The medalists (Kamil Stoch x Peter Prevc / Proch)

1.2K 95 30
                                    


Uff wylądowałem za zieloną linią. Udało się! Wreszcie stanę na podium razem z Nim. Coś co wydawało mi się już niemożliwe wreszcie stało się faktem. Przed tym skokiem denerwowałem się nie tylko konkursem, ale tym, że to on skakał przede mną. Siedzieliśmy na przeciwko siebie w oczekiwaniu na swoją kolej. Skoczków ciągle ubywało, a w pewnym momencie w tej części pokoju zostaliśmy tylko my. Spojrzał na mnie wreszcie. Chyba pierwszy raz od kilku miesięcy. 

- Kamil...

- Nie zaczynaj, nie teraz Pero - uciął temat zanim go w ogóle zdążyłem poruszyć. Jego policzki były nieco zaczerwienione, ale w kącikach jego ust dostrzegłem ślad uśmiechu. 

- Chciałem tylko ci życzyć powodzenia - skłamałem, a on jedynie popatrzył na mnie bez słowa. 

- Chłopaki powodzenia! - oboje odwróciliśmy głowę na te słowa i zobaczyliśmy uśmiechającego się Daniela, mistrza świata w lotach.

- Dzięki Daniel i wzajemnie - odparł Stoch, uśmiechając się do blondyna ciepło. Kiedyś ten uśmiech był zarezerwowany dla mnie. Jak widać Kamil lubił mistrzów świata w lotach. 

- Wszystko dobrze, Peter? Jakiś taki blady jesteś? - zapytał Norweg, a ja miałem ochotę wziąć leżące na pobliskim stoliku jabłko i rozbić je prosto na jego idealnej, anielskiej twarzy. 

- Yhymm - wymruczałem jedynie, kiwając głową na znak, że wszystko w porządku. Blondyn usiadł obok Kamila i zaczął go pytać o jakiś film, który niby razem oglądali. Krew się we mnie zagotowała. Nie mogłem dłużej słuchać tego biadolenia, więc poderwałem się na równe nogi i odszedłem na drugą stronę pokoju. Jeszcze chwila i moja kolej, a ja denerwuję się tym tandowatym lalusiem - pomyślałem i wyjrzałem za okno. Tysiące kibiców czekało na nasze skoki. Poczułem jak ręce trzęsą mi się ze zdenerwowania. Chwyciłem się za barierkę przy parapecie, bojąc się, że za chwilę stracę równowagę. Przymknąłem oczy, próbując skoncentrować się na czekającym mnie zadaniu. Tym razem nie będzie tak łatwo jak jeszcze dwa sezony temu. Wtedy mogłem skakać bez nart, a i tak wygrywałem. Ktoś położył swoją dłoń na mojej. Podniosłem wzrok i aż zamarłem widząc Stocha. Od razu się rozejrzałem czy aby nikt nie dostrzegł jego gestu. Na szczęście byliśmy tutaj poza zasięgiem kamery, a Tande poprawiał swoje buty, zupełnie na nas nie patrząc. 

- Dasz radę - powiedział Kamil, uśmiechając się do mnie tak jak kiedyś, zanim zepsułem wszystko, sprawiając, że przestał się do mnie odzywać. 

- Kamil, wiesz, że ostatnio ciągle coś psuję - miałem na myśli nie tylko skoki, ale i życie prywatne. Stoch chyba to zrozumiał i spojrzał na mnie pocieszająco. 

