DacH

47 12 3
                                    

Lydia pov:
- Dobra. Jestem gotowa. - powiedziałam , a Isaac się zaśmiał.
- Spokojnie. Mamy czas. - Isaac stał obok mnie i podał mi broń.
- Wiem, ale chcę mieć to już za sobą
- Moje lekcje są aż tak straszne ?
Spojrzałam na niego.
- Jest to dopiero pierwsza lekcja. Wolę poczekać zanim wyrobię sobie opinie- nie chciałam tu być. Była to ostatnia rzecz na którą miałam ochotę. Nie zmieniało faktu to , że ostatnim razem jak tu byłam to zabiłam moją asystentkę. I nie było to wcale tak dawno temu. Wciąż czułam się winna jej śmierci.
Dałam się sprowokować.
Dałam się sprowokować im. Tym , którzy mieli być tymi dobrymi. Potrząsnęłam głową. Zamiast skupić się na poczuciu winy , powinnam skupić się na zemście. Ale przede wszytskim , nie mogę pozwolić na to , by mnie przejerzeli. Wszyscy są tu im szczerze oddani. Nawet Stiles i Isaac. Moje rozmyślania przerwał dźwięk naładowanej broni.
- A więc tak , od czego , by tu zacząć. Strzelanie jest naprawdę proste. Celujesz i strzelasz. Dlatego potrzebujesz tak mało lekcji.- powiedział - ale jedyne co muszisz wiedzieć to to , że przy wystrzale zostaniesz odepchnięta. Czysta fizyka. Trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić.
- Okej. Łapię. Celować i wystrzelić. Bułka z masłem - Isaac uśmiechnął się i podał mi broń. Dziwnie się czułam trzymając ją. Zawsze kojarzyła mi się z gangsterką. Unisołam ją i wycelowałam. Tarcza była może jakieś pięć metrów ode mnie. Niedaleko wiem , ale muszę od czegoś zacząć. Strzeliłam. Przez chwilę nie słyszałam nic opócz wystrzału. I zgodnie ze słowami zostałam odepchnięta. Ale to dobrze. Znaczy to, że w ogóle wystrzeliłam, a to już postęp. Pomasowałam uszy i spojrzałam jednym okiem na Isaaca.
- I jak ? Gdzie trafiłam ? - spytałam.
- Tam.- wskazał palcem. Na początku tego nie widziałam. Potrzebowałam chwili , by zobaczyć co nie gra. Ale w końcu zobaczyłam dużą dziurę w ścianie.
- Przecież dobrze wycelowałam - powiedziałam.
- Może ruszyłaś ręką. Nikomu się nie udaje za pierwszym razem. Spróbuj jeszcze raz. - i tak też zrobiłam.Każda próba kończyła się podobnie. Tylko dwa razy udało mi się zbliżyć do tarczy. Raz nawet strzeliłam w lampę. Byłam sfrustowana.
- Może skończymy na dzisiaj. Mam jescze coś do roboty.- powiedział
- Jasne.
- Nie zniechęcaj się. Było dobrze.
- Widzę , że kłamiesz. Nie potrzebuje pocieszenia. Miejmy tylko nadzieję , że będę mogła uniknąć sytuacji , w której urzyję broni.
- Miałabyś małą szansę , by trafić.
- Tak. Gdyby się ruszał i może wtedy przypadkiem bym trafiłam.
- Możliwe. Co robisz wieczorem ? - chyba nie chce mnie zaprosić, przynajmniej miałam taką cichą nadzieję. Dla pewności odpowiedziałam.
- Śpię. Potrzebuję snu. Bardzo dużo - ta odpowiedź go zmyliła , bo wyglądał na skołowanego.
- Aha. Okej. No to do jutra.
- Do jutra.
Jeden z głowy. Zniknął mi z zasięgu wzroku. Nie wiem czemu , ale zaczęłam inaczej patrzeć na to wszystko. Tamta sytuacja z Elenor nie dawała mi spokoju. Czy Stiles i Isaac o wszystkim wiedzieli ? Czego jeszcze mi nie mówią ? Ile ludzi zabijają dla tych oszustów ? Jestem szkolona na kogo ? Na zabójcę ? Chcą mnie wykorzystać , tak samo jak w Eichen. Tylko tam o tym wiedziałam. Tu nie wiem czego mam się spodziewć. Nie wiem już gdzie było gorzej tu czy tam. Muszę stąd uciec.

