bAr

43 13 5
                                    

Lydia pov :

Minęło parę dni od tamtego wydarzenia. Od tamtego czasu nie wychodzę z pokoju. Jedyne to co robię to jedzenie i spanie. Dobrze ,że nikt mi nie przeszkadza.
W duchu dziękowałam za to ,że Stiles od gania wszystkich ludzi ,którzy chcą się ze mną spotkać. Skutecznie. Ale sam do mnie nie wchodził. Przynajmniej kiedy nie spałam. Raz wydawało mi się ,że do mnie wszedł , ale musiał to być tylko sen. Na pewno.
Wiedziałam też ,że Isaaca dzisiaj wracał. Miał jakąś misję. Chyba zlikwidowanie jakiegoś nogitsune, cokolwiek to jest.
Nic mi nie pozostało do zrobienia , jak tylko pójście spać.

Stiles pov
- Jak się czuje ? - spytał mój ojciec.
Westchnąłem.
- A jak ty byś się czuł , gdybyś zabił swojego przyjaciela.
Nagle zmarniał.
- Przykro mi.- powiedział.
- Akurat. Wiedzieliście ,że tak będzie, ale i tak do tego dopóściliście - wysyczałem
- Takie rozkazy.
- Gdyby kazano ją zabić , zrobiłbyś to ? - zapytałem.
- Tak. I ty też byś to zrobił.
- Nie.
- Nie zapominaj synu, komu podlegasz.
-Tego nie da się zapomnieć.

Lydia pov:
Obudziło mnie delikatne szturchnięcie w ramię.
-Lydia.
Otworzyłam oczy. Isaac. Cudownie.
Przetarłam oczy.
- Hej. Wróciłeś. - stwierdziłam
Zrobił się poważny
- Tak. Wróciłem. - spojrzał na mnie- Przykro mi , za to co się stało.
- Mi też.
Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę , ale zaraz potem uśmiechnął się.
- Ubieraj się. - powiedział
Spojrzałam na siebie.
- Jestem ubrana.
- Ubierz się tak , byś nie wyglądała jakbyś wyszła z łóżka.
- A po co kłamać ? Niech wszyscy wiedzą.
- Lydia.
- Dobra ,ale po co ?
- Zobaczysz.
I tyle go widzieli. Postanowiłam ,że nie będę się zbytnio stroić. Zwykła czarna sukienka + czerwone szpilki załatwią sprawę.
Isaac , gdy mnie zobaczył zagwizdał cicho.
- Chyba będę musiał ciągle mieć Cię przy sobie - powiedział.
- Yhy. Gdzie idziemy ? - spytałam.
Nie odpowiedział mi dopóki nie znaleźliśmy się w windzie. Gdzie nie ma drogi ucieczki.
- Mam wrażenie, że oboje potrzebujemy się porządnie napić.
- Staram się nie pić.
- Szkoda. W takim razie , ja będę pić , ty będziesz patrzeć.
-Ponura perspektywa.
-Zawsze można ją zmienić
W końcu byliśmy na zewnątrz. Chłodne powietrze wypełniło mi płuca. Orzeźwiające.
- To co którędy idziemy ? - roześmiał się.
- Idziemy ? Prędzej jedziemy. - powiedział i wskazał na motor stojący pod drzewem. Dosłownie opadła mi kopara.
- Serio ? - spytałam
- Yhy. Trochę adrenaliny nie zaszkodzi - ostatnio miałam jej za dużo.
- Mam na sobie sukienkę.
- I co z tego ?
- Nic.
- No to wskakuj.
- Okej.
Miałam pewne wątpliwości , do tego czy oby na pewno wyjdę z tego żywa. Chociaż jeśli nie wyjdę nikt na tym nie straci. Więc nie mam nic do stracenia.
Złapałam się mocno torsu mojego kierowcy , a on się zaśmiał.
- Nie tak mocno , bo mnie uduszisz - poluźniłam uchwyt.
- Przepraszam.
Zapalił silnik. O boże , co ja najlepszego wyprawiam ? Kompletnie zwariowałam.
- Wiesz , ja chyba zmieniłam zdani..- zaczęłam , ale nie dane mi było skończenie , bo nagle ruszyliśmy. I obawiam się ,że dostałam zawał.
Nie wiem kiedy , ale w końcu czułam się swobodnie
Czułam się wolna. Nie obchodziło mnie , że jedziemy z niebezpieczną szybkością , ani to ,że jestem w sukience i szpilkach. Dosłownie wszystko miałam gdzieś.
Wydaje mi się ,że krzyczałam , gdy przyśpieszył. Ale kto to wie.

