Rozdział 12.

7.7K 496 85
                                    

Czarny Pan prowadził Harry'ego do sali tronowej. Bellatrix już tam czekała - po zagrożeniu torturami, jej temper opadł. Nie mógł pozwolić na to aby ta kobieta myślała, że ma jakąkolwiek kontrolę nad jego zachowaniem. 

Potter szedł za Voldemortem rozmyślając nad Łowcami. Nagle poczuł jak mężczyzna złapał jego dłoń, spojrzał na niego zaskoczony. Napotkał czerwone oczy w których lśnił niepokój.

- Harry, nie jestem pewien - Zaczął Czarny Pan.

- Czego?

- Zostań ze mną. Nie wracaj do Hogwartu - Westchnął mężczyzna, a jego twarz nagle zrobiła się zmęczona. 

- Tom, wszystko będzie dobrze, przecież są tam twoi dwaj poplecznicy - Chłopak uśmiechnął się lekko.

- Wiem, ale Dumbledore mnie martwi - Przyznał Marvolo zwalniając krok.

- Nie wiem, coś wymyślę - Odparł Harry - Obiecuję, wszystko będzie dobrze.

- No dobrze, nadal mi się to nie podoba - Mruknął Voldemort pocierając swoje skronie palcami. 

******

Obydwoje wpadli do pomieszczenia nagle. Bella, która zajęta skubaniem paznokci podskoczyła zaskoczona. Lucjusz czaił się w cieniu, ale wyraźnie spiął się na ich nagłe przybycie. Severus natomiast tylko lekko zmarszczył brwi.

- Panie - Przywitała się Bellatrix,  skłoniła się nisko, a jej długa czarna suknia przejechała po brudnej podłodze.

- Bellatrix poznaj osobę, za którą weźmiesz odpowiedzialność - Oznajmił Voldemort zimnym głosem, wskazał dłonią na stojącego obok chłopaka. 

- Mam ochraniać JEGO? - Krzyknęła nagle wciekła kobieta.

- Tak, jeśli jednak dowiem się, że zawiodłaś, ukarze cię - Marvolo zignorował jej nagłe oburzenie. 

Harry przewrócił oczami na te dramatyczne antyki.

Czarny Pan poprowadził gryfona do  srebrnego tronu na środku komnaty. Usiadł na nim, po czym wciągnął chłopaka na swoje kolana.  

Snape patrzył oszołomiony, na parę. Jego czarne oczy wędrowały od Pottera, który powoli robił się czerwony z tej atencji, do Czarnego Pana, którego twarz była kamienną maską z której nic nie mógł wyczytać. Malfoy zmarszczył brwi lecz nie skomentował. Bellatrix usta rozszerzyły się w szoku, jednak nic się z nich nie wydobywało. Wygląda na to, że była w szoku.

- Panie - Zakwestionował Mistrz Eliksirów.

- Szacunek, to teraz będziecie okazywać Harry'emu  - Oznajmił, ignorując oczywiste pytanie Snape'a.

Nikt nie odważył się odezwać.

- Ale Panie... przecież to jest Potter! - Bellatrix nagle odzyskała głos, jej ręce latały wściekle naokoło gdy nie wiedziała co dokładnie powiedzieć. 

- Tak, widzę - Odparł krótko Voldemort.

- Przepraszam Panie, ale co tak właściwie łączy cię z Potter'em - Malfoy zapytał cicho. 

- Lucjuszu, Harry jest kimś ważnym - nie tyko dla mnie, ale także do wygrania tej wojny.

- Panie! - Wykrzyknęła Bellatrix zbliżając się w stronę tronu - To jest Wybraniec Dumbledore'a, to może być pułapka! 

- Harry ci tego nie udowodni, ale ja mogę - Zaśmiał się cicho mężczyzna. 

Gryfon jedynie rzucił mu zaskoczone spojrzenie i postanowił pozostać cicho. Nie chciał pogorszyć tej sytuacji.

Tom przyciągnął chłopaka do siebie oraz złączył ich usta w delikatny, ale zarazem namiętny pocałunek.

Harry zaskoczony i lekko upokorzony, że Tom postanowił to zrobić przed jego nauczycielem nie miał wyjścia tylko oddać pocałunek.

Bellatrix patrzyła w ciszy z wielkimi oczami, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Malfoy od razu gdy twarz jego Pana przybliżyła się podejrzanie do Pottera odwrócił wzrok i przyglądał się swoim butą. Snape przykrył swoją swoimi dłoniami i westchnął głośno.

Gdy pocałunek się skończył, Voldemort pozwolił sobie na lekki uśmieszek.

- Zachowujecie się jak dzieci - Powiedział Marvolo. 

Jak światło w mroku tak i mrok w dobroci.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz