Wonderful coincidence (Stephan Leyhe x Andreas Wellinger / Lellinger)

1.1K 94 48
                                    


Przypadek? 

Stephan Leyhe nie wierzył w przypadki, jednak wydarzeń tego dnia nie da się opisać inaczej. Młody prawnik przemierzał właśnie zatłoczone ulice Berlina, chcąc znaleźć nieco ukojenia od zabójczego upału w podziemnej stacji metra. Praktycznie topił się w czarnym garniturze, który chyba przyciągał promienie słoneczne z całej okolicy. Stephan marzył jedynie o dniu, w którym wreszcie kupi sobie wymarzony samochód. Miał świadomość, że nie nastąpi to jednak zbyt szybko. Zanim to się stanie, będzie musiał spłacić kredyt studencki i oddać ojcu wszelkie pożyczone od niego pieniądze. 

Stephan czuł, że robi mu się słabo, więc przyspieszył kroku, podążając za tłumem przez przejście dla pieszych, chcąc jak najszybciej znaleźć się w metrze. Nagle zakręciło mu się w głowie, poczuł, że traci równowagę. Po chwili coś w niego uderzyło. Usłyszał zduszony jęk i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że pochodził on z jego gardła. 

- Jej! Przepraszam! Nic panu nie jest? Tak nagle się pan zatrzymał, nie zdążyłem wyhamować! 

Stephan spróbował otworzyć oczy, jednak gdy tylko to zrobił od razu miał ochotę je zamknąć. Grupka ludzi gapiła się na niego, nie wiedząc jak zareagować. Młody chłopak, który go potrącił siedział obok niego, trzymając go mocno za ramię. Niedaleko leżał nieco poturbowany rower, na którym zapewne jechał blondyn. 

- Zadzwonić na pogotowie? - zapytała nagle młoda dziewczyna, wybiegając przed szereg gapiów. 

- Nie, nie, nie trzeba - odpowiedział szybko Stephan, dotykając niepewnie swojej twarzy. Jego czoło strasznie go piekło. Dopiero gdy spojrzał na rękę zauważył na niej strużki krwi. 

- Jesteś pewien? - zapytała, klękając przy nim i ostrożnie dotykając jego policzka. Miała długie blond włosy i pachniała kwiatami. Młody prawnik pokiwał głową próbując się podnieść - Ostrożnie! Trzeba to opatrzyć! - krzyknęła i od razu chwyciła go za ramię, pomagając złapać równowagę. Zeszli z drogi i usiedli na pobliskiej ławce. Po chwili obok nich pojawił się też chłopak, który potrącił Stephana.

- Myślisz, że wszystko z nim będzie w porządku? - zapytał dziewczyny, w jego głosie można było usłyszeć panikę. 

- Myślę, że tak, choć moim zdaniem powinien pójść do lekarza. Nie mam zbyt wiele czasu, opatrzę jego ranę, ale nie mogę dłużej tu zostać. Pomożesz mu? - zapytała, a blondyn tylko pokiwał głową. 

Stephan uśmiechnął się wdzięcznie do dziewczyny, która nakleiła na jego czoło duży plaster. Miał szczęście, że blondynka nosiła w torebce chyba całą apteczkę. 

- Dziękuję - wymamrotał.

- Muszę już lecieć, jestem spóźniona! Zostawiam cię z nim - powiedziała wskazując na blondyna - Dasz sobie radę?

- Tak, tak, dziękuję - odparł i uśmiechnął się do niej ponownie. Dziewczyna zerknęła na niego po raz ostatni i pobiegła do wejścia do stacji metra.  

Stephan po raz pierwszy przyjrzał się dokładnie młodemu chłopakowi, który był sprawcą całego zamieszania. Brunet miał wrażenie, że blondyn wyraźnie się rumienił, jednak odważył się spotkać jego wzrok. 

- Przepraszam, naprawdę nie chciałem panu nic zrobić - powiedział spanikowanym głosem. 

- Nic się nie stało, źle się poczułem i dlatego się zatrzymałem, to moja wina - przyznał i uśmiechnął się do chłopaka. 

- Mimo wszystko powinienem bardziej uważać, przepraszam pana bardzo - odpowiedział, a Stephan musiał przyznać, że niezwykle bawiło go, gdy blondyn zwracał się do niego tak oficjalnie. Nie było między nimi chyba aż tak dużej różnicy wieku. Choć może młody prawnik po całym dniu w pracy, w tym cholernym czarnym garniturze w piekielnym upale w środku miejskiej dżungli wyglądał na dziesięć lat starszego.

Happier - Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz