Lydia pov:
- Jeszcze raz ! W ogóle się nie starasz.- słyszałam to chyba po raz setny dzisiejszego popołudnia. Znowu upadłam na matę. Znowu przegrałam.
- Staram się. – wysyczałam i próbowałam wstać , ale podstawił mi haka i znowu upadłam. Zaczynał mnie boleć tyłek. Wraz ze wzrostem ilości siniaków rosła moja irytacja.
- Wcale nie – powiedział
- Jak mam walczyć skoro nawet nie dajesz mi szansy wstać ?
- Rusz głową – znowu zaczynam wstawać i znowu ląduję na macie – czyli mam rozumieć , że to ,że ze mną ostatnio wygrałaś , było tylko i wyłącznie wypadkiem.
- Nie. Jestem zmęczona i chcę iść się umyć , ale ty mi tego uniemożliwiasz – mówię
- Zmęczona niby po czym ? Niczego nie robisz. Wciąż tylko leżysz. – uśmiechał się . Ja ci zaraz dam , wyśmiewać się z kobiety.
- Okej. Jeśli wylądujesz na ziemi , kończymy na dzisiaj.
- Umowa st... - nie dokończył , bo szybko zahaczyłam go nogami i wylądował obok mnie na macie. Spojrzał na mnie.
- To nie było fair – powiedział. Wzruszyłam ramionami.
- Wygrałam .
- Zagadałaś mnie i perfidnie oszukałaś
- Pierwsza zasada wojennej strategii. Nie pozwól , by przeciwnik Cię podszedł – powiedziałam i znowu zaczynałam wstawać , ale pociągnął mnie za rękę i wylądądowałam na nim.
- Jak bardzo podszedł ?- wyszeptał. Jejku , ale miałam ochotę go pocałować. To wina moich głupich hormonów. W normalnym życiu nigdy nie miałabym na to ochoty, a przynajmniej nie większej niż teraz. Cholera.
- Daruj sobie. Idę się umyś. Tobie też radzę przed przybyciem Isaaca.
Prychnął.
- Jeszcze mi mówisz , że śmierdzę.
- No ktoś musi. – już wychodziłam , gdy usłyszałam.
- Ej, mam świetny plan. Może razem się wykąpiemy ? Dobry pomysł , nie ? – spytał , ruszając śmiesznie brwiami.
- W Twoich snach. – powiedziałam.
- Ale dlaczego nie ? Jestem świetny w operowaniu gąbką !
- Nie wątpię. Ale nie i jeszcze raz nie. Pa.
- Do zobaczenia w łazience.
- Jasne. Prędzej zginiesz marnie.
Gdy byłam już w mieszkaniu czym prędzej udałam się pod prysznic. Dla pewności , zamknęłam drzwi na klucz. Chociaż dla chcącego nic trudnego. Woda zawsze mi pomagała. Pozwala na chwilę oderwać się od rzeczywistości, zmywała przeszłość. Była cudowna. Szkoda , że nie mogę zostać na zawsze pod prysznicem.
Wyszłam z wody i szybko wysuszyłam włosy. Muszę być gotowa. Za niedługo ma być nasz gość. Chociaż nie wiem czemu , aż tak bardzo mi zależy, by go poznać , a może potrzebuję innego towarzystwa, a nie tylko czas spędzonym z wiecznie napalonym , seksualnie Stilsem. Może on jest inny ?
Ubrałam się ładnie. Luźna koszula i dżinsy i jak zwykle szpilki. Yhh... zaczynają mi pękać nogi. Wychodzę z pokoju. A Stiles jest już gotowy. Ubrany cały na czarno. Koszula opinała jego szerokie ramiona. Rozumiem czemu dziewczyny mdleją na jego widok. Gdybym go nie znała pewnie mdlałabym razem z nimi.
- Ładnie wyglądasz. Idziemy ? – podał mi rękę. Nie przyjęłam jej. Ruszyłam prosto ku windzie.
- Dziękuję. Ty też nie najgorzej.
Jechaliśmy windą. Było cicho , ale nie niezręcznie. Coś nowego. Staliśmy w ciszy , bo tka chcieliśmy nie dla tego , że nie było o czym rozmawiać. Drzwi się otworzyły.
- Damy pierwsze – powiedział
- A od kiedy ty ustępujesz miejsca dziewczynom ?
- Od zawsze, ja w przeciwieństwie do Ciebie jestem dobrze wychowany.
-Yhy. Chodź powitajmy Twojego kolegę.
- Aż nie mogę się doczekać.
