❤ Olympic Series ❤ (Stephan Leyhe x Andreas Wellinger / Lellinger) Part 6

1.3K 113 35
                                    


Oni chyba chcą mnie zabić! Tyle pięknych momentów Lellingera! Moje serce skacze ze szczęścia, kiedy widzę takie gify!

Mamy srebro! Nie mogłem w to uwierzyć. Mimo to, przez pierwsze kilka minut po zakończeniu konkursu czułem, że wszystkich zawiodłem. Moje skoki nie były już tak dobre jak dzień wcześniej. Wkradły się małe błędy, które sprawiły, że skakałem o kilka metrów krócej. 

- Yhuu Steph! Mamy medal! - krzyknął Welli, obejmując mnie ramionami. Zaśmiałem się, przytulając się do niego  - Byłeś świetny - wyszeptał mi do ucha, nie wypuszczając ze swojego uścisku.

- Chyba żartujesz! Znowu zawaliłem, na szczęście uratowałeś sytuację - odpowiedziałem, wzruszając nerwowo ramionami. 

- Błagam cię, Steph! Jesteś świetny i musisz w to wreszcie uwierzyć! - odparł, przytulając mnie krótko po raz kolejny. 

Chwilę później rozpoczęło się istne szaleństwo. Wywiady, zdjęcia, ceremonia dekoracji... Zupełnie nie byłem na to gotowy. Andi, za to, wydawał się być w swoim żywiole. Cały czas się śmiał, co chwila kogoś zagadując. Miałem wrażenie, że flirtuje nawet z dziennikarzem, który przeprowadzał z nami wywiad. W pewnym momencie, zdałem sobie sprawę, że dopiero co zaczęliśmy ze sobą być, a ja już jestem chorobliwie zazdrosny. W końcu Wellinger był dla każdego smakowitym kąskiem, nie dość, że przystojny to jeszcze mistrz olimpijski. 

- Nie mogę się doczekać aż będziemy sami w pokoju - szept Andiego, przerwał moje rozmyślania o tym w jaki sposób zamorduję kogokolwiek, kto się do niego zbliży. Zadrżałem rozumiejąc znaczenie jego słów - Chciałbym cię pocałować. Tak porządnie - dodał, sprawiając, że mój oddech stał się urywany, a moje serce biło jak oszalałe. Pragnąłem dokładnie tego samego, ale wiedziałem, że musimy poczekać aż znajdziemy się w końcu w naszym hotelowym pokoju. 

- Ja też - wymamrotałem tylko, zachrypniętym głosem. Andi zaśmiał się z mojego zmieszania. Byłem pewien, że moje policzki są czerwone i to nie z powodu mrozu. 

Kilka minut później jechaliśmy już w kierunku hotelu. Miałem nadzieję na odpoczynek w hotelowym pokoju, jednakże gdy tylko weszliśmy na teren wioski olimpijskiej wiedziałem, że ten wieczór tak szybko się nie skończy. Okazało się, że czekała na nas wielka impreza. Wszędzie było pełno ludzi. Każdy chciał nas przytulić, pogratulować, pogadać chwilę. Czułem się nieco osaczony. Nigdy nie byłem fanem imprez. Moja introwertyczna natura, sprawiała, że zawsze miałem problem z nawiązywaniem kontaktów. Na szczęście Andi wciąż był blisko mnie. Po pewnym czasie zacząłem się nawet dobrze bawić. Wypiłem duże ilości szampana i kilka drinków, co sprawiło, że ze śmiechem obserwowałem popisy taneczne Marcusa. Jestem pewien, że na trzeźwo bym ich nie zniósł. 

Myślałem już, że mimo wszystko ten wieczór będę mógł zaliczyć do udanych. Andi wciąż był przy mnie, ciągle mnie obejmując i mówiąc jakieś sprośne rzeczy do ucha. Przez to, ze byłem już nieco wstawiony, nie tylko nie robiłem się czerwony jak burak jak zazwyczaj, ale jeszcze coś mu na to odpowiadałem. Blondyn ciągle się do mnie uśmiechał, jego oczy wręcz błyszczały ze szczęścia. Tak niesamowicie przyjemnie było patrzeć na tak radosnego Wellingera. 

Jednakże, nagle na imprezie pojawili się Norwegowie, co zupełnie zmieniło sytuację. Andi zostawił mnie i zaczął urządzać sobie pogawędki z naszymi gośćmi. Gdy zobaczyłem jak obejmuje Tande na scenie, postanowiłem opuścić tę imprezę i udać się wreszcie do pokoju. Mój miły nastrój rozpłynął się w powietrzu. 

Rozebrałem się szybko i od razu skierowałem się pod prysznic. Mimo chwiejnego kroku udało mi się dostać do łazienki. Włączyłem wodę, opierając się o ścianę. Nie byłem wstanie utrzymać się na nogach przez dłuższą chwilę bez podpórki. Chyba jednak trochę przesadziłem z alkoholem. Po kilku chwilach, drzwi łazienki otworzyły się, a w nich stał Wellinger. Zanim zdążyłem się zasłonić, stał już przy mnie, rozbierając się niecierpliwie, prawie przewracając się na podłogę. 

- Tu się schowałeś! - powiedział, wchodząc pod prysznic, zupełnie nagi. Przytulił się do moich pleców i złożył delikatny pocałunek na mojej szyi. 

- Nigdzie się nie chowałem - odparłem, wciąż byłem na niego zły, za to co działo się na imprezie. 

- O co ci chodzi, misiu? - zapytał, obejmując mnie mocniej ramionami, praktycznie się na mnie kładąc. Resztkami sił trzymałem się na nogach, opierając się na pobliskiej ścianie. 

- Misiu? - powiedziałem kpiąco.

- No pewnie, Steph, jesteś takim moim słodkim misiem - powiedział, niezdarnie próbując pocałować mnie w policzek. 

- Teraz to misiem! A jak przyszli Norwegowie to zupełnie przestałeś mnie zauważać - wybuchnąłem, jednocześnie przeklinając samego siebie w myślach. Obiecałem sobie, że nie dam się ponieść emocjom, ale były one silniejsze ode mnie. Poza tym, po alkoholu zazwyczaj byłem dużo odważniejszy. 

- Oj przestań, kochanie, wiesz jakie są Norki. To miłe chłopaki, wygrali dzisiaj, więc pogadałem sobie z nimi jak mistrz olimpijski z mistrzami - odpowiedział, odwróciłem się, żeby móc na niego spojrzeć, po czym oparłem swoje plecy o ścianę. 

- Czyli wice-mistrz już ci nie wystarcza? - zapytałem, robiąc minę skrzywdzonego szczeniaczka. 

- Oj, Steph, no pewnie, że wystarcza! Dlatego właśnie tu przyszedłem! Tak seksownie wyglądasz pod tym prysznicem - gdybym nie był pijany pewnie bym się zarumienił na te słowa i spróbował okryć, ale byłem na tyle wstawiony, że jedynie zachichotałem głupio. Andiemu się to chyba spodobało bo popatrzył na mnie przez chwilę, po czym dosłownie zaatakował moje usta swoimi. 

- Kocham cię, Steph - wysapał pomiędzy kolejnymi pocałunkami, przypierając mnie do ściany. Jego dłonie błądziły po moim, chyba ciele bez żadnego konkretnego planu. 

- Ja też cię kocham - odpowiedziałem, choć wiedziałem, że on wcale tego ode mnie nie oczekiwał. Odchylił głowę na tyle, żeby móc spojrzeć mi prosto w oczy. 

- Steph! Te igrzyska są jak spełnienie wszystkich moich marzeń - wyszeptał z drżącym od wzruszenia głosem. 

THE END

***

Hej Kochani!

Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni pozytywnym zakończeniem u lellingera. Kocham ich jednak za bardzo, żeby ich rozdzielić na koniec. 

Do końca olimpijskiej serii pozostały jeszcze dwa kraftboecki i jeden lub dwa prochy 

❤ 

Cieszę się, że ta seria tak wam się spodobała! Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki. 

Buziaki!


Happier - Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz