Don't leave me (Kamil Stoch x Peter Prevc / Proch)

905 66 14
                                    


"Naj­gorętsza miłość ma naj­chłod­niej­sze zakończenie."

- Sokrates 



- Kochanie... Kamil, błagam! Nie możesz mi tego zrobić! Nie zostawiaj mnie... Bez ciebie nawet nie pamiętam, gdzie jest moja ulubiona bluza! 

Żenująco słabym, łamiącym się głosem zakończyłem kolejną z wiadomości, które od kilku tygodni codziennie zostawiałem na jego skrzynce. Nigdy nie odbierał. Nigdy nie odpowiadał. Ja jednak nie zamierzałem się poddać. Nie mógł mnie tak zostawić! Nie miał do tego prawa! 

Wziąłem telefon do ręki i odruchowo otworzyłem Instagram, żeby po raz kolejny przejrzeć ostatnie instastories Kamila. Spacer z Ewą na łonie natury? Wyglądał na szczęśliwego. Poczułem ucisk w sercu na samą myśl o nim w towarzystwie blondynki. Nigdy nie jej nie lubiłem. Zresztą trudno mi się dziwić. Kamil też nie przepadał za Miną. Jednak, szalę goryczy przelał fakt, że spodziewamy się dziecka. Sam nie mogłem w to uwierzyć. Ja niby miałem zostać ojcem? 

Od tygodnia nie wychodziłem z domu, Mina pojechała do swoich rodziców, a ja snułem się po mieszkaniu jak cień, nie wiedząc jak mam poradzić sobie z myślą o tym, że Kamil mnie zostawił. Odszedł, pomimo obietnic, że tego nigdy nie zrobi. 

Bez niego czułem się tak cholernie słaby. Miałem wrażenie, że życie sobie ze mnie kpi. Ostatnio dostawałem cios za ciosem. Najpierw wyraźna obniżka formy, później wiadomość o tym, że zostanę ojcem, a na teraz utrata jedynej osoby, która sprawiała, że czułem coś więcej niż nużącą obojętność. To może wydawać się dziwne, ale zanim poznałem Kamila, nie rozumiałem całej tej ekscytacji związkami i zakochaniem. Ludzie opisywali to wszystko patetycznymi słowami, jakby od tego uczucia zależało całe ich życie. Teraz wiedziałem o co im chodziło. Teraz miałem świadomość jak ciężko jest żyć, kiedy on nie jest już mój. 

Po kilku dniach zupełnego odrętwienia, wiedziałem, że nie mogę już tego dłużej znieść. Zacząłem więc pisać do niego wiadomości. Miałem nadzieję, na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Nawet zwykłe "spadaj", byłoby lepsze od tej głuchej ciszy. W końcu doczekałem się odpowiedzi. 

Kamil, wróć do mnie, błagam!

Nie możesz mnie tak z tym zostawić. 

Kamil, to nie tak jak myślisz... ja nie planowałem tego dziecka.

Porozmawiaj ze mną.

Peter nie obchodzi mnie to. Nie chcę z tobą być. Nie kocham cię już. 

Kłamał. Miałem tego świadomość. Mimo to, te słowa bolały mnie równie mocno jakby były prawdziwe. Rzuciłem telefonem o ścianę. Po czym podniosłem go z podłogi i bez emocji obserwowałem popękaną szybkę. Zdawałem sobie sprawę z tego jak bardzo byłem żałosny, jednak nie potrafiłem przestać. Wiedziałem, że powinienem skupić się na sporcie i przygotować się do roli ojca, ale coś gdzieś głęboko w moim sercu nie dawało mi spokoju. Czułem, że muszę zaryzykować, po raz ostatni zawalczyć o to co było dla mnie najważniejsze. Nie myśląc zbyt wiele spakowałem kilka rzeczy, po czym wsiadłem do samochodu, mając w głowie tylko jedną myśl, żeby jak najszybciej znaleźć się w Polsce. 