- Wierzę w ciebie - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie ponownie. W tym momencie miałem ochotę zrobić to samo co kilka miesięcy temu, kiedy ostatecznie przekreśliłem szansę na naszą przyjaźń. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Byłem właśnie w Zakopanem, Ewa - żona Kamila, zaprosiła mnie na sesję zdjęciową. Stoch jako dobry gospodarz, widocznie dumny z pięknej okolicy, zabierał mnie codziennie na długie wędrówki po górach, pokazując swoje ulubione miejsca z dzieciństwa i młodzieńcze kryjówki, w których chował się, gdy tylko chciał odciąć się od całego świata. Taki Kamil był jeszcze bardziej intrygujący, niż ten którego znałem ze skoczni. Z radością odkrywałem coraz więcej faktów z jego życia. Jeszcze bardziej fascynował mnie jako człowiek, sportowiec, mężczyzna. Podobał mi się już od dłuższego czasu, ale gdy byłem tam u niego, kiedy spałem w jego domu, obserwowałem go przy zupełnie zwyczajnych czynnościach, wiedziałem już, że mógłbym się do tego przyzwyczaić. Ostatniego wieczoru, Ewa gdzieś wyszła, a my zostaliśmy sami. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, a ja śmiałem się wtedy więcej, niż kiedykolwiek w życiu. Słuchał mnie. Ciekawiło cię go zdanie na każdy z poruszanych tematów. Sprawiał, że czułem się ważny. Wypiliśmy kilka piw, rozmawiało się coraz łatwiej, a my siedzieliśmy coraz bliżej siebie. W pewnym momencie dotknąłem jego policzka i przejechałem po nim dłonią. Zamarł, a ja wykorzystałem moment, żeby wpić się w jego usta. Oderwał się ode mnie po dosłownie sekundzie, cały czerwony ze złości i zażenowania. 

- Oszalałeś? Co ty wyprawiasz? - jego głos był dziwnie słaby, spodziewałem się raczej krzyku, ale chyba był w zbyt wielkim szoku. 

- Przepraszam, ja...

- Idź już spać, jutro wyjedź jeszcze przed śniadaniem - powiedział tylko i po prostu wyszedł z pokoju, a ja chciałem, żeby piekło się rozstąpiło i wciągnęło mnie do środka, żeby tylko nie musieć radzić sobie z konsekwencjami tego jednego, bądź co bądź, dość niewinnego pocałunku.

To była przeszłość, teraz nie wiem jak to się stało, ale znalazłem się w ramionach Kamila. Przytulił mnie mocno do siebie, gratulując srebrnego medalu. 

- Przyjdź później do mnie -  wyszeptał mi do ucha, kiedy ponownie mi gratulował, przerywając jednocześnie wywiad dla słoweńskiej telewizji. Zadrżałem z radości i z ekscytacją oczekiwałem na to "później". Czułem, że Kamil też tego chce. Czułem, że chce mnie. 

Gdy tylko rozpoczęła się impreza, wyszedłem po angielsku i skierowałem się do pokoju Kamila. Dzielił go z Dawidem, ale blondyna widziałem tańczącego razem z Piotrkiem w hotelowym barze jeszcze minutę temu. Zapukałem, a po chwili w drzwiach stanął Stoch. Włosy miał uroczo rozczochrane, a na mój widok uśmiechnął się łobuzersko. Tego uśmiechu jeszcze u niego nie widziałem, ale musiałem przyznać, że wyglądał tak dobrze, że na dłuższą chwilę straciłem język w gębie. 

- Chodź tu - powiedział i pociągnął mnie za rękę wgłąb pokoju, zatrzasnął za nami drzwi, po czym pchnął mnie na nie, mocno i zdecydowanie. Pocałował mnie. Świat wokół mnie wirował, a ja czułem wszechogarniające mnie szczęście. Stoch był wszędzie, dotykał całego mojego ciała, niecierpliwie ściągając ze mnie kolejne części garderoby. 

- Czemu teraz? - zapytałem, a on na chwilę oderwał się od mojej szyi, żeby na mnie spojrzeć. 

- Chciałem, żeby to się stało wtedy kiedy oboje będziemy medalistami - odpowiedział tylko i zanim zdążyłem zadać kolejne pytania, pocałował mnie, sprawiając, że moje usta miały coś innego do roboty niż przepytywanie bruneta. Przynajmniej na razie ta odpowiedź będzie musiała mi wystarczyć. 

***

Cześć Kochani!

Chyba naprawdę będę musiała zmienić nazwę tej książki na Proch & Lellinger 😂😂 Cóż ja poradzę na to, że oni są chodzącą inspiracją!

Rozdział dedykuję  sin_its_me, której dwu częściowy prochowy shot zainspirował mnie do napisania tego opowiadania. Zajrzyjcie do niej koniecznie jak będziecie mieli chwilkę ❤️❤️

Buziaki!

Happier - Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz