Kiss me (Kamil Stoch x Peter Prevc / Proch)

1K 92 18
                                    


Kamil obrócił się w stronę ściany. Z zaciętą miną, słuchał uspokajającego się oddechu bruneta, który położył się na placach obok niego, jednak nie dotykał go wcale. Stoch, jeszcze przed chwilą jęczący imię Petera z całą żarliwością, czuł nagły przypływ nieopisanego smutku i obojętności. Po każdym takim spotkaniu z przystojnym Słoweńcem miał wrażenie, że tracił część samego siebie. 

Zawsze wyglądało to tak samo. Odkąd tylko zgodzili się na ten chory układ. Najpierw gorączkowo zrzucali z siebie ubrania, potem pospiesznie dotykali swoich ciał, by po kilku minutach znaleźć spełnienie w swoich ramionach. Było w tym akcie coś zwierzęcego, gwałtownego. Dwóch mężczyzn zbyt dumnych, żeby poprosić lub zaoferować jakąkolwiek oznakę czułości. 

Ich wzajemny dotyk zawsze był jakby szorstki, pokazujący żądzę, pragnienie, ale nigdy nie okazujący żadnego rodzaju uczucia. Ich usta nigdy się nie spotkały. Nie dawali sobie możliwości na powolne odkrywanie siebie nawzajem. 

- Będę leciał - rzucił Peter, wkładając na siebie t-shirt. 

Kamil miał ochotę się rozpłakać jak dziecko. Tak bardzo potrzebował w tej chwili Słoweńca. Tak bardzo chciał poczuć oplatające go ciepłe ramiona. Tak bardzo pragnął usłyszeć jakiekolwiek ciepłe słowo. Nic takiego jednak nie nastąpiło ani dzisiaj, ani nigdy wcześniej. 

Gdy Peter już był przy drzwiach, Kamil przekręcił się na drugą stronę, chcąc dobić się widokiem wychodzącego z jego pokoju kochanka. Gdy Prevc złapał za klamkę, Stoch po raz pierwszy w życiu nie wytrzymał.

- Pero, zostań - powiedział słabym głosem, nagle czując się przegrany. Jakby cały czas grali w grę o to, kto najdłużej wytrzyma bez okazywania innych pragnień poza dzikim pożądaniem, które ich połączyło.

Peter zadrżał na słowa Polaka i bez słowa odwrócił się w kierunku łóżka. Stoch spodziewał się zobaczyć jego prześmiewcze spojrzenie. Przygotował się psychicznie na nadchodzące drwiny. Słoweniec jednak jedynie się uśmiechnął. Nie był to bynajmniej drwiący uśmiech, a taki pełen ciepła, jakby przez cały ten czas tylko czekał na te słowa Polaka. 

Kamil przyglądał się Peterowi z niemym zachwytem, rysy chłopaka złagodniały, ściągnął maskę, którą też najwyraźniej zakładał na twarz przed każdym ich spotkaniem. Teraz zdawało się Stochowi, że Prevc nie ukrywa przed nim zupełnie nic, że stoi przed nim nago, choć przecież miał na sobie ubranie. 

Peter podszedł do łóżka i szybko zrzucił z siebie spodnie i t-shirt. Pozostając w samych bokserkach wsunął się pod ciepłą kołdrę, którą chętnie podzielił się z nim polski skoczek. Kamil leżał na boku, przyglądając się uważnie Słoweńcowi, po czym podniósł dłoń i niepewnym gestem przeciągnął swoje palce po jego nagim brzuchu. Ten gest był dziwnie delikatny, ostrożny, jakby dotykał Petera po raz pierwszy w życiu. Zdziwiony chłopak wydał z siebie zduszony pomruk, otwierając szeroko oczy i spoglądając prosto w oczy Kamila. 

- Pocałuj mnie - wyszeptał, sam nie wiedząc jak zebrał się na odwagę, żeby wreszcie poprosić o to, o czym marzył od tak dawna i czego potrzebował tak gorączkowo. 

Polak nic nie odpowiedział, jedynie zbliżył się do niego tak bardzo, że ich wargi się musnęły. Ta chwila była tak wyjątkowo intymna, zupełnie inna od tego co dotychczas ich dzieliło. Ich usta spotkały się w powolnym, gorącym pocałunku. Nie było w nim za grosz gwałtowności. Nigdzie się nie spieszyli, a im dłużej się całowali tym bardziej wierzyli w to, że warto było czekać na ten moment tak długo. Mieli dziwne przeczucie, że tylko dzięki temu tak mocno doceniali ten moment.

- Zostaniesz? - zapytał Kamil, gdy na chwilę oderwali się od siebie.

- Zostanę - przytaknął Peter.

- Ale na zawsze?

- Jak długo będziesz mnie chciał.

- Czyli na zawsze.

***

Hej Kochani!

Coś takiego sobie napisałam. Pozostawię Wam do oceny. 

Buziaki!

Happier - Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz