BuNKr

42 13 4
                                    

Szliśmy już spory kawałek . Obok mnie maszerowali Issac i Scott zawzięcie o czymś rozmawiając. Za nami szła reszta stada. Od czasu do czasu przypatrywałam się im. Normalni nastolatkowie , niektórzy młodsi , czasami starsi. Gadali ,żartowali jakby nic się nie stało. Naliczyłam ich siedemnastu. Mało ,jednak biorąc pod uwagę ich umiejętności nie dziwię się , że z taką łatwością pokonali żołnierzy. W końcu doszliśmy do jakiejś szopy ,która bez obrazy nie pomieściłaby tylu ludzi.
- Nie oceniaj po wyglądzie. - wyszeptał Isaac, widząc moją minę.- to cudo jeszcze Cię zadziwi.
Alfa podszedł do drzwi i pomachał do ledwo widocznej kamery. Wtedy otworzyły się. Weszłam zaraz po nim. Nie było tam absolutnie nic oprócz kolejnych drzwi, metalowych ,bardzo wytrzymałych. Tamte natomiast były otwarte. Moim oczom ukazały się schody, prowadzące na dół. Chwilę stałam i analizowałam swoją szansę na przeżycie, która wcale nie była duża. Jakie są szanse, że zamkną mnie w jakiejś celi i każą przewidywać śmierć ? Sądząc po tym co dziś przeżyłam i zobaczyłam ? Całkiem spore.
- Idziesz ?
Ledwo widocznie kiwnęłam głową. Ciekawość wygrała z zdrowym rozsądkiem. Znowu. Pomyślałam o tym, że mogę też zapomnieć o swojej ucieczce. Chociaż jeśli oni są ruchem oporu. To kto wie. Może właśnie to jest moje miejsce.
Na dole powitało nas rozwitłenie korytarzy.
- Idźcie na kolację, a Wy chodźcie za mną - powiedział Scott.
Reszta stada poszła w innym kierunku niż my. Zastanawiałam się jak duże jest to miejsce. Po drodze mijaliśmy chyba z tuzin ludzi. Korytarze którymi szliśmy , były bardzo zadbane. W beżowym odcienieniu. Przyjemny kolor. Dobrze ,że to nie biały. Od razu załapałby klimat szpitalu. Po drodze mijaliśmy jeszcze wiele skrętów i muszę przyznać, że gdybym szła tędy sama ,na pewno bym się zgubiła. W końcu doszliśmy do kolejnych drzwi. Mam ich serdecznie dość. Drzwi świadczą o tajemnicy. Uśmiechnęłam się. Jakie sekrety mogą być w podziemnym bunkrze w środku lasu ? Scott je otworzył i uchylił byśmy też mogli wejść. Moim oczom ukazało się pełne gotowości baza szpiegowska. Na środku sali stał okrągły stół konferencyjny. A pod ścianami wisiały ogromne monitory. Jeden przedstawiał las, kamery. Pod nimi stały liczne biurka, a przy nich siedzieli jacyś ludzie, którzy nawet się nie zorientowali ,że ktoś wszedł. Podeszła do nas dziewczyna. Azjatka. Czarne włosy, zgrabna sylwetka. Ładna. Miała przy sobie miecz.
- Kira poznaj Lydię - oznajmił Scott.
Dziewczyna staksowała mnie po czym ciepło się uśmiechnęła i podała mi rękę.
-Cześć. Miło mi Cię poznać. Wiele tu o Tobie słyszaliśmy - zarumieniłam się i podałam jej rękę. Czemu wszyscy mnie tu znają. A ja nie znam nikogo. Dziwne uczucie.
- Mi również miło.
- Kira, idź proszę do Alisson i powiedz jej , że ma się u mnie jak najszybciej zjawić. Znalazłem jej wspólokatorkę. - powiedział Scott. Dziewczyna tylko pokiwała głową i wyszła.
Alfa westchnął.
- W końcu będę miał ją z głowy. Odmawiała zamieszkanie z jakim kolwiek wilkołakiem , przez wzgląd na swoje łowieckie pochodzenie- spojrzał na mnie - Ty na szczęście nie jesteś wilkołakiem.
Skrzywiłam się. Koniec tych tajemnic.
-Może w końcu wyjaśnisz co się dzieje , huh?
-Z przyjemnością. Siadaj. -.wskazał na krzesło przy stole. Zrobiłam to nie pewnie. Wykonał taki sam ruch, siadając na przeciwko mnie.
- Jesteśmy ruchem oporu-.zaczął.- naszym priorytetem jest walczenie z niesprawiedliwością i terroryzmem ze strony państwa.
- To wiem. -westchnął
- To co chcesz wiedzieć ?
-Jak to jest w ogóle możliwe ? - wskazałam ręką na to wszystko.
Uśmiechnął się lekko.
-Znaleźliśmy stary bunkier i z czasem go powiększaliśmy.
- Aha. I co nikt Was nie odkrył ?
Spojrzał na mnie jak na głupią.
- Odkrył i dlatego między innymi Ty tu jesteś. Jesteśmy dobrze chronieni. Nic nam nie zagraża ani z powietrza ani z ziemi. Forteca nie do zdobycia.