********

-

Jesteśmy. - powiedział
Ledwo zeszłam z tej cudowno przerażającej maszyny i musiałam się rozejrzeć. Widok mnie nie poraził. Kwadratowy budynek, brązowy, bez okien. Przy drzwiach stali dwaj faceci. Chyba mają za zadanie pilnować. Chociaż jak na nich patrzę to wątpię
- Serio ? - wskazałam na to coś ręką
- Nie oceniaj. Póki nie wejdziesz.
- Jeśli chciałeś mnie zabić , to mogłeś równie dobrze zrobić to w mieszkaniu. Nie musiałeś mnie tu ciągnąć. - zaśmiał się.
- Spodoba Ci się.
- Zobaczymy.
Wziął mnie za rękę. Poczułam dziwne ciepło. Którego nie czułam od długiego czasu. Isaac podszedł do tych dwóch typów.
- Cześć Isaac, Twoja dziewczyna ? - spytał. Najwyraźniej go znali
- Nie. To tylko moja koleżanka.
Zaśmiali się. Obaj. Halo ! Ja tu wciąż jestem.
- Jasne. Miłej zabawy. Jeanine się za Tobą stęskniła. Będzie rozczarowana ,że przyprowadziłeś dziewczynę - powiedział typ nr 2
- Trudno. Będzie musiała to przełknąć. Na razie. - Isaac po prostu ominął ich i otworzył drzwi.
Byłam więcej niż zdziwiona. Wydawało mi się ,że będzie to jakiś sekretny klub dla striptizerek , a tu jest po prostu zwykły bar dla motocyklistów. Wszystko było w brązowych barwach. W prawym roku stał bilard. Na przeciwko stała ogromną skórzana kanapa. Ale w oczy rzucał się barek. Był OGROMNY !! Niemal czułam jak jakaś magiczna siła mnie do niego ciągnie. Nie mogłam się oprzeć.
Isaac widząc moją minę zaśmiał się
- Pijemy ?
- Jeszcze się pytasz.
Podeszła do nas jakaś kelnerka. Blondynka. Ładna.
- Cześć Isaac długo Cię nie było- powiedziała
- Jeanine. Wyjechałem do Paryża. Miałem parę spraw do załatwienia - powiedział.
Jego koleżanka otaksowała mnie. Serio ?
- A kim jest Twoja koleżanka ? - spytała.
Wyciągnęłam do niej rękę.
- Lydia.
Uścisnęła moją.
- Jeanine.
Nastała ta niezręczna cisza, którą przerwała nowa znajoma.
- To co podać ?
- Coś mocnego. - powiedziałam
- Dla mnie piwo + to co ona -
- Okej. Zaraz podam.
- Dzięki.
Odeszła. A my zostaliśmy sami.
- Usiądźmy , to będzie długi wieczór.
- Taaak też tak sądzę.

**********

-

Jeszcze jeden proszę - powiedziałam już chyba dziesiąty raz z rzędu. Byłam nieźle wstawiona. Skąd to wiem ? Bo wszystko było rozmazane i dziwne wirowało.
- Nie sądzisz ,że trochę za dużo wypiłaś - spytał Isaac
- Nie. Wcale. A co ?
- Nic. Tak pytam.
Okej zaraz nie wytrzymam.
- No pytaj w końcu.
Zmarszczył brwi.
- O co ci chodzi ?
- Nie zabrałeś mnie tu bez powodu. Chciałeś mnie upić i pozadawać osobiste pytania.
Uśmiechnął się.
- Jesteś dosyć trzeźwa jak na totalnie upitą - powiedział. Teatralnie zamachałam ręką.
- To nazywa się talent.
- Too. ... jak się z tym czujesz ?
- Z czym ?
- Z Tą sytuacją.
- Głupie pytanie. Jak mam się z tym czuć ? Normalka. Poczucie winy , ból w klatce piersiowej. I te sprawy - nie mogłam się skupić - a ty ?
- Podobnie.
- Czemu czujesz poczucie winy ?
- Przez te rzeczy które robiłem i których nie mogę cofnąć.
- Totalnie Cię rozumiem- czemu tak macham rękami - jesteśmy mordercami. Wszyscy.
- Możliwe.
Przynieśli mi kolejne coś. Chociaż wciąż nie wiem co to jest.
- Jeszcze jeden pros...
- Nie. Tej pani już dziękujemy. Wychodzimy już.
-Ale ... - zaczęłam
- Żadnych ale , Stiles i tak mnie zabije , gdy się dowie.
- Ach Stiles. ..... chłopak. - mamrotałam.
Wstałam , ale zaczęłam się chwiać.
Isaac mnie złapał.
- No pięknie.
- Widzisz. Możesz mówić ,że na ciebie poleciałam.
- Na pewno to wykorzystam.
Wziął mnie pod ramię i prowadził do motoru.
Nawet nie wiem kiedy , ale już byłam w windzie.
Musiało mi się przysnąć. W drodzę tu.
Przywitał nas krzyk Stilesa.
- Gdzie wy do diabła byliście ? - krzyczał. Zrobiłam krok do niego , ale się przewróciłam , a on mnie złapał.
- Trochę się upiła - powiedział Isaac. - Trochę ? Wie w ogóle co się dzieje ? - tak wiedziałam ,ale nagle nie mogłam mówić
Stiles bez wahania podniósł mnie i zaniósł do sypialni. Po tym urwał mi się film.

Stiles pov :
- Oszalałeś ? - zapytałem.
- Po prostu zabrałem ją do baru.
- I upiłeś.
- No. Sama chciała.
Nie wytrzymam z nim. Moje nerwy nie są ze stali. Byłem zły. I musiałem się wyładować. Z całej siły uderzyłem Isaaca z pięści w twarz. Nic mu się nie stało. W błyskawicznym tempie się uleczył. Szkoda. Chciałbym zobaczyć jego siniaki.
- Lepiej ci ? - spytał.
- Nie.
- Okej. Następnym razem Ci oddam.
- Yhy. Jak mogłeś do tego dopuścić ?
- Nic się nie stało.
- Jesteś nieodpowiedzialny.
- Odezwał się ten , co niby jest. Przestań prawić mi kazania. Gadasz jak Twój ojciec.
No to mnie obraziło.
- Zabrałeś ją do baru.
- No.
- Upiłeś.
- Sama chciała.
- A ty jesteś trzeźwy.
-Zależy przez co rozumiesz trzeźwy. Zacisnąłem dłonie w pięści.
- Wypierdalaj stąd. Albo ci pomogę. -wycedziłem.
Zaśmiał się , ale wychodził.
- Okej. Zero już z Tobą zabawy.
Ja go chyba kiedyś zabije. 

kRzYkWhere stories live. Discover now