Rozdział 1

20.2K 898 276
                                    

Było po północy, gdy Harry przestał rozmyślać nad słowami Dumbledore'a. Był zamknięty w pokoju u Dursleyów, więc miał czas na takie przemyślenia. Nie jadł nic od rana jedynie napił się wody, do tego wuj Vernon wrócił z pracy niezadowolony, a gdy jeszcze dowiedział się, że Gryfon nie zdążył wykonać wszystkich prac domowych na czas to porządnie na niego nawrzeszczał oraz ukarał go i zamknął w pokoju bez jedzenia. Chłopak był przyzwyczajony do takiego traktowania jednak nie sprawiało to, że nagle wszystko stało się łatwe do znoszenia. Harry nienawidził jak słaby był, ale bał się postawić. Czuł się bezsilny i  przede wszystkim samotny.

Harry czuł się wyczerpany, bolały go żebra, jego prawy nadgarstek był skręcony, oraz miał czerwone pręgi na plecach od ciosów od pasa ze spodni Vernona. Gdy tak cierpiał w samotności zrozumiał, że Dumbledore wcale się nim nie przejmował. Zostawił go na pastwę losu... samego.

Gryfon prychnął w myślach, jak mógł być taki głupi? 

Podążał za Dumbledore'em w ciemno, a on go po prostu tutaj zostawił.

Chłopak wiedział, że dyrektor zawsze w jakiś sposób manipulował ludźmi, ale nie spodziewał się, że nim też. Harry obiecał sobie, że zniszczy Dumbledore'a tak samo, jak on zniszczył jego. Nienawidził siebie za to, że kiedy znajdował się u swego wujostwa nie mógł się obronić. Wszystkie jego rzeczy były zamknięte w komórce pod schodami. Łzy złości zaczęły spływać po jego policzkach, usiadł na podłodze i skulił się obejmując kolana ramionami. 

Siedział tak około godzinę, ale on sam do końca nie wiedział - stracił poczucie czasu. Nagle poczuł się bardzo zmęczony, zmusił się do podniesienia z podłogi i powoli podszedł do materaca na podłodze, który nazywał swym łóżkiem i się położył. Od razu zapadł w ciężki sen, nie wiedział, czy to tylko dziwne wrażenie, ale poczuł się cieplej jakby ktoś objął go ramionami.

Obudził się rano, około ósmej, jego krewni wciąż spali. Harry powoli dźwignął się na nogi i poszedł wolnym oraz niepewnym krokiem do okna, aby je uchylić. Chłopak, czując nieprzyjemnie zimny wiatr drgnął zaskoczony.

Gdy mugole wstali było po 9 rano, Gryfom zastanawiał się jak będzie wyglądał dzisiejszy dzień, gdy nagle usłyszał wołanie ciotki z dołu. Podniósł się, opuścił pokój i skierował się na schody, a po chwili był już na dole. Gdy czekał przy drzwiach, ciotka zaskoczyła go pojawiając się znikąd i bezceremonialnie wcisnęła mu tabletki do ręki.

- Masz się nie pokazywać do wieczora chłopcze - Warknęła na niego i wypchnęła za drzwi. 

Chłopak cieszył się, że wczoraj był w tak złym stanie, że nie zdążył zdjąć ubrań w tym ciepłej bluzy, która pomoże mu nie zamarznąć na dworze.

Harry szlajał się już kilka godzin, brakowało mu sił, więc przysiadł na najbliższej ławce. Próbował nie zemdleć jednak na próżno, gdy już leciał w kierunku twardego bruku poczuł jak ktoś go złapał. Niestety jedynie mógł zobaczyć czerwone oczy, a potem wszystko zalała ciemność.

Jak światło w mroku tak i mrok w dobroci.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz