Oczywiście, że wrócił do tej cholernej kawiarni. Jak mógłby nie wrócić, skoro czekał tam na niego Andreas? No może myślenie o tym, że na niego czekał było lekką przesadą. Blondyn pewnie już go nawet nie pamiętał, ale on nie potrafił zapomnieć. Od tygodnia bezustannie myślał to tym, żeby wrócić do tego okropnie przytulnego miejsca.
W sobotni poranek, spędził na przygotowaniach do wyjścia trzy razy więcej czasu niż zazwyczaj. Gdy otwierał drzwi kawiarni, wziął głęboki oddech, żeby zebrać się na odwagę. Kiedy wszedł do środka, ze smutkiem zauważył, że przy ladzie było dwóch baristów, ale żaden z nich nie był Andreasem.
Żeby nie wyjść na idiotę, ponownie zamówił late, rozglądając się po małym pomieszczeniu, jakby licząc na to, że blondyn nagle się pojawi. Zajął stolik w rogu sali, po raz pierwszy czując się w tym miejscu swobodnie. Popijał kawę powoli, ze smutkiem zauważając, że nie smakuje tak dobrze jak ta przygotowana dla niego przez Andreasa. Nikt też nie zadał sobie tyle trudu, żeby udekorować jego kawę małym dziełem sztuki.
Pierwszy raz od dawna nie czuł potrzeby wyciągnięcia telefonu i sprawdzenia maili z pracy, w której spędzał zdecydowanie za dużo czasu. Po prostu siedział, w małym, przytulnym wnętrzu i delektował się kawą, obserwując wchodzących i wychodzących ludzi, błagając, żeby kolejnym z nich był Andreas. W końcu jego modlitwy zostały wysłuchane. Młody chłopak wbiegł do środka, ku wyraźnej uciesze dwóch pozostałych baristów, którzy zaczęli pakować swoje rzeczy.
- No nareszcie! - prawie krzyknął jeden z nich - Siedzimy tu już ponad pół godziny dłużej! My też mamy swoje życie!
- Przepraszam, ważna sprawa... - odparł widocznie zdenerwowany blondyn. Stephan od razu wiedział, że coś jest nie tak.
- Okej, nieważne, następnym razem zostajesz dłużej - przerwał mu drugi, po czym oboje udali się do wyjścia, nawet się z nim nie żegnając.
Stephan podniósł się z miejsca i skierował się do lady, przy której Andreas właśnie zakładał fartuch.
- Coś jeszcze panu... - przerwał, gdy tylko rozpoznał Stephana - To ty - powiedział zaskoczony, jakby zupełnie nie spodziewał się, zobaczyć bruneta ponownie.
- Hej - mruknął niepewnie Leyhe, nie wiedząc jak powinien się zachować przy blondynie, który miał dziwną zdolność odbierania mu resztek rozumu.
- Hej - odpowiedział Andreas, uśmiechając się ciepło - Nie spodziewałem się tutaj ciebie zobaczyć - dodał, nie przestając się uśmiechać.
- No cóż... jestem - odparł Stephan, czując, że się rumieni.
- Fajnie - odpowiedział Andreas, mrugając do niego szelmowsko.
- Coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowanego? - Stephan postanowił zmienić temat i przy okazji dowiedzieć się więcej o młodym chłopaku.
- Moja mama jest w szpitalu, ma dzisiaj operację, tak bardzo się bała, że nie chciała mnie puścić - odparł, nerwowo porządkując wszystko dookoła. Na szczęście, w kawiarni nie było żadnych nowych klientów.
- Dlatego się spóźniłeś - bardziej stwierdził niż zapytał Stephan.
- Tak... musiałem ją zostawić bo szef nie zgodził się dać mi wolnego - powiedział, zawieszając głowę - Wiesz, to niebezpieczna operacja, ona może... - głos mu się załamał, a w jego oczach zabłysnęły łzy. Stephan instynktownie wyciągnął rękę i złapał go za ramię.
- Wszystko będzie dobrze, Andreas - zapewniał, choć oboje wiedzieli, że to tylko marna próba pocieszenia.
- Skąd znasz moje imię? - zapytał nagle blondyn, orientując się, że przecież nigdy się sobie nie przedstawili.
Stephan wskazał dłonią na plakietkę przypiętą do jego koszuli. Andreas uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- A ty jak się nazywasz?
- Stephan, Stephan Leyhe - odparł brunet, uśmiechając się wciąż nieco niepewnie.
- Steph, ładne imię - odparł blondyn, a starszy chłopak nie miał pojęcia jak zareagować na to karygodne zdrobnienie jego imienia. Wszyscy, nawet jego rodzice, zawsze zwracali się do niego Stephan.
- Nikt nie mówi do mnie Steph - odburknął, nie wiedząc, czy tym zdrobnieniem brunet nie chce go urazić.
- Od dzisiaj już ktoś będzie - odpowiedział blondyn i uśmiechnął się do niego ponownie.
Nagle rozbrzmiał się telefon Andreasa, a chłopak zerknął na wyświetlacz, po czym przeprosił Stephana i odebrał połączenie. Brunet nie chciał podsłuchiwać, ale domyślił się, że chłopak rozmawiał z matką i próbował ją uspokoić.
- Mamo, nie mogę teraz przyjechać, jestem w pracy. Trzymaj się! Też cię kocham.
- Mogę cię zastąpić - powiedział nagle Stephan, zaskakując swoimi słowami, nie tylko Andreasa, ale i samego siebie.
- Wiesz, że to nie jest takie łatwe, musisz się nauczyć robić różne rodzaje kawy, obsługiwać kasę, sprzątać zaplecze. Szkolenie ciebie zajęłoby dłużej niż te kilka godzin, które muszę tu jeszcze przesiedzieć.
- Przepraszam, to była głupia propozycja - przyznał szczerze brunet, ale blondyn odpowiedział mu uśmiechem.
- Mógłbyś coś dla mnie zrobić? - zapytał po chwili wahania Andreas.
- Mhmm - przytaknął Stephan, nie mając wątpliwości, że zgodziłby się, na cokolwiek by to nie było.
- Zostaniesz tu ze mną dzisiaj? - zapytał szczerym głosem, w którym słychać było nuty desperacji.
- Jasne - odparł brunet od razu, nie chcąc narażać młodszego chłopaka na dodatkowy stres.
- Jesteś najlepszy, Steph - odpowiedział blondyn, udając, że nie zauważył wzdrygnięcia Stephana, po tym jak ten usłyszał po raz kolejny zdrobnienie swojego imienia.
***
Hej Kochani!
Takie coś na sobotę. Napiszcie co sądzicie!
Buziaki!
CZYTASZ
Happier - Ski Jumping One Shots
FanfictionKrótsze i dłuższe opowiadania ze świata skoków narciarskich.