Udało mi się.
No prawie mi się udało.
W każdym razie idę na randkę z Larą.
Przekonałem Domena, żeby ją zapytał w moim imieniu. Przekonanie to kosztowało mnie dokładnie 100 euro i codzienne ścielenie jego łóżka przez miesiąc. Jak za pierwszą randkę w życiu to nawet nie jest źle. Najgorsze jest, że dzisiaj z Larą będę sam na sam. Nie będzie już Domena. To ja będę musiał z nią rozmawiać.
W głowie wciąż układałem listę tematów do rozmowy. Nic jednak nie wydawało mi się odpowiednie. Taka dziewczyna jak Lara, pewnie będzie chciała rozmawiać o literaturze, sztuce, muzyce, a ja nic o tym nie wiem! Pewnie zrobię z siebie idiotę już na początku. Może jeszcze nic nie powiem, a ona ucieknie albo publicznie mnie wyśmieje?! Bo kto normalny umawia się na randki za pośrednictwem młodszego brata?! No właśnie kto?! Taki tchórz i idiota jak ja. Cene Prevc. Domen mówił, że wyglądała na zadowoloną. Może kłamał, żebym się tak nie stresował? Pewnie pomyślał, że za te 100 euro, nie będzie mi sprawiał przykrości, w końcu kupił tę grę, na którą rodzice nie chcieli mu dać pieniędzy. W każdym razie, jak się powiedziało A , a raczej poprosiło kogoś, żeby zrobił to za nas, to trzeba również powiedzieć B. Ubrałem więc koszulę. Niebieską. W sumie to nie miałem wyboru, bo to jedyna koszula jaką miałem w szafie. Popsikałem się porządnie perfumami Petera, które znalazłem w jego dawnym pokoju. Ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Czułem się jak nastolatek, a niestety już nim nie byłem, choć nie wyglądałem na więcej niż czternaście lat, przynajmniej tak twierdzili wszyscy wokół. Czekałem nad nią przed restauracją. Byłem pewien, że nie dam rady powiedzieć żadnego sensownego zdania.
- Hej Cene - usłyszałem za sobą jej głos i natychmiast się odwróciłem. Wyglądała ślicznie. Miała na sobie długą, białą sukienkę. Jej rozpuszczone włosy falowały na wietrze. Była nieco wyższa ode mnie. Szczerze nienawidziłem swojego wzrostu. Lara uśmiechała się lekko. Nie potrafiłem z siebie wydusić słowa, jednak zdołałem odwzajemnić jej gest. To wystarczyło. Otworzyłem dla niej drzwi do restauracji. Idąc do stolika, czułem, że jestem już cały czerwony. Moje zażenowanie samym sobą sięgało zenitu. Usiedliśmy w kameralnym miejscu, w którym nie było żadnych innych gości. O tyle dobrze. Mniej będzie świadków mojej największej, życiowej porażki.
- Cieszę się, że przyszłaś - wyjąkałem w końcu.
- A ja się cieszę, że mnie zaprosiłeś. No prawie zaprosiłeś - zaśmiała się krótko. Wiedziałem, że to był żenujący ruch, ale za każdym razem gdy sam chciałem jej to zaproponować to zapominałem języka w gębie.
- Przepraszam, wiem że to było głupie - całe szczęście, że w tym momencie kelnerka przyniosła nam menu i przerwała tę niezręczną sytuację.
Wybieranie jedzenia było miłą chwilą, nie musieliśmy szukać sztucznych tematów do rozmowy, wszystko było tak naturalne. W końcu jednak na coś się zdecydowaliśmy i znów zapadła cisza. Postanowiłem coś powiedzieć. Ale od postanowienia do czynu minęło kilka minut. W tym czasie, Lara przyglądała mi się z półuśmiechem na ustach. Wyglądała na zupełnie zrelaksowaną. Gdyby tylko wiedziała, jak szybko biło moje serce i jak spocone były moje dłonie.
- Jak ci się podobają studia? - najbardziej idiotyczne pytanie jakie można zadać. Brawo Cene. Zapytaj ją jeszcze jakie miała oceny i czy oddała wszystkie projekty na czas.
- Kierunek bardzo mi się podoba. Zawsze interesowałam się zdrowym trybem życia i odżywiania, ale mam problemy z chemią. Muszę zaliczyć następny egzamin, bo inaczej będę musiała poprawiać semestr - problemy z chemią?! Idealnie!
- Jak chcesz mogę ci pomóc z chemią, to był zawsze mój ulubiony przedmiot - uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością.
- Mógłbyś?! Naprawdę? Wiem, że masz bardzo dużo na głowie, studia, skoki, Domena - zaśmialiśmy się oboje. Poczułem się nieco lepiej. Chociaż policzki wciąż mnie piekły niemiłosiernie.
Na tym moja dobra passa się skończyła. Lara chyba też nie wiedziała co powiedzieć. Poza umówieniem się na korepetycje nie zdołałem zrobić nic innego. Chociaż, to mimo wszystko był sukces, bo oznaczało to, że będziemy się jeszcze spotykać. Może, za którymś razem uzna, że nie jestem zupełnym kretynem.
Na całe szczęście, chwilę później dostaliśmy zamówione potrawy. Co jakiś czas nawet skomentowaliśmy smak naszych dań i wymieniliśmy uśmiechy. Mało i dużo jednocześnie.
- Może masz ochotę na spacer? - zapytałem po wyjściu z restauracji.
- Późno już, powinnam się zbierać do domu - czyli "nie". Jedno wielkie "nie". Nie ma ochoty na spacer ani nie ma ochoty na jakiekolwiek zadawanie się ze mną.
- Odprowadzę cię do domu - to nie było pytanie, nie chciałem, żeby wracała sama. O dziwo nie zaprotestowała. Gdy szliśmy ulicą blisko jej bloku, chwyciła mnie za rękę. Jej ciepła, mała dłoń złapała moją i połączyła nasze palce. Moje serce znów zaczęło walić jak szalone. Przed chwilą straciłem całą nadzieję, a teraz znów ją odzyskałem.
- Dziękuję za dzisiaj, Cene - powiedziała i uśmiechnęła się ciepło. Stałem na przeciwko niej, obok wejścia do jej klatki. Pamiętałem jak, razem z Anze dzwoniliśmy do niej przez domofon, żeby zapytać czy chce wyjść i pobawić się z nami na podwórku.
Zbliżyła się do mnie, po czym musnęła moje wargi swoimi. Już chciała się odsunąć, ale nie mogłem jej na to pozwolić. Tym razem to ja ją pocałowałem. Nieporadnie i niezręcznie, ale z całego serca - Do zobaczenia na korepetycjach - mrugnęła do mnie znacząco i uciekła do klatki. Odetchnąłem głęboko, wciąż zaskoczony tym co się stało. Nic jej nie odpowiedziałem bo byłem w zbyt dużym szoku. Powoli odszedłem spod jej bloku. Jestem pewien, że całą drogę do domu się uśmiechałem.
Gdy wróciłem, od razu skierowałem się do pokoju Domena.
- Jak poszło? - zapytał szczerze zaciekawiony, przerywając grę.
- Kocham cię, braciszku - odpowiedziałem szczerze jak nigdy dotąd. Domen zaczął się tylko ze mnie śmiać. Głupek.
***
BritishLady323 - zainspirowałaś mnie wczoraj swoim Cene ❤❤ Mam nadzieję, że się nie obrazisz za pewne podobieństwa.
Piszcie co myślicie!
Buziaki!
CZYTASZ
Happier - Ski Jumping One Shots
FanfictionKrótsze i dłuższe opowiadania ze świata skoków narciarskich.