************

Co robiłam w wolny wieczór ?
Siedziałam w dresie i oglądałam jakieś durne kreskówki. Żałosne. Powinnam wymyślić jakiś plan , ale po prostu już mi się nie chce. Zwyczajne lenistwo i zniechęcenie.
Usłyszałam dźwięk otwieranej windy. No, cudownie.
- Nie wiem co bardzej boli oglądanie Cię w takim stanie , niż czy dostawanie wycisku na trenigach - powiedział Stiles. Normalnie zrobiłoby mi się miło , że tak powiedział, ale dodał do tego trochę swojego osobistego uroku i miałam ochotę go udusić.
- A myślałeś , że będe na ciebie czekać z obiadem i w niesamowicie seksownej sukience ? - powiedziałam
- Byłoby miło.
- Przepraszam , że cię zawiodłam.
- Nie pierwszy raz.
Już nawet nie miałam ochoty odpowiadać. Czy to takie trudne zrozumieć , że nie chcę towarzystwa ?
- Dobra. Wstawaj. Coś ci pokażę - powiedział
- Nie chce mi się - wymartrotałam
- Wstawaj , albo ci pomogę - oznajmił. Całkowicie przekonany.
- Chciałabym to zobaczyć
No i to zrobił. Dosłownie. Podniósł mnie , nie jak ryczerz księżniczkę , tylko jak jaskiniowiec. Przez ramię ! Jak jakieś bydło. Wiedziałam , że cofnął się w rozwoju.
Moje krzyki pełne oburzenia , można było słyszeć do czasu w którym znaleźliśmy się w windzie. Wygładziłam swój piękny strój i łypnęłam na niego gniewnym wzrokiem. Nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
- Co do diabła ? - spytałam
- Powiedziałaś , że chciałaś to zobaczyć. Nie lubię nikogo rozczarowywać
- Nie mówiłam tego na poważnie
Minę miał poważną , ale zdradzały go oczy. Były pełne rozśmieszenia.
- Aa czyli żartowałaś sobie ze mnie , nie ładnie.- przewróciłam oczami.
- To gdzie jedziemy ?
- Zobaczysz.

I dosłownie zobaczyłam. Zabrał mnie na dach budynku. Nie mogłam się powstrzymać i musiałam spojrzeć w niebo. Gwiazdy były niesamowite.
- Chodź tu - powiedział i usiadł na skraju dachu. Jego nogi wisiały w dól tego ogromnego wieżowca. Zrobiło mi się słabo.
- Nie sądze , by to był dobry pomysł- powiedziałam
- Masz lęk wysokości ?
- Nie. Ale mam lęk przed śmiercią. Znając moje szczęście, pewnie spadnę i się zabiję, a wolę tego uniknąć.
Zaśmiał się.
- W razie czego cię złapię.
- I to ma mi dodać otuchy ?
W końcu wgramoliłam się na miejsce obok niego z prędkością ślimaka winniczka. Widok zapieral mi dech w piersiach. Takie widoki , myślałam , że są tylko w filmach , a tu proszę miałam je tuż pod nosem. Siedzieliśmy w ciszy, która wcale nie była niezręczna. I podświadomie cieszyłam się , że to on mi tu towarzyszy. Chociaż nie mam zamiaru powiedzieć tego na głos.
- Przychodzę tu gdy muszę pomyślęć - najwyraźniej to on potrzebuje rozmowy.
- Pięknie tu - zbeszcześciłam się w myślach " mogłaś wymyślić coś lepszego " - a oczym myślisz ?
Westchnął
- O wszystkim i o niczym - odpowiedź godna polityka. spojrzał na mnie, a konkretnie w moje oczy- a ty o czym myślisz ?
Nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu. Były niesamowite. Jak czekoladki. Głebkie i zamyślone jakby myślami był gdzieś daleko. Brązowe ze złotymi plamkami.
- O naszej misji - kłamię
- A co z nią ?- czy mi się zdaję , że ściszył głos ?
- Co jeśli coś pójdzie nie tak ? - zauważyłam , że się przybliżyłam , a co gorsze on też.
- Nie ma powodów do obaw. Przy mnie nic ci nie grozi.- wyszeptał
- Nie mam do tego żadnych wątpliwości.- również ściszyłam głos.
Zrobiło się gorąco. Przybliżył się do mnie. Ja chyba też , bo patrzyłam tylko na jego oczy i oczywiście te pełne usta, które się do mnie przybliżały. Patrzył na mnie w taki sposób , z jakim nigdy się nie spotkałam. Rozbrajało mnie to. Własnie miał zamiar mnie pocałować , gdy nagle wyraz jego twarzy się zmienił , jakby się ocknął. Odsunął się. Wyglądał na rozczarowanego. Mam nadzieję , że ja nie. Chociaż byłam i to bardzo. Odchrząknął.
- Powinniśmy już iść. Późno już - na wpół odurzona , powiedziałam.
- Tak , chodźmy.

kRzYkWhere stories live. Discover now