Dive (Stephan Leyhe)

1.4K 59 6
                                    

So don't call me baby

Unless you mean it

Don't tell me you need me

If you don't believe it

So let me know the truth

Before I dive right into you


Zawaliłem konkurs drużynowy. Zawiodłem wszystkich, całą drużynę. Dźwięk telefonu przerwał moje żałosne przemyślenia. Spojrzałem na wyświetlacz. Ona. Sarah. Serce zaczęło mi szybciej bić. Ta dziewczyna była wyjątkowa pod każdym względem. Piękna, pewna siebie, zawsze gotowa mi doradzić, a jednocześnie uszczypliwa, wredna i wyjątkowo samolubna. Przyciągała mnie jednak jak magnes, a jej wady sprawiały, że pragnąłem jej bardziej. Nic sobie jednak nie obiecywaliśmy. Kilka wspólnych nocy, kilkanaście butelek wina i niezliczone godziny rozmów na czacie. Zaufałem jej choć nie dała mi do tego powodów. Było w niej coś takiego, że aż chciałem się w niej zanurzyć. Bałem się jednak odebrać ten telefon. Wiedziałem, że będzie zawiedziona. Zawsze jest niezadowolona po moich słabych konkursach. Mimo to, jednak przycisnąłem zieloną słuchawkę, za bardzo pragnąłem usłyszeć jej głos.

- Hej, jak tam? - zaczęła o dziwo spokojnie. Jej głos był dziwnie pocieszający. 

- Wiesz jak jest - nie było o czym opowiadać - Jeśli chciałaś mnie ochrzanić to trzeba było poczekać do jutra - chciałem zapobiec jej atakowi. Nie miałem siły słuchać jej oskarżeń. 

- Chciałam się zapytać czy mógłbyś wyjść ze swojego domku.

- Co? - po co mam do cholery wychodzić na zewnątrz w zimną noc. Zapowiadała się bezsennie, ale chociaż zamierzałem ją spędzić w ciepłym pokoju. 

- Po prostu zejdź na dół - odpowiedziała i się rozłączyła. Zarzuciłem na siebie kurtkę i zbiegłem na dół. Wszyscy już chyba spali w swoich pokojach. Nie mieliśmy powodów do świętowania. Nawet Andreas, który zawsze był serdeczny rzucił mi zawiedzione spojrzenie, a na tę noc przeniósł się do Markusa. Założyłem ciepłe buty i wyszedłem przed domek. Sarah stała przed samymi drzwiami. To, że tu była tak mnie zaszokowało, że przez chwilę wpatrywałem się w nią z szeroko otwartymi ustami. Wyglądała cudownie. Długie, ciemne włosy zakryte białą czapką i czerwone od mrozu policzki tylko dodawały jej uroku. Jej brązowe, tajemnicze oczy aż błyszczały w mroku. 

- Przyjechałaś aż tutaj, żeby mnie ochrzanić? - zapytałem chcąc rozluźnić atmosferę i sprawić, żeby nie atakowała mnie dzisiaj wszelkimi pretensjami jak to miała w zwyczaju. Tego dnia nie byłem już w stanie więcej znieść, a ona była jedną z tych osób, które najbardziej potrafiły mnie ranić.

- Raczej przyjechałam, żeby świętować twój medal - to chyba zabolało bardziej niż gdyby powiedziała, że jak zawsze schrzaniłem. 

- To sobie nie poświętujesz - rzuciłem agresywnie i odwróciłem się chcąc jak najszybciej wrócić do pokoju. W mojej głowie pojawiła się myśl, że chciałbym aby została. Aby mnie przytuliła. Aby... To nie miało sensu. Ona taka nie była. Nie była delikatna i wrażliwa. Była za to seksowna, nieprzewidywalna i nieco niebezpieczna. 

- Steph - cholerne zdrobnienie, które sobie upodobała, a ja gdzieś w głębi serca uwielbiałem gdy tak do mnie mówiła. To było tyko nasze. Używała go tylko kiedy byliśmy sami. Zdecydowanie dobrze mi się kojarzyło. 

- Wiem co sądzisz o mojej słabości i braku pewności siebie. Naprawdę nie musisz robić mi wykładów! - odwróciłem się w jej stronę, a nasze spojrzenia się spotkały. Czułem łzy, które bardzo chciały wydostać się na zewnątrz. Wiedziałem jednak, że nie mogę się przy niej rozkleić, ona nie lubiła mnie takiego, ona pragnęła silnego i zdecydowanego Stephana, którego w tym momencie nie byłem w stanie jej dać. 

- Mogę wejść? - wskazała ręką nasz domek. Spojrzałem na nią zdziwiony - Zimno mi - odpowiedziała na moje nieme pytanie. Kiwnąłem głową choć nie byłem przekonany czy to dobry pomysł. Z jednej strony chciałem zostać sam, z drugiej potrzebowałem drugiego człowieka, choć Sarah chyba była najgorszym możliwym wyborem. Gdy zobaczy moje łzy z pewnością zacznie mną gardzić. 

- Zrobić ci herbaty? - wyszeptałem nie chcąc robić hałasu. 

- Nie dziękuję - odpowiedziała cicho zdejmując kurtkę i buty - Masz pokój sam? 

- W tej chwili tak - Andreas przeniósł się w końcu do Markusa. 

- Prowadź - powiedziała przepuszczając mnie przed wejściem na schody. Gdy tylko weszliśmy usiadła na moim łóżku wskazując miejsce obok siebie. 

- Przepraszam, że cię zawiodłem - wyszeptałem siedząc już obok niej. Poczułem jej dłoń dotykającą mojej i ściskającą ją przez chwilę. Była zimna. Pasowała do Sarah. 

- Zostać z tobą? - zapytała nienaturalnie słabym głosem. Przytaknąłem tylko ciesząc się jej obecnością. Nie wykonała żadnego więcej gestu pocieszenia. Nie mówiła, że nic się nie stało, że to tylko sport, po prostu była. Ale fakt, że była przy mnie, sprawił, że nie bałem się już zaryzykować. 

***

Takie coś na środowe popołudnie ♥♥♥

Buziaki!

Happier - Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz