Dwanaście drugich szans. Dokładnie tyle razy Stephan wybaczał Andreasowi. Gdyby tak bardzo nie kochał Wellingera to pewnie już dawno by to wszystko skończył. Rzuciłby kolegę z drużyny i wyjechał gdzieś bardzo, bardzo daleko. Może chodziłby po górach albo siedział na szerokiej plaży rozkoszując się pięknem natury. Może zamieszkałby w San Francisco czy Nowym Jorku, żeby poczuć zgiełk wielkomiejskiej metropolii. Może znalazłby kogoś przy kim budziłby się z uśmiechem na ustach każdego poranka, kogoś kto dbałby o niego w chorobie i wiedział jaką herbatę lubi najbardziej.
Andi nie wiedział, a raczej nie chciał wiedzieć, bo przecież Stephan tego faktu w żaden sposób nie ukrywał. Wellinger tak naprawdę nigdy nie wyrażał głębszego zainteresowania starszym chłopakiem. Wszelkie pytania o jego samopoczucie wynikały raczej z kurtuazji przed upojną nocą, a nie z ciekawości o uczucia Stephana. Mimo to Leyhe akceptował to zachowanie. Za kilka chwil bliskości z chłopakiem, którego kochał z całego serca, był gotów oddać wiele, także swoją godność. To nie tak, że brunet nie zdawał sobie z tego sprawy, że Andi go wykorzystuje. On to wiedział, ale mimo to nie potrafił zrezygnować z tej ułudy związku.
Tym razem jednak było inaczej. Trzynasty raz się nie wydarzy. Nie będzie kolejnego przebaczenia. Stephan wiedział, że nie będzie to dla niego łatwe. Już kilka razy obiecywał sobie, że nie wróci do Andreasa, ale jego serce zawsze wygrywało z rozumem. Teraz jednak musi być inaczej. Brunet czuł, że dotarł do ściany, której nie da się już zburzyć. Postanowił pogodzić się ze swoim losem. Było mu jednak wyjątkowo ciężko. Dokładnie 234 razy podnosił telefon, żeby zadzwonić, napisać lub chociaż spojrzeć na zdjęcie Wellingera i sprawdzić jego social media. O ile pierwszych dwóch czynności udało mu się uniknąć, to nie odmówił sobie pozostałych. Od kilku dni nie wychodził z domu, snując się między kuchnią a sypialnią. Leżąc kolejną godzinę w łóżku i gapiąc się w sufit usłyszał dzwonek do drzwi. Zignorował go jednak, nie mając ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Zawsze mógłby powiedzieć, że nie było go w domu. Po kilku minutach dostał jednak wiadomość, która od razu sprawiła, że jego serce zamarło, po czym zaczęło bić w szalonym tempie.
Andi: Otwórz wreszcie te cholerne drzwi!
Stephan aż zadrżał czytając wiadomość od byłego chłopaka. Ton jego wypowiedzi był władczy i roszczeniowy, taki zresztą jak zawsze. Stephan tym razem postanowił się nie uginać pod żądaniami Andreasa.
Steph: Nie chce mi się
Odpowiedział krótko, choć dosadnie. Nie musiał czekać długo na odpowiedź.
Andi: Rusz się, bo inaczej zrobię tu niezłą awanturę!!!
Szantaż. Tak bardzo w stylu Wellingera. Jednak to zadziałało i Stephan wstał z łóżka i skierował się do przedpokoju. Z dziwnie ściśniętym sercem otworzył drzwi. Chłopak, którego tak bardzo kochał, patrzył na niego przeszywającym wzrokiem, na jego ustach gościł łobuzerski uśmiech. Ten sam, który sprawiał, że Leyhe miękły kolana.
- Przeszło ci już? - zapytał Andreas jakby znudzony, wpychając się siłą do mieszkania Stephana i zatrzaskując za sobą drzwi.
- Ty nic nie rozumiesz - odpowiedział słabym głosem brunet, unikając spojrzenia Wellingera.
- Przestań wymyślać, przecież nic takiego się nie stało - odburknął Andi, choć jego głos utracił nieco pewności - Tak, w ogóle, to jak ty wyglądasz?! Kiedy się ostatnio myłeś i goliłeś? Jak siedem nieszczęść! Co ja się z tobą mam?!
Stephan tak bardzo próbował być twardy, tak bardzo chciał być tym silnym, pewnym siebie mężczyzną, który pokazuje swojemu byłemu, że rozstanie z nim spłynęło z niego jak po kaczce, ale jak niby miał to zrobić, kiedy każde słowo blondyna bolało niczym nóż wbijany w jego serce. Nieposłuszne łzy popłynęły po jego twarzy, choć tak bardzo chciał je zatrzymać. Wiedział, że przed idealnie prezentującym się Andreasem, wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy, ale to już nie było istotne.
- Nie przejmuj się, przecież już nie jesteśmy razem, powinieneś się cieszyć, że pozbyłeś się takiego nieudacznika - powiedział Stephan i z zaskoczeniem obserwował zmianę na twarzy Andreasa. Gdzieś zapodział się ten łobuzerski uśmiech, oczy straciły swój blask, a jego górna warga zaczęła się niekontrolowanie trząść.
- Ale Stephan, wiesz, że to nie tak. Przecież jesteś dla mnie ważny! - wykrztusił z siebie, choć widocznie te słowa ciężko przechodziły mu przez gardło.
- Jaką herbatę lubię? - zapytał Leyhe, zupełnie poważnym tonem. Blondyn próbował obrócić w żart swoją niewiedzę, ale aż zadrżał na cień zawodu w oczach byłego chłopaka.
- Przecież herbata nie jest najważniejsza - Andi starał się jeszcze jakoś z tego wybrnąć, ale wiedział, że jego próby są daremne.
- Nie będzie trzynastej szansy - odparł krótko Stephan, krzyżując ramiona na piersi.
- Co? - blondyn widocznie nie zrozumiał o co chodzi starszemu chłopakowi.
- Dałem ci dwanaście drugich szans, trzynasty raz tego błędu nie popełnię - wyjaśnił, po czym otworzył drzwi i popchnął Andreasa w ich kierunku. Wellinger chyba był wciąż w zbyt wielkim szoku, żeby zaprotestować.
Gdy tylko zatrzasnął drzwi, opadł na podłogę i rozpłakał się na dobre. Czuł jednak ulgę. Wiedział, że w końcu udało mu się postawić na swoim. Może będzie miał jeszcze szansę zacząć nowe życie. Może naprawdę obudzi się obok kogoś, kto będzie wiedział jaka jest jego ulubiona herbata.
***
Hej Kochani!
Napisałam takie coś. Nie wiem co myśleć. Wiem jednak, że nie lubię tego Andreasa.
Proszę, napiszcie co sądzicie.
Buziaki!
CZYTASZ
Happier - Ski Jumping One Shots
FanfictionKrótsze i dłuższe opowiadania ze świata skoków narciarskich.