- Denerwujesz się? - zapytałem bruneta, siadając obok niego na hotelowych schodach, które odkąd pamiętam były naszym miejscem spotkań podczas konkursów.
- Wiesz jak jest, wszyscy oczekują medalu - odpowiedział tylko, opierając głowę o moje ramię.
- Wierzę w ciebie, Kamil, wierzę, że skończy się to dokładnie tak samo jak przed czterema laty - powiedziałem, a on spojrzał na mnie i wiedziałem już, że wspomina tamte igrzyska.
- Sochi - szepnął, uśmiechając się pod nosem - Byliśmy tacy niewinni...
- I tacy zakochani - dodałem, a on zaśmiał się cicho.
- Świata poza tobą nie widziałem - przyznał, nie przestając się uśmiechać. Złapał moją dłoń i połączył nasze palce.
- A teraz widzisz?
- Teraz już wiem, że bez ciebie nigdy nie byłbym tym, kim jestem dzisiaj - powiedział, składając delikatny pocałunek na moim policzku.
- Czasem mnie już męczy to całe udawanie - wyznałem w końcu, coś co trzymałem już w sobie od dłuższego czasu.
- I co chcesz z tym niby zrobić? Wiesz, że nie możemy nikomu powiedzieć. Ja mam żonę, ty narzeczoną, poza tym...
- Poza tym czasem zdarza ci się romansować z innymi - wygarnąłem mu, a on spojrzał na mnie gniewnie.
- Ty mi mówisz o romansach?! Gdy tylko miałem gorszy sezon ty już szukałeś pocieszenia w ramionach Gangnesa! - odwarknął, puszczając moją dłoń. Musiałem przyznać mu rację. Gdy tylko zacząłem osiągać największe sukcesy, a Kamil wypadł ze światowej czołówki, zupełnie przestałem go zauważać. Zachłysnąłem się sławą i popularnością. Skoczkowie z innych krajów zaczęli do mnie podchodzić z gratulacjami i przeróżnymi propozycjami. Czułem, że jestem najlepszy. Stoch był wtedy jakby z boku. Nie wtrącał się, nie zabiegał o moją uwagę, tylko czekał aż w końcu go zauważę. Ja jednak usilnie odwracałem głowę w drugą stronę, gdy tylko pojawiał się na horyzoncie.
- Kamil ja...
- Pójdę już - powiedział, po czym po prostu, wstał i wyszedł na korytarz, kierując się zapewne do swojego pokoju. Dlaczego za nim nie poszedłem? Może po prostu brakowało mi odwagi, żeby przyznać się do własnych błędów? A może czułem się za słaby na tę konfrontację? Teraz to Kamil rozdawał karty. To on był otoczony wianuszkiem adoratorów z innych krajów, którzy tylko czekali na to aż popełnię jakiś błąd i Stoch znów wymsknie się z moich rąk.
Dlaczego ja musiałem być taki głupi? Tak często raniłem ludzi, których kocham? Moje humorki i emocje zwykle brały nade mną górę. Nie potrafiłem udawać tak dobrze jak Kamil. On uśmiechał się nawet po najgorszych skokach, kiedy ja wściekałem się na każdą małą rzecz, która mi nie wyszła. W poprzednim sezonie byłem chyba najgorszą wersją siebie. Wiecznie obrażony na cały świat. Zamiast cieszyć się z sukcesów Kamila, ja cały czas opowiadałem mu o tym jak bardzo jest mi źle, oczekując, że on będzie mnie pocieszał i komplementował. Wiedziałem, że muszę to naprawić, póki mam jeszcze na to szansę. Bez Kamila moje życie nie miało sensu. Jeśli nawet wszystko co możemy mieć to nasze tajemne spotkania na hotelowych schodach, kilka namiętnych nocy podczas zawodów i setki wysłanych wiadomości to i tak wiem, że nie byłbym w stanie z tego zrezygnować. Nigdy.
*
Następnego dnia zobaczyłem Kamila dopiero podczas serii próbnej przed kwalifikacjami. Stał otoczony polskim teamem. Nie miałem nawet szans, żeby do niego podejść, bo odkąd kadrę objął Horngacher, Polacy przed skokami byli skupieni na sobie jak nigdy wcześniej.
CZYTASZ
Happier - Ski Jumping One Shots
FanfictionKrótsze i dłuższe opowiadania ze świata skoków narciarskich.