanych brązowych tęczówek. Gdy je spotkałam natychmiast się rozjaśniłam. Niemożliwe, jak szybko się wszystko zmieniło. Pomachał mi, i pokazał, że ma obok siebie wolne miejsce. Odzwajeminiłam uśmiech. Jeszcze niedawno myślałam, że nic dla mnie nie znaczy, że mogłabym od niego odejść, a teraz nie wyobrażam sobie, jak mogłabym żyć gdyby go nie było. Ale w sumie, kim my teraz dla siebie jesteśmy ? Parą ? Nie, bo nawet się nie spytał czy chcę. Przyjaciółmi ? Nie, zdecydowanie czymś więcej. A do tego nie powiedział mi tego na co czekałam, chociaż nie powinnam tego wyczekiwać. Ja też tego nie powiedziałam. Po prostu się całowaliśmy. A co jeśli to dla niego nic nie znacz ?
Usiadłam obok niego i pocałowałam go w policzek. On ścisnął mnie za rękę, którą miałam na swoich kolanach. Może po prostu przesadzam ? Ale nic nie poradzę, niepewność została zasiana.
- Jak się spało - spytał przy moim uchu.
- Bardzo dobrze. A Tobie ?
- Wyśmienicie, bo śniłem o tobie. - zrobił swój cwaniacki uśmiech, za co pacnęłam go w ramię.
- Nie ściemniaj -
- Dobra. Masz rację. Nie mogłem spać, bo Isaac chrapał jak najęty. Myślałem, że go uduszę poduszką.
- Dobrze, że tego nie zrobiłeś - spojrzał na mnie, jakby wyczekiwał dalszego wyjaśnienia, a ja posłałam mu spojrzenie mówiące, że później. Nie chcę wspominać o burzliwym związku Isaaca i Alison przy wszyskich. Rozejrzałam się - Czemu wszyscy są tacy cisi i spokojni ?
Zrobił poważną minę.
- Masz jakieś plany na dzisiaj ?- niezbyt dyskretna zmiana tematu.
- Idę na ponowne spotkanie z Nemetonem.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Idę z Tobą
- Czemu ? - byłam już naprawdę skołowana tym wszystkim. Kątem oka zauważyłam, że Isaac i Alison posyłałają sobie "dyskretne" spojrzenia. Jedno słowo. U-R-O-C-Z-E
Stiles splótł nasze palce, co spowodowałl dreszcz podniecenia.
- Deaton powiedział mi, że to drzewo życzy sobie byśmy poszli tam razem.
Pokiwałam głową. Ten czarodziej naprawdę działał mi na nerwy. Nie mógł zachować tego dla siebie ?!
Łowczyni z hukiem postawiła swoją tacę przy nas i spojrzała na nas z rozbawieniem.
- Hej, gołąbeczki. Pewnie chcielibyście zostać sami - Stiles pokiwał jej na potwierdzenie słuszności jej słów, a ona szeroko się uśmiechnęła - Ale nic z tego. Jesteście zaszczyceni, bo nie opuszczę was na krok. A do tego będę towarzyszyć wam w waszym spacerze na śmierć.
- Super - powiedział, ale zdecydowanie nie z radością.

kRzYkWhere stories live. Discover now