W holu czekała na nas już cała ekipa z Rickiem Flagiem na czele. Była nawet Elenor. Przez szklane drzwi było widać , że przyjechał jakiś samochód. To on. Ten na którego wszyscy czekali. Gdy wyszedł z samochodu nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Kolejny przystojny chłopak , z którym będę mieszkała. Kwadratowa szczęka. Wysportowany. Aż za koszulki było widać jego mięśnie. Uroczy uśmiech.
- Dzień dobry wszystkim, miło mi was wszystkich widzieć – głęboki głos. Męski. Najpierw przywitał się z generałem ,a potem z resztą.
- Zamknij buzie, słońce. Trochę ślinka ci pociekła – usłyszałam głos Stilsa przy moim uchu.
- Wcale nie.- wycedziłam
- Na pewno ? – nie zdążyłam mu rzucić żadnej ciętej riposty , bo on do nas podszedł. Rzucił się na Stilsa w niedźwiedzim uścisku. On nie był mu dłużny.
- Stiles ! Kupę czasu, nie ? – powiedział Isaac.
- No. Wcale się nie zmieniłeś , stary !
Isaac chyba nagle się zorientował ,że ktoś stoi obok niego. Może mi się wydawać , ale na chwilę się zawiesił na mój widok. Satysfakcja. Tak , się nazywa to uczucie.
- My się chyba nie znamy , Isaac Lahey – zaczął mówić innym tonem głosu. Takim bardziej uwodzicielski. Serio ? Kolejny Stiles. A jeśli o nim mowa to zerknęłam na niego kątem oka, przewracał oczami. Urocze.
- Nie , nie znamy się. Lydia Martin – podałam mu rękę. Bez zastanowienia ja uściskał.
- Słynna Lydia Martin. Wiele o pani słyszałem. – powiedział
- Pewnie same złe rzeczy. – powiedziałam
- Całą prawdę ! – powiedział Stiles i mrugnął do Isaaca.
- Chyba Twoja prawdę. Na serio. Wszystko co on powie na mój temat, jest kłamstwem albo urojeniem w jego małej głowie – Stiles się roześmiał , tak samo jak Isaac.
- Masz gadane. Lubię takie dziewczyny- skrzywiłam się , zauważył to i zaczął się tłumaczyć – wiesz nie o to mi chodziło. Chodziło o to ,że uważam że upartość i zawziętość to bardzo ważne zalety u kobiety- powiedział. Udało mu się wymigać . Sprytny jest.
- uparta to ona jest. Jak osioł. Mówię Ci. Chodź pokażemy Ci nasz pokój. - nie zdążyłam zareagować , bo wyszeptał mi do uha – przestań gadać , bo go wystraszysz.
Słusznie , więc przestałam się odzywać. Chcę by ta znajomość przyniosła mi jakieś korzyści. Jechaliśmy winda jak dla mnie zdecydowanie za długo. Niby mężczyźni gadali o jakiś kompletnie głupich rzeczach, ile osób ostatnio zabili lub porwali. Tylko co jakiś czas pytali mnie o zdanie, a ja na to „ yhy super „ . W końcu dojechaliśmy na górę do naszego lokum. I zaczęło się oprowadzanie. Salon i jak się można było spodziewać , nie obyło się od pytania o bardzo istniejący obraz, wiszący na ścianie
- A któż to za piękna dama ? – spytał się Stilsa , pewnie myśląc ,że to jedna z jego dziewczyn , ale zamiast odpowiedzi bruneta, usłyszał moją.
- Ja
- A kto to namalował ?
- Również ja. Oczywiście nikt , by go nie zobaczył , gdyby twój kolega powiesił go na ścianie.
- I bardzo dobrze zrobił. Przynajmniej jest na co po patrzeć – Stiles się zaśmiał , ja zarumieniłam się z zażenowania , a Isaac chyba zdał sobie sprawę z tego co powiedział , bo wyglądał na zakłopotanego.
- Widzisz ? Miałem rację – powiedział Stiles , klepiąc swojego kolegę w plecy.
Po skończonym oprowadzaniu , byłam tak zmęczona ,że oznajmiłam , że idę spać i bez słowa poszłam się położyć. Nie miałam siły nawet na swoje przemyślania , po prostu położyłam się w objęciach Morfeusza.
YOU ARE READING
kRzYk
FanfictionOPOWIADANIE W TRAKCIE POPRAWEK ! O tej samej porze. Codziennie. Przynajmniej nigdy się nie spóźnia. Jedyna trwała rzecz w moim życiu. Niezliczone dni w zamknięciu. Budzę się z krzykiem. Nie pamiętam nawet co mi się śniło, co spowodowałoby mni...