Stiles pov:
Wczorajszy wieczór, był bardzo intrygujący. Oczywiście posłuchiwałem rozmowę Lydii z szefem większości szefów. Muszę przyznać, że dziwnie się zachowywał. Pewnie jego plany idą nie zgodnie z jego myślą. Muszę dostać się do dowództwa, ale przypomniało mi się ,że dzisiaj mam trening z rudą. I będę się musiał jej skopać tyłek na treningach. Miałem jasne rozkazy, mam jej towarzyszyć na każdym kroku. Kuszące. Ale też denerwujące. Nie mogę robić tego czego wymaga ode mnie ktoś inny. Chociaż jest to bardziej kuszące. Dziewczyna + chłopak = wiele możliwości.
Na samą myśl się szerzej uśmiechnąłem. Właśnie miałem iść pod prysznic, gdy usłyszałem ,że dostałem smsa. Okej. Patrzę na ekran komórki.
"Osborn chce się z tobą widzieć. Dzisiaj o 19. Nie bierz Lydii. Pamiętaj o treningu. Nie wykończ jej "
Tata jak zwykle zatroskany.
Jest 11, czyli mam pół godziny na umycie się i pojęcie po nią.
Łatwizna. Nie mogę się doczekać.Lydia pov:
Nie wiem w co się ubrać. Są tu prawie same sukienki i obcasy. Mam się bić w obcasach. Na co oni mnie szkolą ?
Postanowiłam się spytać Elenor.
Jak zawsze siedziała na kanapie i pisała coś na komputerze. Zanim cokolwiek powiedziałam ona zaczęła mówić.
- Sportowe ubrania znajdziesz na samym dole Twojej szafy w kartonie.
- Skąd wiedziałaś o co chcę zapytać ?
- Wyczucie- powiedziała z uśmiechem.
Też się uśmiechnęłam i ruszyłam do pokoju.
- A tak swoją drogą, używaj ładniejszego języka. - teraz to się roześmiałam.
Podchodzę do szafy. Ej, ty faktycznie jest karton. Dlaczego wcześniej go nie zauważyłam. Otwieram go. Moim oczom ukazują się czarne trampki, odkładam je , potem patrzę i są czarne legginsy a na końcu był sportowy top. Krótki, odkrywający brzuch. Ładny. Tylko co z moimi bliznami na plecach. Zaczęłam panikować. Nie mogę ich pokazać. To zbyt osobiste. To zbyt bolesne. Przeszukałam dokładniej szafę i znalazłam sportową bluzę. Uff co za ulga. Ubieram się i wiąże włosy w wysoką kitkę. A co ? Na sportowo ma być. Czekam na niego i czekam. Aż w końcu słyszę dźwięk otwierającej się windy.Stiles pov:
Wchodzę do jej mieszkania. Patrzę a Elenor pisze coś na komputerze. Normalka.
- Jest gotowa ? - pytam się
- Jestem. - odpowiada mi Lydia otwierając drzwi. Z przykrością stwierdzam, że nawet w stroju sportowym wygląda ślicznie. Martwię się ,że będę miał problemy ze skupieniem się.
- To co idziemy ? - spytała wyczekująco. Trochę się zawiesiłem.
- yhhy. .. - i poszłem do windy. Usłyszałem tylko jak żegna się z Elenor.
Nim się spostrzegłem stała już obok mnie w windzie. Nikt się nie odzywał. To również jest normalne. Drzwi się otworzyły wziąłem ją za rękę i poprowadziłem do sali ćwiczeniowej.
- Możesz przestać mnie ciągnąć ?! Nie jestem jakimś koszykiem !! - wykrzyknęła.
- sorry - wcześniej tego nie zauważyłem. Znowu szliśmy w ciszy. Dziwne , ale nie chciałem jej znowu obrażać. Czułem coś dziwnego. Jak współczucie. Echh. .. ma na mnie jakiś dziwny wpływ.
- Dziwne. Nic nie mówisz. Normalnie to byś zdążył mnie juz pięć razy obrazić , a dzisiaj milczysz. Jesteś chory ? - spytała. Roześmiałem się.
- Jakoś się dziwnie dzisiaj czuję. Widzę za to ,że ty tryskasz energią. Ktoś Ci coś podał ? Jeśli tak , to mam nadzieję ,że coś jeszcze zostało. - teraz to ona się roześmiała. Ma ładny śmiech.
