Rozdział 47.

3.9K 256 13
                                    

  Harry zbiegł po schodach, które prowadziły do lochów. Czuł chęć zemsty na tym człowieku i nie chciał, aby ktoś mu przeszkodził, nawet Tom. Przeszedł koło kilku drzwi i się zatrzymał stając przed kolejnymi tylko trochę bardziej zniszczonymi drzwiami. Wziął głęboki oddech, aby się uspokoić i wszedł do pomieszczenia. 

Cały pokój był oświetlony świecami i wyłożony kamieniami. Nie było ani jednego mebla, ani okna w pomieszczeniu przez co było ono bardzo klaustrofobiczne. Na samym środku stał Severus Snape, który był blady i przerażony, mimo iż jego mimika twarzy nic nie wyrażała. Gdy się odwrócił i spojrzał w jego stronę jego twarz okazywała jedynie zdziwienie.

- Potter! - Syknął. - Masz mnie wypuścić, bo pożałujesz.

- A co mi zrobisz? - Zapytał sarkastycznym głosem Gryfon. - Nie masz różdżki...

Snape tylko wydał z siebie nie określony dźwięk, ale chłopak się tym nie przejął.

- Bardzo, ale to bardzo nie podoba mi się to co zrobiłeś, dlatego tu jesteś...

- Ci ludzie? Wynająłeś ich, żeby mnie porwali? Jakim cudem przedostali się do Hogwartu?! - Warknął Mistrz Eliksirów rozglądając się za drogą ucieczki.

- Nie wynająłem ich, oni zrobią dla mnie wszystko, o co ich poproszę. Jestem częścią ich grupy. - Zaczął rozbawiony patrząc jak mężczyzna szuka drogi ucieczki. - Nazywamy się Łowcami, polujemy na zwierzyny takie jak ty. Zabijamy, torturujemy, może ktoś kiedyś kogoś zgwałcił, nie wiem.

- Ale jak dostali się do Hogwartu! - Wykrzyknął coraz bardziej przerażony Snape. - To niemożliwe!

Harry jedynie się cicho zaśmiał i zrobił to, co większość Łowców by zrobiła. Zlał się z cieniem i niepostrzeżenie przemknął za mężczyznę.

-Widzisz profesorze my jesteśmy jak cienie, nie ma sposobu, aby nas wykryć. - Wyszeptał, a gdy zwierzyna odskoczyła zaśmiał się znowu.

- Jakiś ty zabawny...

- Czego chcesz Potter?! - Krzyknął Severus dopadając do drzwi i ciągnąc za klamkę.

- Nie otworzą się, chce, abyś cierpiał i dlatego tu jestem. - Powiedział spokojnie Gryfon, wyciągając różdżkę. - Crucio!

Chłopak z przyjemnością patrzył jak jego były profesor zwija się z bólu. Trzymał zaklęcie naprawdę długo, nie wiedział ile. Stracił poczucie czasu, zerwał je, dopiero gdy poczuł dłoń na ramieniu. Odwrócił się i spojrzał w czerwone oczy, które teraz były wypełnione zmartwieniem i czymś jeszcze czego nie mógł rozszyfrować.

- Tom! Czemu mi przeszkadzasz? - Fuknął na mężczyznę.

- Myślę, że powinieneś poczekać z torturowaniem go, może mieć jakieś cenne informacje. - Zaczął spokojnie Czarny Pan. - A poza tym, wolałbym, abyś nie torturował, może ci się coś stać.

- Dobrze do tego pierwszego. Nic mi się nie stanie Tom.

- Chodź. - Westchnął Voldemort ciągnąc chłopca za rękę, a gdy wyszli z pomieszczenia przyszpilił go do ściany. - Słuchaj, Snape to silny czarodziej. To, co że nie ma różdżki i tak może użyć magii. Nie wiem jak to zrobił, ale złamał wieczystą przysięgę...

- Dobrze, ale chce iść z tobą, jeśli będziesz do niego szedł. - Harry poddał się i położył głowę na ramieniu mężczyzny. - Przepraszam, powinienem ci powiedzieć, że idę do niego.

Marvolo jedynie lekko się uśmiechnął i pogłaskał Gryfona po włosach.  

Jak światło w mroku tak i mrok w dobroci.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz