Betowała: CzteryJokery
Harry wleciał do dormitorium, stanął na środku pomieszczenia i spróbował skontaktować się z Czarnym Panem.
- Tom?
...
- Jesteś tam? - Zapytał Gryfon.
- Tak, Harry co się stało? - Odezwał się Tom wydawał się lekko zirytowany.
- Wreszcie! Dlaczego nie odpowiadałeś? - Oburzył się Harry.
- Nie miałem czasu. - Odparł sucho Tom. - To, co chciałeś?
- Już nic... jeśli nie masz czasu to jakoś sobie poradzę.
- Gadaj, o co chodzi. - Warknął Czarny Pan.
- Nie... okazuj na mnie swojej złości! - Harry mentalnie podniósł głos.
- Będę robił co chciał, a teraz powiedz mi co chciałeś.
- Nie.
- Potem będę musiał cię ratować więc z łaski swojej powiedz mi co chcesz zrobić albo co zrobiłeś. Bo jak zwykle wpakujesz się w kłopoty! - Warknął Czarny Pan.
- Pieprz się! - Harry nie wytrzymał i wywalił go z głowy.
Gryfon rzucił się na łóżko i ukrył twarz w poduszce. Jego dobry humor ulotnił się jak palcem strzelił. Czemu Tom musiał na nim wyładowywać złość!?
- Co się stało? - Zasyczała Nagini i okręciła się wokół jego nadgarstka.
- Twój pan jest durniem. - Zaszlochał nastolatek.
- Przez niego płaczesz? - Spytała wężyca.
- Yhm... - Mruknął w poduszkę i westchnął cicho.
Harry wypłakiwał sobie oczy ponad pół godziny, a potem po prostu zasnął z wyczerpania. Jego sen był bezbarwny jakby bezuczuciowy. Gdy się obudził bolała go głowa i czuł się zmęczony dlatego postanowił nie iść na kolację. Przez chwile myślał co zrobić, żeby zająć czymś innym niż kłótnią, tak więc zabrał się za pracę domową. Niby lekka normalna kłótnia, ale Harry wiedział co będzie potem... będą się pojawiać jakieś małe sprzeczki o praktycznie nic oraz wielkie kłótnie, następnie dojdą krzyki i rozkazy, a na końcu dojdzie do rękoczynów. Harry odwzorował całą sytuację z jego wujostwem, bo przecież tak będzie przynajmniej według niego. Gryfon lekko zadrżał, czuł obrzydzenie do mugoli, właśnie dlatego wstąpił do Łowców pragnął tylko zemsty. Harry zdawał sobie sprawę, że po tylu latach słyszenia, jakim to bezużytecznym się jest oraz jak bardzo jest niepotrzebny miało na jego psychikę duży negatywny wpływ. Teraz każde słowo krytyki bolało go dwa razy mocniej, a w jego umyśle cichy głos szeptał mu jak bardzo jest bezużyteczny, jak bardzo jest nikim tylko narzędziem. Jego ponure myśli przerwał mu ktoś wchodzący do dormitorium. Był to czarno włosy chłopak o tego samego koloru oczach. Uśmiechał się lekko i podszedł do Gryfona lekkim krokiem.
- Harry... - Zaczął ostrożnie. - Czemu nie było cię na kolacji?
- Jestem zmęczony i głowa mnie boli. - Mrukną Gryfon i przesunął się, aby Blaise mógł usiąść.
- Płakałeś? - Zapytał, a raczej stwierdził łapiąc za podbródek zielonookiego.
Harry wydał z siebie jakieś nieartykułowane dźwięki.
- Kocie? - Spytał Ślizgon. Harry podniósł się i przytulił do przyjaciela.
CZYTASZ
Jak światło w mroku tak i mrok w dobroci.
FanfictionZakończone. Harry odkrywa... Nie, dochodzi do wniosku, że Dumbledore go okłamuje i bynajmniej się nim nie przejmuje. Po kolejnym wyczerpującym dniu u Dursleyów błąka się po okolicy. Niestety jest tak wyczerpany, że traci przytomność. Budzi się w obc...