Zawsze byłem o ciebie zazdrosny. Trudno było nie być. To ty byłeś tym miłym. Nie było osoby, która cię nie lubiła. Umiałeś rozmawiać z każdym, potrafiłeś pocieszać innych po porażkach i razem z nimi świętować zwycięstwa. Nie musiałeś zawsze wygrywać. Cieszyłeś się z każdego dobrego miejsca. Przez twoje zawsze ciepłe zachowanie wszyscy skoczkowie darzyli cię sympatią, a ja tylko zaciskałem pięści, gdy podchodzili z tobą porozmawiać. Gdy widziałem, że któryś przytula cię po zwycięskim konkursie miałem ochotę go rozszarpać. W tym sezonie byłeś jednym z najlepszych. Zazdrościłem ci tego. Nie potrafiłem się w stu procentach cieszyć z twoich sukcesów. Ty w zeszłym roku nie miałeś z tym problemów. Byłeś idealny. Zawsze podkreślałeś, że jestem świetnym sportowcem, że cieszysz się, że możesz spędzić ze mną choć krótką chwilę. Ja nie potrafiłem taki być. Gdy ty wygrywałeś a ja zajmowałem miejsca w drugiej dziesiątce, nie mogły mi przejść przez gardło takie słowa. Za bardzo chciałem zająć twoje miejsce. Byłem okropnym człowiekiem. Pamiętam jak po moim zwycięstwie w Sapporo podbiegłeś, żeby mi pogratulować. Nie przed kamerami, a w moim pokoju. Kochaliśmy się wtedy tak jak w zeszłym sezonie.
Po finale Raw Air wszyscy poszliśmy na wielką imprezę. Widziałem jak rozmawiasz z Tande. Norweg nie mógł oderwać od ciebie wzroku. Potrafiłeś hipnotyzować. Zauważyłeś, że wam się przyglądam i przysunąłeś się bliżej niego. Uwielbiałeś mnie denerwować. Lubiłeś gdy byłem o ciebie zazdrosny. Paradoksalnie, nigdy nie uważałem za zagrożenie twojej żony. W jakiś sposób ją kochałeś, ale to nie było to samo co było między nami. Ona nie potrafiła dać ci tego co ja. Jednak bałem się, że któregoś dnia uznasz, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry. Nie dość, że nie byłem zbyt przystojny, to mój charakter również pozostawiał wiele do życzenia. Jednak ty zawsze do mnie wracałeś. Każdą imprezę kończyliśmy w moim hotelowym pokoju. Kiedy jęczałeś moje imię zagryzając poduszkę czułem się zwycięzcą. Jednak tym razem było inaczej. Za dużo wypiłem. Stanowczo za dużo. Nie mogłem już patrzeć jak sobie flirtujesz z Tande. Poszedłem mu nawrzucać, żeby się od ciebie odwalił. On tylko chamsko się uśmiechnął i powiedział, że znajdzie cię później.
- Przestań zachowywać się jak idiota. My tylko rozmawialiśmy - powiedziałeś, a w twoim głosie była nutka rozbawienia.
- Nie graj ze mną Kamil! - odpowiedziałem zamawiając kolejny kieliszek wódki. Alkohol był niezbędny aby przetrwać ten wieczór.
- Boisz się, że przegrasz? - zapytałeś dotykając delikatnie mojego ramienia.
- Ja nie przegrywam - odparłem krótko i odszedłem wtedy od ciebie. To był prawdopodobnie największy błąd jaki mogłem popełnić. Zobaczyłem, że chwilę później Hayboeck usiadł obok ciebie. Dawno nie byłem tak wściekły. Tak bardzo ogarnięty zazdrością. Zobaczyłem patrzącego na mnie Fannemela. W poprzednim sezonie zdarzyły mi się małe grzeszki, o których nigdy ci nie opowiedziałem. Gdy nie było ciebie obok, Andreas był całkiem niezłym zastępstwem. Nigdy tobie jednak nie dorównał.
Norweg uśmiechnął się do mnie zalotnie. Wiedziałem czego oczekuje, ale złość na ciebie sprawiła, że bez wahania usiadłem obok niego. Nie wiem nawet jak to się stało, ale zaczął mnie całować. Okropnie kręciło mi się w głowie od wypitego alkoholu. Jego usta błądziły po mojej szyi. Otworzyłem na chwilę powieki i spotkałem twoje spojrzenie. Nic nie powiedziałeś. Nie należałeś do ludzi, którzy pokazują swoje negatywne emocje. Chwyciłeś tylko za rękę Hayboecka i wyszliście z klubu. Od razu odepchnąłem Norwega i ledwo trzymając się na nogach próbowałem was dogonić. Wsiedliście jednak do taksówki gdy ja stałem przy drzwiach klubu.
To była pierwsza noc po imprezie, która nie skończyła się u mnie. Nie przyszedłeś. Nie napisałeś. Nawet mnie nie ochrzaniłeś, chociaż tak bardzo na to zasługiwałem. Porządny, idealny, ułożony... taki jesteś wspaniały, że aż niedobrze mi na samą myśl o tobie. Na myśl o tym, jak bardzo do ciebie nie pasuje. Na myśl, że nigdy nie będę dla ciebie właściwy.
Rano widziałem jak Michael wychodził z twojego pokoju. Na jego twarzy widniał uśmiech. Dałeś radę pocieszyć go po kłótni z Kraftem. Dlaczego ty umiałeś wszystko? Wiedziałeś jak kogoś podbudować, jak dzielić z kimś radość, jak przy kimś trwać, jak być najlepszym, ale wciąż uwielbianym. Byłem... Jestem tak cholernie zazdrosny Kamil. Też chciałbym taki być. Chciałbym mieć więcej empatii, chciałbym się szerzej uśmiechać, chciałbym umieć cieszyć się czyimiś sukcesami. Chciałbym być taki jak ty.
***
Chyba ten shot nie ma zbyt wiele sensu, ale mam nadzieję, że może chociaż jednej osobie się spodoba.
Buziaki ♥♥♥
CZYTASZ
Happier - Ski Jumping One Shots
FanfictionKrótsze i dłuższe opowiadania ze świata skoków narciarskich.