OPOWIADANIE W TRAKCIE POPRAWEK !
O tej samej porze.
Codziennie.
Przynajmniej nigdy się nie spóźnia. Jedyna trwała rzecz w moim życiu.
Niezliczone dni w zamknięciu.
Budzę się z krzykiem. Nie pamiętam nawet co mi się śniło, co spowodowałoby mni...
Na tę kolację szłam cała spięta. Co chwilę poprawiłam sukienkę. Spokojnie nic Ci się nie stanie. Niedawno zabiłam siedem osób, co może mi się stać ? Teraz dopiero odetchnęłam. Weszłam do restauracji, rozglądając się za generałem. Jest siedzi naprzeciwko jakiegoś bruneta. Dobra, czym szybciej tym lepiej. Podchodzę do nich wolno, by mnie zobaczyli. Pierwszy wstaje Rick i uśmiecha się szeroko. Zaraz potem wstaje młody mężczyzna i się obraca. O mój Boże ! Jest naprawdę przystojny. To oczywiście tylko czysta obserwacja. - O jesteś ,Lydia - powiedział z uśmiechem Rick. Podchodzę do niego i się lekko przytulam na przywitanie. I zadaję sobie pytanie , od kiedy mam takie przyjazne relacje ? Przecież przed chwilą uciekłam ze szpitala. - Chciałbym byś poznała mojego syna, Stiles Stilinski- pokazał na tego chłopaka. On podał mi rękę na przywitanie. Miał bardzo mocny uścisk. - Stiles Stilinski ? - Nazwisko po matce , a nie lubię swojego imienia , to moja ksywka. - powiedział to i posłał mi otaksujące spojrzenie , serio ? Koleś, dopiero się poznaliśmy. - Aha. To super. - powiedziałam to i usiadłam obok generała. On tylko westchnął i usiadł naprzeciwko ojca. Co to miało znaczyć. - A ty powiesz mi jak masz na imię ? - spytał z wyczuwalną irytacją - yyy. .tak.. Lydia Martin. Myślałam, że wiesz. - Wiem ,ale zasada dobrego zachowania mówi ,by też się przestawić. - Co ? Jak on śmie ?! - Mojemu zachowaniu niczego nie brakuje, ale w Twoim widzę pewne braki - powiedziałam On tylko się roześmiał. Aha. Już jesteś u mnie skreślony ,dupku. - Dobrze , dosyć dzieci. - Rick starał się uspokoić sytuacje.- Może coś zjemy. I w tym momencie na salę weszła trójka kelnerów niosących jedzenie. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale na sali jesteśmy tylko my. Jakaś specjalna rezerwacja ? Dostałam jedzenie. Peere z batatów i halibut. Nie lubię ryby, ale zjem z grzeczności. Nie wypada narzekać na jedzenie pierwszego dnia. Wszyscy jedli w ciszy , w krępującej ciszy. Wszyscy oprócz Stilesa, który nie wykazywał żadnych oznak skrępowania. Zadyfany dzieciak. Ale zdecydowanie nie był dzieciakiem. Był starszy ode mnie o może dwa lata. Pieprzyki na policzku i głębokie brązowe oczy. - Możesz przestać się na mnie patrzeć ? - spytał i spojrzał na mnie szczęśliwy - Wiem , że jestem przystojny- Co za zadaufany w sobie kutafon. - Widzę ,że masz wysokie poczucie własnej wartości. A tak dla twojej informacji , była to tylko obserwacja zwiadowcza. - oznajmiłam - I co takiego wyczytałaś ? - spytał Z lekko podniesioną bawią. Rzuca mi wyzwanie. Dobrze skoro chce wiedzieć . - Dobrze, nigdy nie pracowałeś , nie musiałeś. Najprawdopodobniej przyzwyczaiłeś się do tego ,że wszystkie dziewczyny do ciebie lgną. Co jest oczywiście przykre. Uchodzisz za łamacza serc. Nie obchodzi Cię to. Uważasz ,że jesteś idealny co wskazuje tylko na Twoją narcystyczną naturę. Jesteś Zadyfany i rozmieszczony. I nie ukrywasz tego - wychodziłam patrząc mu w oczy. On tylko patrzył w moje i też chciał coś powiedzieć, ale w tym samym momencie Rick mu przerwał . - A może przejdźmy do deseru. - ale przecież nie zjedliśmy jeszcze tej okropnej ryby. Chłopak nie dał jednak się uciszyć. Kolejna rzecz. Upartość. - Może tak. A teraz ja powiem coś o Tobie. Dobrze ? - nawet nie czekał na moją odpowiedź- cały czas przeżywasz odrzucenie Twoich rodziców i śmierć babci. Ciągle się nad sobą uzalażasz i starasz się by innym było Cię szkoda. A tak naprawdę to jest Ci szkoda samej siebie. Bo nie potrafisz nad sobą zapanować i krzywdzisz ludzi wokół siebie - wypalił na jednym wydechu. Był cały czerwony. Zresztą ja też. Za kogo on się uważa ? Jestem tu dopiero parę godzin a on już mnie obraża. Jednocześnie było mi wstyd i nie mogłam już tu więcej siedzieć. - Ja przepraszam, ale chciałabym odpocząć. Pójdę już do swojego pokoju - powiedziałam. Flag spojrzał na mnie współczująco. Nie chcę współczucia. Nie czekają na nic. Po prostu wstałam i wyszłam. Jak już byłam na końcu usłyszałam tylko jak mówi - Synu, jak mogłeś ? Nie tak Cię wychowałem- powiedział - No co ? To prawda - bronił się. - Źle zacząłeś waszą znajomość. Przecież będziecie się widywać codziennie On tylko westchnął. I przystąpili do jedzenia. No ja nie mogę !! Mam się z nim codziennie spotykać ? Nie dam rady ! W windzie pozwoliłam sobie na płacz. Czemu płaczę ? Przecież znosiłam gorsze rzeczy. W głębi duszy błagałam , by Elenor nie czekała na mnie w salonie. Delikatnie się wychylam. Dobrze nie ma jej. I idę do swojego pokoju od razu rzucam się na łóżko. Jedno jest pewne. Nienawidzę Stilesa Stilinskiego. Będzie ciężko.
....................................
Mamy Stilesa !! I co myślicie ? Tu jego zdjęcie. Jakbyście nie wiedzieli ;)
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.