nAgrODa

56 12 2
                                    

Po prostu wyszłam z tego piekła.
Patrzyłam na każdą jedną twarz,  by ich zapamiętać i by oni zapamiętali mnie.  Wciąż w powietrzu unosiła się sprawa lekarza i wszyscy może nie świadomie ,ale wiedzieli ,że to byłam ja.  I wciąż nie miałam wyrzutów sumienia.  Była to moja pierwsza zbrodnia,  oczywiście nie licząc jeszcze jednej , która była przypadkiem. 
Czy to znaczy ,że nie mam duszy ?
Stoję przed drzwiami wyjściowymi i otwieram drzwi.  Uderza we mnie mroźne powietrze.  Jesień.  Piękna pora roku.  Już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na dworze i widziałam niebo. Spoglądam w górę i widzę je.  Piękne niebiesko- szare z przebłyskami słońca.  Czułam się wolna. 
-wszystko w porządku ? - spytał Rick Flag , aka generał
- lepiej niż w porządku - odpowiadam
On tylko się uśmiecha i prowadzi mnie do wozu.  Na pewno nie jest tanie.  Takimi jeżdżą tylko ważne szychy.  Dzisiaj i ja.
Wszystko wyłożone skórą.  Klasa.
- Podróż będzie trwała dosyć długo.  Musieliśmy tu przyjechać kawał drogi. Możesz się zdrzemnąć jeśli chcesz - wziął laptopa i zajął się  swoimi sprawami.  Dobrze.  Przynajmniej nie będzie mi zadawał nieprzyjemnych pytań dotyczących mojej przeszłości.  Ale może i tak już wszystko wiedzą ?
Zastanawiam się , dlaczego ja ? I chyba znam odpowiedź.  Pewnie potrzebują osoby bezlitosnej i zdeterminowanej.  Chyba taka jestem.  Oczywiście dawniej taka nie byłam.  Zanim dowiedziałam się prawdy, rodzice mnie kochali, chodziłam do szkoły,  miałam koleżanki.  Potem wszyscy się ode mnie odwrócili. Oprócz jednej osoby.  Mojej babci.  Była taka jak ja. Była jedyną osobą ,którą kochałam.  Dopóki i ją mi zabrano. 
Matka zawiadomiła lekarzy o niezwykłych zdolnościach moich i babci.  Zabrano nas do tego samego szpitala.  Trzymali osobno.  Ja przeżyłam, ona niestety nie.  Zrobili jej lobotomię. Czyli inaczej zrobili jej dziurę w głowie i czekali na rozwój zdarzeń. Podobno wtedy przepływ mocy jest największy,  więc mogli się dużo dowiedzieć.  Ale niestety babcia postanowiła nic im nie powiedzieć i umarła krzycząc. Wciąż słyszę jej ostatni umierający krzyk.  Tego się nie zapomina.  I nie mam zamiaru. To tylko mnie wzmacnia.  Czyni silniejszą i przypomina , by nigdy nikomu nie ufać. Nawet sobie.  Bo jeśli jesteś w jednej chwili sobą,  czy to znaczy ,że cały czas nią jesteś ?
Ten potok myśli tak mnie zajął,  że nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. 
                             ........
Obudziło mnie lekkie szturchnięcia w ramię.
- Już jesteśmy - powiedział generał
- Tak szybko ? - spytałam pocierając oczy. 
- Jechaliśmy dwanaście godzin - cicho chichotał.
Kto by pomyślał ,że z niego taki śmieszek. 
Wysiadłam z auta i oniemiałam.  Nie tego się spodziewałam. Myślałam , że widzą mnie do strefy 51 a tu proszę moim oczom ukazał się nie wiem ilu piętrowy szklany wieżowiec.
O matulo przenajświętsza !
- możesz już zamknąć buzię - poradził Rick z uśmiechem. 
Nawet nie zauważyłam, że miałam otwartą buzię.  Okej trzeba zobaczyć czy wnętrze też tak wygląda. Wchodzę do środka.  I teraz rzeczywiście otwieram usta.  łał.  Jak w pięcio gwiazdkowym hotelu.  Chociaż nigdy w takim nie byłam na pewno , by tak wyglądał. 
Obróciłam głowę i omal nie wpadłam na jakąś kobietę.  Od razu ją "otaksowałam" wzrokiem. Brunetka,  średni wzrost , ok. 35 lat. -Dzień dobry , jestem pani asystentką. Elenor Blick.  - uśmiechnęła się i podała mi rękę na przywitanie. 
- Hej, Lydia Martin.  Ale pewnie to wiesz - patrząsam jej rękę.
Ukradkiem zerkam na Flaga.
- Mam własną asystentkę ? - pytam,  trochę mi głupio. 
- Elenor pomoże Ci się przystosować do Twoich nowych obowiązków- przerwał , spojrzał na Elenor - Zabierz proszę Lydię do jej apartamentu.  I zapoznaj ze wszystkim.  Spotkamy się na kolacji.
- Dobrze proszę Pana - grzecznie przytaknęła. 
Już miałam iść za moją przewodniczką, ale generał złapał mi za rękę i wyszeptał
- Nie musisz niczego przed nią ukrywać.  Wszystko wie. 
- Wszystko ?
- Wszystko.  A i ubierz się ładnie.  Chcę byś kogoś poznała.
Grzecznie przytaknęłam i ruszyła ku windzie.  Winda.  Nie muszę chodzić po schodach.  Co za luksusy.
Elenor stała za mną i stukała coś na telefonie. 
Myślałam o Ricku Flagu.  Mógłby być moim ojcem.  Miły staruszek z młodą duszą.  Pewnie ma syna albo córkę.  Notatka dla siebie , później go o to spytać. 
Winda zatrzymała się. Nareszcie.  Moim oczom ukazał się śliczne mieszkanko.  Beżowy salonik z ogromną kanapą i telewizorem.  Po prawej stronie kuchnia z dwoma drzwiami. Po lewej stronie dwie drzwi.  Pewnie do łazienki i do sypialni.  Nie pewnie wchodzę do środka.
- A więc tak ja i ochroniarze śpimy tam - pokazuje na prawą stronę pokoju - tam jest Twoja sypialnia i łazienka do Twojej dyspozycji. Może najpierw się umyj i ubierz ładnie.  Potem Cię wprowdzę. 
Kiwam głową.  Zastanawiam się kiedy to stałam się taka nieśmiała. 
Przechodzę przez salon i otwieram drzwi.  Patrzę na przestronny,  dobrze oświetlony pokój z wielkim podwójnym łóżkiem i dwiema szafkami nocnymi.  W drugiej stronie stoi duże biurko. A naprzeciwko biurka stoi szafa.  Duża.  Ciekawe ile się w niej mieści.   Zacznę oględziny dopiero po tym jak się umyje.  Czuje na sobie ten zapach szpitala.  Nie chcę go już nigdy czuć. 
Wchodzę do łazienki.  Już nic mnie chyba nie zdziwi.  Tak samo jak sypialnia bardzo przestronna.  I w czarnych barwach.  Wiedzą co dobre. 
Napuszczam wodę do wanny i ściągam z siebie te szpitale łachy.  Prędzej umrę niż je ponownie założę.
Patrzę w lustro. I nie mogę przestać się patrzeć.  Jestem jednocześnie tak znajoma i tak jakbym patrzyła na kogoś zupełnie innego.  Rude kręcone włosy i zielone oczy.  Blada twarz.  Wciąż ja. Tylko coś się zmieniło.  Ale co ?
Chyba to tylko iluzja.
Wchodzę do wody i momentalnie przechodzą mnie dreszcze.  Tak dawno nie myłam się w gorącej wodzie. Jakie to miłe.  Po umyciu się podchodzę do szafy.  Zapiera mi wdech.  Ile ubrań ! Tyle ,że to głównie sukienki i to wieczorowe.  Wybieram jedną skromną czarną przylegającą.  I buty.  No nie ! Same obcasy.  A gdzie są jakieś trampki ? Albo adidasy ? Okej.  Pewnie chcą bym się dobrze prezentowała.  No to ubieram beżowe szpilki.  Okej jakoś wyglądam.  Mogę już wyjść.  Wychodzę z pokoju i widzę ,że Elenor już na mnie czeka. 
- Jesteś już - stwierdza oczywiste - trochę długo Cię nie było.
-Yhymm - mamroczę. 
- Przejdźmy na kanapę.
Siadam na przeciwko niej
- Jak pewnie wiesz.  Od dzisiaj pracujesz dla żądu. Ty wykonujesz ich polecenia oni pilnują byś miała to co Ci potrzeba. Proste.  Chodzisz na kolacje bankietu itd. dobrze się prezentujesz i pokazujesz jaką potęgą jesteśmy i co możemy z Tobą po naszej stronie.
- Nie rozumiem - jestem trochę skołowana. 
- Jesteś banschee - patrzy na mnie jak na głupią- wszyscy wiedzą ,jakie macie zdolności i się tego boją.  Bo ludzie najbardziej na świecie boją się śmierci.  A ty w gruncie rzeczy ją zwiastujesz. Więc będziesz wzbudzać w nich lęk i to , że jesteś ładna jeszcze bardziej polepsza naszą sytuację. 
- Myślałam ,że mam po prostu torturować ludzi - wybełkotałam. 
Ona w odpowiedzi się uśmiechnęła. 
- Oczywiście to też będziesz robić.  Ale w swoim czasie.  Dobrze dzisiaj masz kolacje z Rickiem Flagiem i jego synem.  Jutro natomiast jest bankiet na którym poznasz dowództwo.  Oni wręcz marzą , by Cię poznać.
- Aha. No dobrze
- Dobrze. Idź już, bo się spóźnisz. - powiedziawszy to niemal wepchnęła mnie do windy.
Ale jak ? Skoro byłyśmy w salonie.
W końcu mogę odetchnąć.  Wszystko to jakieś pokręcone. 
Ale jedno jest pewne.
Nie będę się nudzić. 

.....................................

Okej,  a więc 1122 słowa. 
Nowy rekord. 
Jak wam się podoba ?
Czy ktoś to czyta ?

kRzYkWhere stories live. Discover now