Harry czuł się jakby miał zaraz rozpaść się na miliony kawałków. Jego jedyny członek rodziny właśnie został zabity przez już byłego Śmierciożercę. Miał mętlik w głowie nie wiedział, dlaczego Snape tak postąpił. Rozglądnął się po pomieszczeniu, dopiero teraz zauważył, że jest w sypialni samemu. Nie przypominał sobie jak tu się znalazł i gdzie poszli inni. Cały czas przed oczyma miał obraz Remusa padającego na ziemie. Usłyszał, że drzwi się otwierają i ktoś wchodzi do pokoju, ale nie miał siły podnieść głowy więc po prostu siedział na łóżko ze spuszczoną głową. Dopiero gdy poczuł ciepły i delikatny dotyk na policzku wyprostował się, gdy to zrobił spojrzał w szkarłatne oczy, które były pełne troski i zmartwienia.- J-Jesteś cały? - Zapytał zachrypniętym głosem Harry.
- Tak, nic mi nie jest. - Wyszeptał Riddle i usiadł koło gryfona.
- Ja...mogłem coś zrobić...
- Nie obwiniaj się, to nie twoja wina. - Odparł Tom i lekko go przytulił. Chłopak tylko uczepił się jego koszuli i cicho zaszlochał.
- Mogłem go zatrzymać. - Mruknął Wybraniec. - A-Ale tego nie zrobiłem.
- Ciii... - Uciszył go Marvolo. - To nie twoja wina.
Harry wydał w siebie nieokreślony dźwięk i zamknął na chwile oczy. Lecz nagle zaśmiał się desperacko.
- Pewnie Syriusz teraz będzie się cieszył, że jego przyjaciel jest z nim. - Zaśmiał się Gryfon.
- Spokojnie, to nie twoja wina mój mały horkruksie...śpij...
Chłopak jedynie cicho zaszlochał i pozwolił, aby jego powieki opadły.
Tom spojrzał na nastolatka śpiącego w jego ramionach i lekko westchnął, miał jeszcze dużo roboty, ale nie chciał zostawiać go samego. Więc uprzednio zostawiając na straży Lucjusza udał się do sali gdzie czekali na niego już Śmierciożercy.
CZYTASZ
Jak światło w mroku tak i mrok w dobroci.
FanfictionZakończone. Harry odkrywa... Nie, dochodzi do wniosku, że Dumbledore go okłamuje i bynajmniej się nim nie przejmuje. Po kolejnym wyczerpującym dniu u Dursleyów błąka się po okolicy. Niestety jest tak wyczerpany, że traci przytomność. Budzi się w obc...