Właśnie powiedziałem ci o moich uczuciach, a ty po prostu wstałeś i wyszedłeś z pokoju, uprzednio trzaskając drzwiami, tak mocno, że bałem się czy aby nie wypadną one z futryny. Spodziewałem się, że możesz mnie odrzucić, jednak liczyłem na bardziej ludzką reakcję z twojej strony. Miałem nadzieję, że zostaniesz, powiesz, że zawsze będziesz moim przyjacielem. Przecież nic nie musiało się między nami zmieniać. Ja tylko chciałem ci powiedzieć co czuje. Nie miałem żadnych próśb, nie wierzyłem, że rzucisz mi się w ramiona, pragnąłem jedynie zrozumienia. Nie dałeś mi tego.
Ten weekend ciągnął się niemożliwie długo. Unikałeś mnie jak ognia. Wstawałeś jeszcze przed moim budzikiem, a wracałeś długo po północy. Pikanterii dodawał fakt, że dzieliliśmy duże małżeńskie łóżko. Wcześniej, często zdarzało nam się zasypiać blisko siebie. Teraz kładłeś się jak najdalej mnie, prawie spadając na podłogę. Zastanawiałem się nawet, czemu nie poprosiłeś trenera o zmianę współlokatora, jednak szybko zrozumiałem. Ty byłeś idealny, nigdy nie potrafiłeś przyznać się do tego, że masz jakiś problem.
Zawody drużynowe. Wygraliśmy! Nie wiem jakim cudem, w tym sezonie nawet nie staliśmy jeszcze na podium. Wymieniłem uściski z Greogrem i Manuelem, pozostałeś tylko ty. Wyciągnąłeś do mnie rękę, ale nie przyciągnąłeś do siebie, nie objąłeś ramionami. Miałem ochotę na ciebie wtedy nakrzyczeć. Nie zrobiłem w końcu nic złego. To, że się w tobie zakochałem nie znaczy, że powinieneś mnie traktować gorzej od innych chłopaków. Chciałem coś powiedzieć, ale ty nawet na mnie nie patrzyłeś. Odszedłem na bok. Nie chciałem już dłużej czuć tego upokorzenia.
Niedzielne zawody ucieszyły mnie niezmiernie. Już dzisiaj wieczorem miałem być w domu, z dala od ciebie, z dala od tej popieprzonej sytuacji, chociaż na kilka dni. Pierwsza seria wyszła ci świetnie. Mi z resztą też dobrze poszło. Zajmowałeś drugie, a ja piąte miejsce. Pomimo tego, że siedzieliśmy obok siebie w wieży dla skoczków, ty nie odezwałeś się ani słowem. Potem jednak wydarzyło się tak wiele. Oddałem dobry skok i objąłem prowadzenie. Dwóch zawodników za mną, skoczyło słabiej. Cieszyłem się z kolejnego podium i wtedy zdarzyło się najgorsze. Wiatr przekręcił cię w locie, upadłeś plecami na zeskok. Wszyscy zamarli. Moje serce na chwilę stanęło. Później wszystko działo się tak szybko. Akcja ratunkowa, czekanie na komunikaty lekarzy, wiadomość o poważnym uszkodzeniu kręgosłupa. Pamiętam tylko jak siedziałem w hotelowym pokoju, wpatrując się beznamiętnie w rozrzucone przez ciebie ubrania.
Zabrało mi to kilka dni, jednak w końcu zdecydowałem się odwiedzić cię w szpitalu. Patrzyłeś na mnie niepewnie. Odpowiadałeś półsłówkami, aż wreszcie poprosiłeś, żebym wyszedł i nigdy nie wracał. Pokiwałem głową, choć nie rozumiałem, dlaczego mnie tak potraktowałeś. Chciałem po prostu być twoim przyjacielem, pocieszyć cię w tak trudnej chwili.
Minęło pół roku, napisałem do ciebie kilka razy, ale nigdy nie odpowiedziałeś. Wiedziałem od trenera, że być może już nigdy nie będziesz mógł chodzić. Nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić, jak źle musiałeś się wtedy czuć. Pewnego dnia, wróciłem do domu po ciężkim treningu, usłyszałem, że ktoś do mnie dzwoni. Spojrzałem na ekran. To byłeś ty! Szybko odebrałem, czując jak moje serce automatycznie przyspiesza ilość swoich uderzeń.
- Krafti? - już zapomniałem, jak bardzo lubiłem, gdy tak mnie nazywałeś.
- Tak - mój głos drżał, jak chyba nigdy wcześniej.
- Mógłbyś do mnie przyjechać? Błagam! Wiem, że to prawdopodobnie zbyt wiele, że nie mam prawa cię o to prosić, ale...
- Już wsiadam do samochodu - odpowiedziałem tylko chwytając za kluczyki - Jesteś w domu? - zapytałem dla pewności.
CZYTASZ
Happier - Ski Jumping One Shots
FanficKrótsze i dłuższe opowiadania ze świata skoków narciarskich.