nAjsZczĘśliWsZy dZiEń w MOim ŻyCIU

35 13 2
                                    

Stiles pov:
Zamiast siedzeć i denerwować dziewczynę o truskawoblond włosach , co robiłem ?
Patrzyłem jak dwa jednokomórkowce kłócą się o tę właśnie dziewczynę. Ciekawe.
A co było bardziej interesujące zgadzałem się z moim ojcem.
- Nie powinnieneś jej tam przyprowadzać ! - ojciec powiedział to zdanie chyba poraz dwudziesty tego dnia.
A Isaac chyba poraz setny przewraca oczami.
- Nic się nie stało. Musiała się trochę od tego uwolnić. - wskazał ręką na mnie.
- Masz na myśli mnie ? Dla Twojej świadomości jestem wszystkim czego ona potrzebuje. - powiedziałem , całkiem pewny siebie.
- Ale żeby od razu ją upijać - ciągnął Rick - To..To.. Jest niewyobrażalne !
- Nic się przecież nie stało ! A do tego przecież nie zmuszałem jej do picia. Sama chciała- krzyczał Isaac
- Ale mogło. A strata byłaby nieodwracalna. Nie możemy sobie pozwolić na jakie kolwiek komplikacje. Zwłaszcza teraz , kiedy do waszej misji pozostało tak mało czasu. Po prostu nie możemy !
- Rozumiem. Postaram się, by to już się nie powtórzyło.
- Nie. To już się nie powtórzy. I nie myśl sobie , że nie zostaną wyciągnięte z tego konsekwencje. - ale zabawa. Kogoś karzą i to nie jestem ja.
- Jakie znowu konsekwencje ?
- Nie będziesz już mieszkał z Lydią i Stilsem.
- TAK !!? NARESZCIE !! MOJE MODLITWY ZOSTAŁY WYSŁUCHANE !!- krzyknąłem
- A to niby dlaczego ?
- Bo masz zły wpływ na Lydię. - powiedział mój ojciec , a ja musiałem się roześmiać. Cała prawda , nic dodać , nic ująć.
- Lydia będzie bardzo rozczarowana - powiedział patrząc na mnie.
- Spokojnie. Ja się nią bardzo troskliwie zajmę. - oznajmiłem , a uśmiech zszedł mu z twarzy. Kto , by pomyślał. A tak w ogóle od kiedy tak bardzo zaczęło mi zależeć , na tym by nie spędzała czasu z innymi osobami przeciwnej płci. Czyżbym moje lodowate serce się poruszyło , czy może po prostu chcę dokopać Isaacowi. Hmm.. zdecydowanie to drugie. Potrząsnęłem głową. Nawet nie powinnienem myśleć o pierwszej. Co ja wygaduje ! Nie ma pierwszej.
- Dobrze chłopcy. Powiedziałem to co miałem , a tematem tego kto najlepiej zajmię się naszą uroczą panną Martin dokończycie kiedy idziej. Teraz musimy omówić ważniejsze sprawy. - powiedział
- A co może być ważniejsze ? - ten sarkastyczny głos Isaaca.
- Wasza misja, która odbędzie się za dwa dni - powiedział. O Jezu.. to już za dwa dni. Myślałem , że czasu jest więcej. Czas zacząć się żegnać.
- A co z nią ? - spytałem
- Musicie znać szczegóły.
- Okej.
- Scoot Mcall. Jest prawdziwą alphą.
- To już wiemy- nie chciałem rozmawiać o Scocie. Jego temat jest aż nad wrażliwy. Isaac myślał tak samo. Bo widziałem kątem oka jak się napina. I słusznie. Nie możemy się zdradzić. Wiedzieliśmy też, że nie możemy działać jako tajni agenci bez końca. Była to praca tymczasowa. I ten czas się kończy.
Czuję ulgę. W końcu nie będę ich wiernym pieskiem. Będę mógł jawnie i z premedytacją zabijać ich żołnierzy.
- Synu, -westchnął- to jest bardzo ważne. Mógłbyś okazać chodź trochę zainteresowania - nawet nie wiesz ojcze ile myśli mi to zajmuje.
- Wiem to co powinnienem. Niczego więcej nie potrzebuje. Mam ich zabić ! Nie muszę znać szczegółów z ich życia. Nie będę się z nimi umawiać - powiedziałem.
- Racja, ale musisz znać jakieśkolwiek informacje na ten temat.
- Jest Alpha, stado, ruch oporu. Tylko tyle muszę wiedzieć
Nasze rodzinne spory przerwało chrząknięcie Isaaca.
- Wybaczcie. Ale mam zajęcia. Dzisiaj uczę Lydię strzelać , wieć muszę już isć
- Oczywiście. Idź.
- Ja też już pójdę. Mam napięty grafik.
- Co będziesz robić ?- jak zwykle zatroskany.
- Najpierw muszę się napić. Zdecydowanie muszę się napić.- wymruczałem.
- Za dużo pijesz - powiedział
- Nawet nie wiesz jak bardzo. 

kRzYkWhere stories live. Discover now