- Nie , przynajmniej nie powiedzieli mi tego w twarz. Po prostu cieszę się ,że będę mogła skopać Ci tyłek - stwierdziła wzruszająca ramionami. Serio ? Myśli, że skopie mi tyłek ? To urocze.
- Nikłe szanse , mała. To nie twój level. - odparłem. Byliśmy już w sali treningowej. Duża była. Maty na podłodze, amortyzujące upadek. Bieżnie, ciężarki, manekiny. No i oczywiście broń. Dużo broni .
- Nawet mnie nie znasz. Więc nie wiesz jak walczę, więc skąd możesz wiedzieć ? - spytała. Słusznie. Nie mam pewności.
- Jesteś dziewczyną. A ja mężczyzną. A do tego mam za sobą wiele lat treningu. -odparłem.
- To strasznie szuwienistyczne podejście. Jesteś strasznym homofobem. - odparła. Zdenerwowała się. Zrobiła się cała czerwona.
- Dziękuję.- mrugnąłem do niej - zacznijmy walkę wręcz. Nauczyć Cię podstaw ?- spytałem.
- Nie trzeba. Dam sobie radę
- Okeej- marne szanse.
Nie zdążyłem się przygotować, a ona mnie zaatakowała. Szczwany lis. Zaatakowała z góry. Proste posunięcie. Odbiłem jej atak jedną ręką , a drugą walnąłem ją w bok. Nie mocno, tylko tak ,by wiedziała, że zrobiła błąd. Ale ona się nie poddała. Wykorzystała chwilę , gdy Odbijałem jej ciosy z góry , ona zaatakowała mnie c dołu nogami. Jak to jest możliwie. Nim się obejrzałem leżałem na dole. A ona stała nade mną. Jeszcze raz. JAK TO JEST MOŻLIWE ?
- Może Tobie przydadzą się jakiś lekcje. - stwierdziła
- Przypadek. Byłem nie przygotowany.
- To jeszcze raz. - stwierdziła.
Wstałem i zobaczyłem ,że walczyła w bluzie. Czemu ?
Znowu zaatakowała pierwsza. Tym razem od dołu. Złapałem za jej nogę, po tem chciała zaatakować z góry , rękami. Też je złapałem. Musiało to wyglądać śmiesznie. Pchałem ją do przodu w celu przywrócenia mnie , ale ona złapała się mocno mojej koszulki i poleciałem na nią. Dosłownie. Leżała pode mną drobna i spocona. Śliczna. Nabrałem ochoty jej pocałować , ale w tym samym momencie powiedziała.
- Złaź ze mnie -
- To ty mnie na siebie popchnęłaś. Widać ,że podświadomie pragniesz, mnie. Prawda ? Przyznaj ,że Cię odkryłem -
- Chyba w Twoich snach. Jeszcze raz.
Chwila przerwy i tym razem to ja zaatakowałem. Parę ataków z góry. Parę z dołu. W końcu położyła mi swoje ręce i jednym zręcznym ruchem ściągnąłem z niej bluzę. To , że była do mnie tyłem. Zapadło mi dech. Jej plecy. Jej plecy były całe w bliznach. Nie tylko cienkich, ale też grubych. Zaczęła wzbierać we mnie złość i wszexhogarniajaca furia. Ona dopiero teraz zauważyła co się stało i na jej twarzy pokazało się przerażenie, ale po chwili na jej twarzy była obojętność.
- oddaj mi to - warknęła i sięgnęła po bluzę.
- Kto ci to zrobił ?- spytałem.
- Nie powinno Cię to obchodzić- zabrała mi bluzę
Ma rację nie powinno mnie to obchodzić. Ale jednak.
- Kto ci to zrobił ? - spytałem ponownie
Podeszła do mnie i wysyczała.
- nie twój zasrany interes - i wyszła. Zostawiając mnie we własnej wściekłości.
Zrobiłem to co pierwsze przyszło mi na myśl, zacząłem napierdalać w manekina.
![](https://img.wattpad.com/cover/87221681-288-k657014.jpg)
YOU ARE READING
kRzYk
FanfictionOPOWIADANIE W TRAKCIE POPRAWEK ! O tej samej porze. Codziennie. Przynajmniej nigdy się nie spóźnia. Jedyna trwała rzecz w moim życiu. Niezliczone dni w zamknięciu. Budzę się z krzykiem. Nie pamiętam nawet co mi się śniło, co spowodowałoby mni...