Droga zajęła mi więcej czasu niż przypuszczałem. Mimo tego, kiedy zaparkowałem pod domem Polaka, wciąż czułem obezwładniający mnie entuzjazm. Nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone, dodawała mi sił. Z głośno bijącym sercem, zapukałem do drzwi. Otworzyła mi Ewa, która była wyraźnie zaskoczona moją wizytą. Powiedziałem jej jakieś głupoty o krótkim, indywidualnym obozie przygotowawczym, który niby odbywałem właśnie w Polsce. Zła wymówka była lepsza niż żadna. Blondynka przyjrzała mi się uważnie, jednak nie kwestionowała moich słów, a jedynie zaprosiła mnie do środka. 

Kamil wszedł do przedpokoju, pewnie ciekawy tego, kto przyszedł ich odwiedzić. Kiedy mnie zobaczył zamarł, a jego policzki delikatnie się zarumieniły. Chciałbym wiedzieć czy była to spowodowane złością, czy raczej sama moja obecność tak na niego działała. 

- Ewciu, kochanie, zostawisz nas na chwilę samych? - zapytał, uśmiechając się sztucznie do blondynki. Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie, zapewne wyczuwając, że coś jest nie tak, jednak po chwili pokiwała jedynie głową, opuszczając pomieszczenie. 

- Wyjdźmy na zewnątrz - mruknął Kamil, nawet na mnie nie zerkając. 

- Kamil... - zacząłem, gdy staliśmy już przed drzwiami jego domu. 

- Co ty tu, do cholery, robisz?! Co sobie wyobrażałeś, przyjeżdżając tutaj? Tak bardzo mnie nienawidzisz? Tak bardzo chcesz rozpieprzyć tę malutką część mojego życia, która mi została? Tak...

- Kocham cię! Czy ty tego nie widzisz?! - krzyknąłem, przerywając jego idiotyczny wywód. Zamilkł na moje słowa i jedynie przyglądał mi się z nieodgadnionym spojrzeniem. 

- Peter... - zaczął, ale wyraźnie nie wiedział co powinien zrobić, co powinien powiedzieć. Podjąłem tę decyzję za niego. Zrobiłem dwa kroki do przodu i zanim zdążył zaprotestować, zaatakowałem jego usta, w namiętnym pocałunku. Nie pozwoliłem mu się odsunąć, a on próbował się opierać tylko przez krótką chwilę, po czym sam wsunął palce w moje włosy, przyciągając mnie jeszcze bliżej. 

Drzwi otworzyły się, a my natychmiast odskoczyliśmy od siebie. Ewa zaczęła krzyczeć naprzemiennie po polsku i angielsku, obrzucając mnie i Kamila przekleństwami, których nie spodziewałbym się po najgorszych kryminalistach, a co dopiero po drobnej, subtelnej blondynce.

Przyjrzałem się Kamilowi, ale brunet stał spokojnie i bez okazywania emocji wysłuchiwał obelg dziewczyny. Widocznie czuł, że na nie zasłużył. Pewnie powinienem się odsunąć i dać im chwilę na spokojną rozmowę. Jednak ja już miałem dosyć marnowania czasu. Ponad miesiąc bez Kamila w moim życiu był jak wieczność. Chwyciłem chłopaka za rękę i pociągnąłem w kierunku samochodu. Zbiegliśmy razem po schodach i gdy zerknąłem na niego kątem oka, to zauważyłem, że się uśmiechał. Moje serce zmiękło na ten widok. Wtedy wiedziałem już, że on też jest w stanie zaryzykować. Rzucić to wszystko co budował przez lata i po prostu mnie kochać. 

- I co teraz? - zapytał, gdy jechaliśmy w bliżej nieokreślonym kierunku. 

- Nie wiem - odparłem szczerze - Jednak cokolwiek by się nie działo to mamy siebie i to wszystko co się teraz liczy - dodałem, na co brunet zgodnie pokiwał głową. 

Wymieniliśmy uśmiechy. Ciepłe, pełne miłości. Wciąż trzymałem palce na jego dłoni. Co jakiś czas je zaciskałem, jakbym chciał sprawdzić, czy on rzeczywiście był przy mnie, czy nie był to tylko wytwór mojej wyobraźni. 

***

Hej Kochani!

Miało być smutne zakończenie, ale coś poszło nie tak. Napiszcie proszę co myślicie. 

Buziaki!


Happier - Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz