szAcHy

44 14 3
                                    

Stiles pov :
- Wygrałam ! - oznajmiła Lydia. 
- Nie. Zostało mi jeszcze parę pionków , widzisz ? - pokazałem na moją plansze. Spojrzała na mnie.
- A słuchałeś jak tłumaczyłam zasady ? Zbiłam Twoją królową , więc wygrałam. Znowu - powiedziała.
- Yhy.  Ta gra jest dla nerdów.  Nie nadaję się , by w nią grać. Jestem zbyt super. 
- Czyli chcesz powiedzieć ,że jesteś za głupi, tak ?
- Hahahaha bardzo śmieszne.  Skoro zmusiłaś mnie do tego. To ja cię z muszę do zagrania w gry wideo - powiedziałem
- Ja zmusiłam Ciebie ? Sam przyszedłeś z tym pudełekim i mówisz ,że chcesz zagrać.  A ja , że lubię w to grać to się zgodziłam. 
- Nie możesz chodź raz przyznać mi racji ?
- Tego dnia nie będzie dane mi oglądać.  Ale dobra możemy zagrać w tę głupie , pozbawiające myślenia gry - westchnęła. 
Uśmiechnąłem się . Te granie było moim pomysłem.  Fakt. Ale to część mojego planu. 
Siadamy na kanapie i włączam grę.  Muszę zagaić jakąś rozmowę.
- Oprócz grania w szachy i bycia upierdliwą , interesuje Cię coś jeszcze ?
Spojrzała na mnie znacząco. 
- Lubię malować - oj tak wiem - a ty ? Poza byciem totalnym bezmózgiem masz inne zajęcie ?
- Lubię sport.  Dzięki , że pytasz.  - dałem jej do ręki pada.  - okej, więc tak tym zabijasz, a tymi dwoma uciekasz.  Łapiesz ?
- A czemu miałabym uciekać ?
- Bo zginiesz. 
Graliśmy dobre dwie godziny.  To były jedne z tych dni , w których mogliśmy robić co chcemy , każdy był zajęty wyjazdem naszego kochanego kierownika. A co my robimy ? Gramy w gry.  I muszę przyznać ,że dawno się tak nie bawiłem.  Zdziwiłem się , że zgodziła się ze mną grać.  Zaskoczyła mnie. Co grania , dawała sobie radę.  Parę razy ja oczywiście zabito i za każdym razem przeklinała.  Niesamowite ile istnieje przekleństw.
Nagle odłożyła pada. 
- Nie gram już - oznajmiła.
- Czemu ? Zaczęłaś się rozkręcać - stwierdziłem
- Taa...rozkręcam się od dwóch godzin. Jestem zmęczona.  Idę spać. - wstała i poszła do drzwi. Odwróciła się do mnie.
- Dziękuję.  Fajniej było dzisiaj - powiedziała i zniknęła za drzwiami. 
Jakieś ciepło rozlało mi się po klatce piersiowej i nie wiem co to znaczy. Pokręciłem głową.  Nie mogę mam zadanie do wykonania.  Nie powinienem pozwolić , by moje uczucia , emocje dały o sobie znak. Jakie emocje ?! Cholera , chyba postradałem głowę.  Przecież ja nie mam uczuć. Byłem pogrążony w swoim egoistycznym monologu , gdy zadzwonił mój telefon.  Tata , no oczywiście.
- Synu , możesz zejść do dowództwa ? - powiedział. 
- Kiedy ?
- W tym momencie. 
Rozłączył się. Ech.  Pewnie coś ważnego.
5 minut później , stałem już przed drzwiami.  Znowu mnie sprawdzają.  Niczego się nie uczą.  Gdy już wszedłem.  Zastałem tatę i paru innych żołnierzy. 
- O co chodzi ?
- Kolejna misja. - mówi prosto z mostu.
- Jaka ? - pytam
- Trzeba zlikwidować ruch oporu. - mówi , czytając pewnie jakiś raport - Osborn mówi ,że chcą nas zaatakować.
-  A ty co myślisz ?
- Że ma paranoję - uśmiecham się.
- Gdzie to ?
- Beacon Hills - O Kurwa ! Przejrzeli nas !
- Kto jest alphą ?- trzeba się upewnić
- Scott Mcall. Ma własne stado. Chłopak w Twoim wieku - No nie ! Trzeba go ostrzec. 
- Znasz go ? Byłeś tam na wakacjach ?
- Nie, nie znam - kłamię. Znam go aż za dobrze.
- Dobra. I tak to nie ma znaczenia.  Ruszasz za 2 tygodnie.  - mówi.
- Co ?! Czemu tak późno ?
- Zabierasz Lydię ze sobą. - jeszcze lepiej. 
- Nie. Ona nie jest gotowa. 
- Dlatego masz dwa tygodnie.  Przygotujesz ją. 
- Nie wystarczą dwa tygodnie. 
- Mówiłeś , że Cię parę razy pokonała.
- No tak. Ale ona nie jest przygotowana na taki rodzaj walki. Nie jest przystosowana do walki w stresie. 
- Myślę ,że walką z stresem nie ma problemu.  Nie traktuj jej jak lalki. Potrafi się sama obronić. 
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. To są rozkazy.  Wykonasz je i nie będziesz dyskutował.  Od jutra zaczynacie treningi. Czy to jasne ?
- Tak - wycedziłem - ale jeśli zginie to wy będziecie za to odpowiadać.  Wyszedłem z tego miejsca , robiąc dramatyczne wyjście.
Myślelałem , że już będzie tak fajnie.  A tu nic.
Mam jakiegoś jebanego pecha.
Najpierw trening.
Nie. Najpierw zadzwonię do Scotta i powiem mu , że muszę go zabić.  

kRzYkWhere stories live. Discover now