Kiwałam głową.
- Ile was tu jest ?
- Wszytskich ? Ze stu piędziesięciu. Zdolnych do walki ? Około osiemdzięsięciu.
- Same istoty nadprzyrodzone ?
Kiwnał głową.
- Ale zdarzają się wyjątki.
- Jakie ?
-Lekarze, czasami ludzie ,którzy mają odpowiednią wiedzę ,by nam pomóc.
Muszę zadać pytanie, które męczyło mnie od jakiegoś czasu.
- Czego ode mnie oczekujecie ?
Spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
- Byś walczyła w naszym imieniu. O wolność i sprawiedliwość. O lepsze czasy.
- A jeśli się nie zgodzę ?
- Będziesz mogła odejść kiedy tylko zechcesz.
Nie miałam wyboru. Musiałam zostać. Chciałam walczyć na własną rękę ,ale to nie było możliwe. Zdawałam sobie z tego sprawę.Tutaj mam wolność wyboru coś czego nie miałam od jakiegoś czasu. Widząc moją minę Scott uśmiechnął się.
- Pracowałam już dla rządzących. Czym różnicie się od nich ?
Chyba się zdenerwował. Sądzę tak, ponieważ ze spojrzenia " Kiedy skończysz zadawać te pytania" przeszedł na " jeszcze jedno pytanie to wbiję się w Twoją szyję"
- Nie porównuj nas do nich. Walczą tylko dla siebie i swoich ideologii. My jesteśmy tu ,bo pragniemy wolności i wyborów.
- Okej. Zrozumiałam. Wy dobrzy ,oni źli.
Westchnął.
- Czyli zostajesz ? - spytał.
Kiwnęłam głową.
- Bardzo dobrze. Stiles się ucieszy. - oznajmił.
Kompletnie o nim zapomniałam. Wspominałam już, że jestem egoistką ?
- Co z nim ?
- Wszytsko w porządku. Leży w sali chorych. Strasznie narzeka. Ale to normalne. Bardziej zdziwiłbym się gdyby był spokojny.Jak przyjdzie Alisson to Cię oprowadzi.
O wilku mowa. Drzwi otworzyły się z hukiem. Stała w nich dziewczyn o brązowych lokach. Słyszałam jak Isaac wciąga głęboko powietrze. Pełna wdzięku podchodzi do mnie z uśmiechem i wyciąga rękę.
- Allison - uścisnęłam ją i odzwajemniłam uśmiech. Jest naprawdę ładna. Ma dołeczki,gdy się uśmiecha. Wygląda na sympatyczną. Nie rozumiem czemu wszyscy zamilkli,gdy weszła do sali.
- Lydia -Przyjrzałam się dokładnie jej twarzy. Na skroni ciągnęła się duża blizna ,która wcale jej nie oszpecała dodawała jej tajemniczości. Jakby widziała gdzie się przypatruje powiedziała.
- Sprawka wilkołaka. - zrobiło mi się głupio. Widziała jak się przyglądam
- Przepraszam - chociaż sama nie wiedziałam za co.
Obdarowała mnie szerszym uśmiechem. I zwróciła się do Scotta.
- Oprowadzić ją ? - spytała.
- Byłbym wdzięczny. - odpowiedział.
Znowu zwróciła się ku mnie.
- Chodź ruda. Poznasz swój nowy dom. -oznajmiła.
Ruszyłam za nią. Po drodze zaczęłyśmy rozmawiać.
- To..ile masz lat ? - zaczęła.
- Dwadzieścia. A ty ?
- Dwadzieścia jeden. W końcu będę miała współlokatorkę. - spojrzałam na nią.
- A czemu nie miałaś żadnej wcześniej ?
Westchnęła.
- Jest tu dużo wilkołaków, a ja wręcz ich nie znoszę. Ale to też nie Tak , że wszystkich. Drugą kwestią jest też to ,że jestem łowczynią ,więc druga połowa tego miejsca nie chce być ze mną. Pewnie boją się ,że pozabijam ich we śnie- zaśmiała się cicho.
- Czemu nie lubisz wilkołaków ?
- Kiedyś stado zabiło mi całą rodzinę. Zostałam tylko ja i moja ciotka , która zginęła rok temu.
- Przykro mi.
- Eee tam..to się zdarzyło dawno. A do tego była psychopatką, więc...sama wiesz.
Zatrzymała się przed jednymi drzwiami.
- To nasz pokój. Twoje rzeczy już tam są.
Otworzyła je. Dwa łóżka po dwóch stronach ścian obok każdego stała szafka nocna. Na moim leżała już moja torba. A obok jej łóżka leżał łuk. No tak..łowczyni.
Obok drzwi stała naprawdę duża szafa. A koło niej znajdowały się kolejne wrota ,pewnie do łazienki. Nie było okna.  Trudno by było skoro jesteśmy pod ziemią.
- Chcesz się rozejrzeć ?Jest jeszcze tyle do pokazania - byłam bardzo ciekawa.- po drodze odwiedzimy jeszcze Stilsa ,ciągle mówi o tym, że chce Cię zobaczyć.
Bez zastanowienia odparłam.
- Prowadź.

kRzYkWhere stories live. Discover now