Rozdział 41.

4.7K 310 136
                                    

Gdy Tom zniknął przed wielką salą, Harry przygotował się mentalnie na walkę. Śmierciożercy jednym ruchem otworzyli drzwi do wielkiej sali i od razu zaczęli atakować nawet nie rozglądając się. Bellatrix zesztywniała i teraz była całkowicie przed nim. 

W wielkiej Sali zapanował chaos, ludzie rzucali zaklęciami na wszystkie strony, a niektórzy nawet uciekali i krzyczeli z przerażenia czy też bólu. Minęło co najmniej dwadzieścia minut, zanim nauczyciele polegli, większości udało się przeżyć, lecz Profesor Flitwick nie dał rady. Harry nie widząc dyrektora kazał jednemu z popleczników - Lucjuszowi Malfoy'owi uspokoić całą salę, ponieważ musiał poszukać przyjaciół.

Arystokrata wystąpił na przód przy okazji rzucając Silencio na profesorów i kazał innym śmierciożercą uspokoić dzieciaki. Gdy już udało się w miarę opanować sytuację, Gryfon umówił się z Bellą, aby szła za nim i dała mu zebrać wszystkich przyjaciół. Ona mimo niechętnego spojrzenia zgodziła się i posłusznie szła za nim.

Gdy Harry wystąpił na przód i ściągnął kaptur z głowy po pomieszczeniu rozległy się zdziwione i niedowierzające dźwięki. Chłopak nie zwracając na niedowierzające spojrzenia uczniów, jak i profesorów zaczął się rozglądać za którymś z jego „paczki". Jego wzrok powędrował do stołu krukonów gdzie większość domowników zastygła w bezruchu jedynie Luna uśmiechała się od ucha do ucha. Harry nie mogąc się powstrzymać parsknął na widok jej miny i ruchem ręki przekazał, aby do niego podeszła. Mała krukonka szybko przemierzyła dystans i stanęła spokojnie koło śmierciożerców, z których jeden przyjął pozę obronną.

Nie musiał szukać ślizgonów, którzy sami do nich podeszli.

- Hejka kociaku. - Wyszeptał przechodzący koło niego Blaise, przez co dostał od Draco pacniecie w głowę.

Harry odczekał chwilę i obrócił się w stronę jego domu gdzie większość uczniów miała pozy typowo bojowe. 

Zdziwił się, gdy zobaczył Ginny ciągnącą Ron'a za rękę, który szedł ze spuszczoną głową. Gryfonka się do niego szeroko uśmiechnęła, a Ron niepewny co ma zrobić powiedział cicho:

- Przepraszam stary, wybaczysz mi?

Wybraniec się zaśmiał i zgarnął przyjaciela do mocnego uścisku, temu jakby ulżyło i posłał mu przepraszający jednak szczęśliwy uśmiech.

Harry skinął głową na Lucjusza, że wszystko jest okey i mogą iść. Po drodze spytał się Ginny gdzie Hermiona, a ta odpowiedziała mu, że w lochach. Gdy wyszli z Sali zostali zaatakowani, jakaś grupa aurorów czekała przed drzwiami.

Gryfon, rozglądając się przez chwilę zauważył Remusa, który podszedł do niego sprawnie, unikając kilku klątw.

- Harry... Ty jesteś po ich stronie? - Zapytał wilkołak, mając zagubioną minę.

- Ja... Remusie, musisz zrozumieć! Tom dał mi wszystko...miłość, poczucie bezpieczeństwa. Ja nie chce już żyć wierząc w kłamstwa Dumbledore'a. Zrozumiem, jeśli...mnie znienawidzisz. - Harry był blisko płaczu mówiąc te rzeczy. Nigdy nie chciał, aby jego ostatnia żyjąca rodzina się od niego odwróciła.

- Nie martw się, nie zależnie od tego, po której stronie jesteś, ja zawsze będę po twojej. - Powiedział Remus, uśmiechając się i wyciągnął różdżkę gotowy go bronić.

Remus zniknął w polu walki. Nagle na horyzoncie jego pola widzenia pojawiły się gęste brązowe włosy. Spojrzał na Hermione, która płakała i była roztrzęsiona, ale zdeterminowana.

- Harry...Severus on nas zdradził! Zdradził Czarnego Pana! Powiedział Dumbledore'owi, o tobie! - Wykrzyknęła Gryfonka, lecz nie zdążyła nic zrobić, bo została przytulona przez Ginny.

Gryfon zaczynał wszystko rozumieć...Snape musiał znaleźć jakiś sposób na przezwyciężenie przysięgi wieczystej...ale jak? Nie zdążył nawet pomyśleć, gdy w korytarzu pojawił się Mistrz Eliksirów celując kogoś różdżką. 

Dla Harry'ego wyglądało to, jak w zwolnionym tempie, patrzył z szeroko otwartymi oczami jak zielone światło wydobywa się z różdżki i leci prosto na Remusa, a ten pada martwy.

 Wybraniec płakał, a jednocześnie był wściekły jak nigdy chciał podbiec do ciała Remusa, ale silne znajome ramiona oplotły go w pasie, a cichy głos szeptał do ucha jakieś ciche uspokajające słowa. Harry przestał walczyć i poddał się Czarnemu Panu. Zanim wciągnięto go w wir kolorów i dźwięków usłyszał tylko jak Marvolo ogłasza odwrót.  

Jak światło w mroku tak i mrok w dobroci.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz